Kocur pokręcił łbem.
— Mysi móżdżku. — mruknął cicho. — To nie twoja wina. Nasza rodzina jest przeklęta. Gdzie nie spojrzysz ktoś umiera. Moi rodzice, twoi rodzice, nawet jego rodzice. — wskazał na leżącego bez życia kocurka. — Jedyne co można zrobić to nie przekazywać tego dalej. — stwierdził.
Kotka wbiła spojrzenie w łapy. Otuliła się ogonem.
— I tak nie zamierzam.
Kawczy Lot kiwnął łbem.
— Słusznie. Niektórzy nawet tego nie potrafią. — prychnął pod nosem.
Wolał nawet nie myśleć co spotka Skałę i Jastrzębia. Nawet nie poszedł odwiedzić siostrzeńców. Nie chciał się do nich przywiązywać. I tak już wiedział jak skończą. Spojrzał na niebo. Ciekawiło go, czy może kaczo-wąż junior przetrwał, czy dał sobie rozwalić łeb tak samo idiotycznie jak jego ojciec.
— Wróblowa Gwiazda też stracił ucznia. — przypomniał sobie nagle.
Północny Mróz spojrzała na niego, jakby nie rozumiała do czego dąży.
— Porozmawiaj z nim. Może miauknie ci coś mądrego.
Wojowniczka wywróciła ślipiami.
— Na pewno. Podziękuję. — mruknęła cicho.
— Zrobisz jak uważasz. Ale głupotą jest duszenie w sobie kolejnej straty. — stwierdził pomimo że sam robił to samo.
Odszedł, zostawiając kotkę samą z jego siostrzeńcem. Kropla deszczu uderzyła go w nos. Uderzenie serca później kompletnie się rozpadało.
* * *
Leżał w swoim legowisku. Zagrzebał pysk pod mchem, gdy światło zaczęło się wkradać do legowiska wojowników. Nie miał ochoty wstać. Wczoraj uczył Sarnią Łapę i mocno się poobijał. Niewidoczne siniaki pod kupą sierści nieprzyjemnie mu dokuczały. Niechętnie przewrócił się na bok, by lepiej schronić przed jasnym światłem. Syknął, gdy czyjaś łapa pacnęła go w łeb.
— Czego chcesz leśny wypłoszu? — warknął na osobnika.
— Borsuczy Krok wyznaczyła cię na patrol. Lepiej wstawaj, bo ci dorzuci sprzątanie kociarni za karę. — ostrzegł go Puszczyk.
Kawczy Lot jęknął, zagrzebując się mocniej w mchu. Wszystko za bardzo go bolało, żeby mógł śmigać sobie od tak po lesie. Niech sobie wezmą Sarnią Łapę albo Płomienną Waśń. One zdawały się być zawsze pełne energii.
— Co ci? — mruknął bury. — Źle się czujesz? Poszedłbyś do Potrójnego Kroku w końcu. On na pewno już nie ma ci za złe tego epizodu z pokrzywą.
Kawka nawet wolał nie wiedzieć skąd ten wiedział o tym. Wstał niechętnie i stękając skierował łapy w stronę legowiska medyków. Usiadł przed nim, wiedząc, że lepiej nie poganiać trójłapnego dziada i czekał. Szybko zauważył, że nie jest sam.
— A ty tu czego? — mruknął na widok Północnego Mrozu.
<Północ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz