– A masz chociaż jakieś super wizje od Klanu Gwiazd? – miauknął, jakby zrezygnowany, ale wciąż z nutką nadziei.
– Oh, owszem, mam. W ostatniej mówili, że jeśli będziesz niedobry dla swojej mentorki to ześlą na ciebie okropną ślepotę.
Co takiego? O nie! Musiał więc być bardzo miły dla swojej mentorki! Nie chciał w końcu nic nie widzieć! Przecież jak wtedy mógłby podziwiać świat? Te drzewa, kochany pyszczek Kwaśnego Języka, pogoń za sarną? Pewnie nie dostałby takiej ślepoty jaką ma kotka. Ona widziała! Był tego pewien! Gdyby nie to, to by wpadała na drzewa i nie umiała polować! A nauczyła go tego wszystkiego! Była magicznym kotem! Możliwe, że boginią! A jakby zaczął składać jej dary? Jego pyszczek rozjaśnił uśmiech. Tak! To był dobry pomysł!
- Będę grzeczny i cię czcił o wielka! Nawet już nie przekręcę twojego cudownego imienia! - zapewnił.
- No ja myślę - miauknęła kocica.
Resztę dnia spędzili na miłej pogawędce. Starał się być najmilszy jak tylko mógł! Chyba mu wyszło!
***
Każdego dnia przynosił do Tańczącej Pieśni dary. Skoro została boginią, to trzeba było o nią zadbać. Łaził przez to za nią krok w krok, obdarzając ją swoimi usługami. A to przyniesie posiłek, to poda mech z wodą. Nawet zaproponował wymasowanie grzbietu, ale ta fuknęła i odeszła. Dał jej spokój do wieczora, gdzie znów starał się zadbać o jej piękno. Niestety tą rutynę przerwało nieszczęście. Pożar! Wybuchł tak niespodziewanie. Pamiętał go na terenach klanu burzy, a teraz? Teraz po tak długim okresie dotarł do nich! Nikt na dodatek nie wiedział co go rozpoczęło! To było takie straszne! Zgubił gdzieś w tym chaosie Kwaśnego! Na szczęście wypatrzył Tańczącą Pieśń. Od razu do niej dopadł. Owinął ogon wokół jej karku i zaprowadził w bezpieczne miejsce. Prócz zwęglonego ogona i tyłka; bo oczywiście ogień był tak szybki, a on starał się pomóc mentorce najlepiej jak umiał, wydostać się z płomieni, przypalił mu te części ciała, które były najwolniejsze. Kiedy udało im się dotrzeć do reszty, Berberysowa Gwiazda - mama, została brzydkim stworem z wieloma ranami; co go zasmuciło, zarządziła udać się do lasu. Tam... Było cudownie! Tyle drzew! Normalnie czuł się wspaniale. Może ta przeprowadzka dobrze im zrobi? Będzie mógł tulić drzewa, nie wychodząc z obozu! Normalnie jak wilczaki! Ałuuuu! Będzie wył do księżyca! Tak! Tak spełni się jego marzenie o posiadaniu kociąt!
Ale najpierw trzeba było zbudować obóz. Pomagał ile mógł, nie zaniedbując bogini. Starał się, aby kotka czuła się jak najlepiej.
Akurat dzisiaj złapał srokę. Od razu zaniósł ją do nowego legowiska wojowników, gdzie kocica wylizywała rany.
- Czszcz! - zawołał, kładąc przed nią piszczkę. - To dla ciebie! Jak się czujesz? Może pomóc z oparzeniami? Przynieść coś?
<Taniec?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz