Śmierć Rzecznej Bryzy była zaskoczeniem dla wszystkich. Wojowniczka mimo wielu tragedii dobrze się trzymała. Przegrała jednak w walce z psem. Królicze Serce wspominał dobrze kuzynkę, której zdarzało się opiekować nim w dzieciństwie. Brakowało mu wojowniczki. Klanem Nocy wstrząsnął również strach o syna kotki - Jabłkową Łapę. Kocurek na szczęście się odnalazł. Był za młody żeby odejść polować z Klanem Gwiazdy. Poza tym wątpił żeby Rzeczna Bryza chciała śmierci jedynego kocięcia.
Królicze Serce siedział przy legowisku wojowników, przytulony bokiem do Zwinkowego Ogona. Skończyli posiłek i chcieli nacieszyć się sobą, korzystając z wolnego czasu. Odkąd oboje zostali mentorami, takie chwile były rzadkością. Niebieski kocur wypatrzył wśród pobratymców znajome futro Jabłkowej Łapy. Napiął niepewnie mięśnie. Powinien porozmawiać z uczniem. Znał przecież niestety dobrze jego ból. Sam stracił rodziców. Ból i tęsknota po ich stracie nigdy go nie opuszczą. Króliczek jednak był zbyt nieśmiały, żeby tak po prostu podejść i zagadać. Może syn Rzecznej Bryzy nie życzył sobie jego towarzystwa? Może chciał wszystko przetrawić w samotności?
— Co cię trapi? — Zwinka oczywiście wyczuła, że myślami gdzieś odbiegł i wcale nie chodziło o świat wyobraźni. Wlepiła w niego przenikliwe spojrzenie.
— Po prostu... sądzę, że powinienem z nim porozmawiać.
Zwinka poruszyła uszami. Wtuliła się w futro wojownika. Zamruczał i liznął ją po łebku.
— Nie mogę sobie wybaczyć, że w ciągu ostatnich księżyców, tak mało czasu poświęcałem Rzecznej Bryzie. Tylko raz odwiedziłem ją w żłobku. Ro-rozumiesz? Je-jeden r-raz. A teraz na-nawet nie m-mogę jej prze-przeprosić. — przełknął ślinę.
— To nie twoja wina. Rzeczna Bryza sama mogła wykazać trochę inicjatywy. — miauknęła wojowniczka. Nosem wskazała na ucznia. — Chcesz go poznać?
— Urósł. — uśmiechnął się lekko niebieski. Nie było za późno. Rzeczna Bryza chciałaby, żeby miał oko na jej syna. Na pewno dobrze go wychowała. Strata matki w tak młodym wieku, gdzie dopiero wkraczał w dorosłość, mogła jednak w późniejszym czasie nieść konsekwencje. — A jeśli nie będzie chciał ze mną rozmawiać?
— Nie dowiesz się póki nie spróbujesz.
Królicze Serce zauważył, że Orzechowa Łapa przestała rozmawiać z Jabłkową Łapą i odeszła w swoim kierunku. Uczeń został sam i była to odpowiednia okazja. Spojrzał na Zwinkę. Kotka kiwnęła głową, jakby wyczytując jego myśli.
— Będę najlepszym wujkiem.
Wojownik podniósł się na równe łapy. Pożegnał czule kotkę i ruszył w stronę młodzika, niepewnie stawiając łapy z każdym następnym krokiem. Jego myśli wirowały od wielu scenariuszy. W pewnym momencie miał ochotę się wycofać. Za późno... Jabłkowa Łapa zauważył, że do niego podchodzi i wbił w niebieskiego kocura wzrok.
— W-witaj, Jabłkowa Łapo. P-przykro mi z po-powodu śmierci Rzecznej Bry-bryzy. — zrobił chwilę przerwy. W jego ślepiach widać było współczucie. — Była dobrą kotką. Ja... Ja chcę żebyś wiedział, że masz mo-moje wspa-wsparcie. I gdybyś czegoś potrze-potrzebował, to ja... Ja ci zawsze pomogę. W końcu jesteśmy ro-rodziną.
<Jabłkowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz