- Tooo od czego zaczynamy? - Drobna Łapa trzepnął ogonem, a Mgiełka przełknęła głośno ślinę. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że powinna mieć jakiś plan szkolenia. Nie miała nic. Nawet pomysłu. Po prostu posiadała ucznia, ale totalnie nie wiedziała, jak się z nim obchodzić. W jej zwykle obojętnych oczach można było zobaczyć duży, a nawet ogromny cień przerażenia. Co miała w tej chwili zrobić? Zacząć od pokazywania ziół i omawiania ich właściwości, czy może od pokazania terenów i gdzie można znaleźć przydatne roślinki? Była w tym zielona. Próbowała sobie przypomnieć swoje szkolenie, ale to było tak dawno, a ona sama była tak przerażona, że w tej chwili było jej ciężko cokolwiek pamiętać. Strzepnęła nerwowo uszami. Musiała coś zrobić, więc ruszyła w kierunku wyjścia, dając też tym samym znak do wymarszu dla swojego nowego podwładnego. Postanowiła się odstresować na świeżym powietrzu, a tym samym pokazać uczniowi nieco terenów, gdzie bytują niezbędne ziółka.
***duży skip, czasy teraźniejsze***
Dużo się ostatnio pozmieniało, co nie podobało się Mglistemu Snu. Tyle zmian niemal w jednym momencie. To nie było dobre. Powinna mieć wywalone, ale nie potrafiła. Już wcześniej zaczynała zbaczać z dokładnie obranego kursu, jednak teraz była tak daleko od celu, że powrót był niemal niemożliwy. Nic nie szło po jej myśli. Nie mogła nic planować, przez co ostatnio chodziła jeszcze bardziej wściekła niż zazwyczaj. Nic nie było w stanie jej zadowolić, a czas płynął. Płynął tak nieubłaganie, jakby w ogóle nie liczył się z żyjącymi tutaj istotami. Nim się obejrzy, wszyscy odejdą, a ona razem z nimi. Po zaginięciu Porannej Zorzy nic nie było takie samo. To na niej teraz spoczywał obowiązek ogarniania tego wszystkiego. Tych medycznych spraw czasem potrafiło być tak wiele, a jej głowa była coraz bardziej przemęczona. Czasem niemal czuła, jak w środku eksploduje. Ta presja była nieznośna. Jak Poranna Zorza to znosił? Tak bardzo za nim tęskniła... Brakowało jej tego gbura. Było tutaj bez niego tak pusto... W dodatku ten zostawił wszystko na jej głowie. Jak on mógł być aż tak bardzo samolubny? Była na niego wściekła jak na wszystkich ostatnio. Musiała dorosnąć. Wcześniej wydawało jej się, że to już dawno nastało. W końcu kierowała się słowami Imbira, jednak to nie było wszystko. Wtedy tak naprawdę jeszcze nic nie wiedziała o życiu. Czasem, jak patrzyła na Smutną Ciszę, która stała się jej asystentką, powoli zaczynała rozumieć jej smutne oczy, których ta czasem nie potrafiła ukryć. To życie było smutne... Siedziała na skraju legowiska, jak kiedyś, gdy jeszcze był z nią były mentor, co dodatkowo ją przytłaczało. Jednak teraz sama posiadała ucznia, z którym co prawda nie umiała do końca postępować, ale już wychodziło jej to lepiej niż kiedyś. Plus jeszcze był taki, że ten był jej podwładnym, ale na ostatnim zgromadzeniu medyków pokazał, że mógłby też robić za ochroniarza. Nie tak, że go potrzebowała, ale jednak zawsze lepiej jest mieć kogoś po swojej stronie. Tak na nagły przypadek. Podwójna korzyść. Zachciało jej się przejść. Nie przejmowała się, że jak na Porę Zielonych Liści było mało przyjemnie, chciała się stąd wyrwać, a to ona tu przecież dowodziła. W sumie teraz do głowy przyszedł jej pewien pomysł. Skoro tu dowodziła, znaczy, że mogłaby pomyśleć nieco o wystrojeniu jakoś wnętrza tego pnia. Byłoby znacznie przyjemniej... Coś będzie musiała wymyślić, jednak teraz zamierzała udać się ze swoim uczniem po zioła. Przypomniała sobie, że zleciła Drobnej Łapie posortowanie roślinek. Westchnęła. Trudno, razem dokończą to później, albo może Smutna Cisza się tym zajmie, gdy zobaczy rozwalone ziółka. Ciężko było stwierdzić. Wstała i udała się do wnętrza legowiska medyków.
- Młody, chodź idziemy - kątem oka lustrowała otoczenie, szukając asystentki, jednak jej nie znalazła. Gdzie znów ją wywiało? Według Mgiełki czasem ta się dziwnie zachowywała, ale gdyby tak spojrzeć, Mglisty Sen też nie była normalna. Spojrzała na Drobną Łapę, który do niej podszedł.
- Gdzie idziemy? Jeszcze nie skończyłem-
- I nie skończysz teraz. Potem zrobimy to razem, o ile Smutna Cisza nas nie uprzedzi. Idziemy po zioła. - odparła nieco obojętnie, co trochę ukłuło ją w serduszku. Nie wiedzieć czemu nie chciała być oschła dla dawnego Kaczorka. - Zaprowadź nas tam, gdzie rośnie duża ilość Trybuli - trochę milej dodała. W zasadzie zioło wybrała ot tak od niechcenia, po prostu musiała gdzieś pójść, a przy okazji sprawdzi wiedzę podwładnego. - A po drodze opowiedz mi o jej właściwościach. - Była pewna, że Drobna Łapa to wszystko wie, w końcu już jakiś czas uczył się u jej boku, jednak nie zaszkodzi, jak przypomni sobie tę wiedzę.
<Drobna Łapo? Wybacz za gniota i że to tak długo trwało... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz