*przed wygnaniem Nornicy*
Miał ochotę rzygnąć na widok mizdrzących się do siebie Ostróżki i Podniebnego Żurawia. Brat widocznie leciał na siostrę Konopi. Zachowywali się jak gołąbeczki. Romans wisiał w powietrzu, a kocur miał ochotę ciachnąć ich pazurami. Już sobie wyobrażał minę Konopi, gdy oznajmi jej, że będą rodziną.
— Tobie miłość też uderzyła na Porę Nowych Drzew? — spytała, odwracając wzrok od zakochanej parki.
Bocian skierował wzrok na dawną mentorkę. Zestarzała się to była pierwsza myśl kocura. Pamiętał doskonale ich wspólne szkolenie, które zostało przerwane przez bitwę z Klanem Nocy i późniejszą niewolę. Teraz Bocian sam był mentorem. Grusza nie przypominał jego z czasów młodzika i był łatwy w obejściu, z resztą dla lubiącego manipulacje białego, taki sługus był dużym plusem. Nostalgia zmrużyła oczy, czekając z czujnością na słowa wojownika. Ich relacja raczej była dobra. Bocian zjeżył sierść na spojrzenie zastępczyni.
— Nie lamp się jakbyś się zakochała. — mruknął biały, mierząc ją wzrokiem. Wolał żeby nie gapiła się w niego aż tak uważnie. Na jego słowa Nostalgia prychnęła, a jej spojrzenie nabrało chłodu.
— Nie zakochałam się, lisi bobku.
Wzruszył ramionami. Mu tam rybka, czy dawna mentorka miała kogoś na oku, czy też nie. Mało go to obchodziło. I tak pewnie się dowie, gdyż drzewa miały uszy, a on potrafił się między nimi poruszać zgrabnie i nieuchwytnie. Postanowił odpowiedzieć na zadane pytanie.
— Nie. Miłość jest dla słabych. — stwierdził.
Raczej nigdy nie będzie miał partnerki. Tak po prostu bywa. Bocian nie będzie na siłę szukał, skoro jego serce było zbyt nieczułe na przyjęcie do siebie kogoś. Poruszył koniuszkiem ogona.
— Muszę już iść. - miauknął do Nostalgii. Ominął zastępczynię i odbiegł w tylko sobie znanym kierunku. Jeszcze przez jakiś czas czuł odprowadzające go spojrzenie szylkretowej kotki.
Poczuł przy sobie ruch. W pierwszej chwili pomyślał, że to Konopia, ale do jego nosa wcale nie dopłynął znajomy zapach przyjaciółki. Zwrócił zielone ślepia w stronę Nostalgii, która wpatrywała się w pogrzeb dawnego rywala. Nie umiał rozpoznać emocji na jej pysku, mimo iż bardzo próbował. Zmrużył oczy ze zirytowaniem, zanim wypuścił ze świstem powietrze.
— Pewnie się cieszysz, że umarł. — miauknął ze spokojem w głosie Bocian. Owocniaki były świadome niechęci, a wręcz rywalizacji Nostalgii i Sokoła. Powodem była Szyszka do której szylkretka coś czuła. Szkoda, że się nie pozabijali. Byłoby chociaż zabawnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz