Jej przyjaciółka dorobiła się kociąt. I nie można powiedzieć, że Tańcząca nie cieszyła się z tego powodu, jednak... Teraz przez następne kilka księżyców szylkretka bedzie uziemiona i nie będzie mogła wychodzić z białą na polowania!
Mimo wszystko kotka postanowiła w końcu odwiedzić zastępczynię w żłobku. Ot, zanieść jej coś do jedzenia, ewentualnie zamienić parę słówek i tyle. Nic więcej. Nie zamierzała zagłębiać się w poznawanie jej pociech, albo, brońcie Gwiezdni, zabawę z nimi.
Wracając z samotnego polowania, zatrzymała więc w pysku jednego wróbla, właśnie dla Berberys. Skierowała powoli swoje kroki do kociarni. Wchodząc, usłyszała jednak jej miarowy oddech, i już wtedy była pewna, że śpi. Nie pozostało jej więc nic innego, jak oddanie piszczki Makowemu Kielichowi. No trudno, do Berberysowej Bryzy zajrzy kiedy indziej.
Już zmierzała ku wyjściu, kiedy zaczepił ją któryś z kociaków.
- Ciociu! - zawołało kocię.
Westchnęła z niezadowoleniem. Odwróciła się niechętnie w jego stronę. Nie mógł dać jej spokoju?
- Ta gruba pani jest niemiła. Dlaczego ona jest gruba? Skąd masz tego wróbla? Czemu ja nie mam piór? Jak masz na imię? Jesteś wojowniczką? A wiesz, że ja jestem piękny? Widzisz jaki jesteś cudowny, najlepszy? No bo jestem! Opowiesz mi coś? Pobawimy się? - zalał zdezorientowaną kotkę lawiną pytań.
No nie! Ten dzieciak chyba sobie nie myśli, że Tańcząca będzie go zabawiać!
- A nie mogę iść? - mruknęła jedynie.
Kociaka widocznie nie satysfakcjonowała taka reakcja.
- Nie! Chcę znać odpowiedzi na wszystkie pytania! - żachnął się.
- Wszystkie...?
- Oczywiście!
Czyli, nie żartował. Nie da jej spokoju, dopóki faktycznie mu nie odpowie. Vanka westchnęła ociężale i usiadła, gdyż odpowiedź zapewne zajmie jej chwilę.
- A więc... Ta pani jest gruba, gdyż będzie miała kocięta. Wróbla upolowałam sama, a ty nie masz piór, bo jesteś kotem, a nie ptakiem. Tacy już jesteśmy stworzeni. Mam na imię Tańcząca Pieśń i tak, jestem wojowniczką. Nie, nie wiem że jesteś piękny, ani nie widzę jaki jesteś cudowny. Właściwie to nic nie widzę - skwitowała i ze zdziwieniem zauważyła, że zapamiętała wszystko, pomijając pytania o zabawie i opowieściach. A w życiu, nie będzie się bawić z tym kociakiem!
Na szczęście Szczawik, przynajmniej na chwilę obecną, nie zwrócił uwagi na brak odpowiedzi na ostatnie dwa pytania.
- Jak to: nic nie widzisz? - zaciekawił się.
- Normalnie. Jestem... Jak by to ładnie ująć? Ślepa?
- Nic a nic? - dopytywał się.
- Nic a nic. Jest mi dana bezkresna nicość przed oczami do końca życia.
Miała tylko nadzieję, że teraz kociak da jej spokój. Oby nie zaczął wymyślać jakichś dziwnych sposobów na upewnienie się, czy czarna na pewno mówi prawdę o swoim upośledzeniu.
<Szczawik? Pomęczysz jeszcze ciocię?>
Mimo wszystko kotka postanowiła w końcu odwiedzić zastępczynię w żłobku. Ot, zanieść jej coś do jedzenia, ewentualnie zamienić parę słówek i tyle. Nic więcej. Nie zamierzała zagłębiać się w poznawanie jej pociech, albo, brońcie Gwiezdni, zabawę z nimi.
Wracając z samotnego polowania, zatrzymała więc w pysku jednego wróbla, właśnie dla Berberys. Skierowała powoli swoje kroki do kociarni. Wchodząc, usłyszała jednak jej miarowy oddech, i już wtedy była pewna, że śpi. Nie pozostało jej więc nic innego, jak oddanie piszczki Makowemu Kielichowi. No trudno, do Berberysowej Bryzy zajrzy kiedy indziej.
Już zmierzała ku wyjściu, kiedy zaczepił ją któryś z kociaków.
- Ciociu! - zawołało kocię.
Westchnęła z niezadowoleniem. Odwróciła się niechętnie w jego stronę. Nie mógł dać jej spokoju?
- Ta gruba pani jest niemiła. Dlaczego ona jest gruba? Skąd masz tego wróbla? Czemu ja nie mam piór? Jak masz na imię? Jesteś wojowniczką? A wiesz, że ja jestem piękny? Widzisz jaki jesteś cudowny, najlepszy? No bo jestem! Opowiesz mi coś? Pobawimy się? - zalał zdezorientowaną kotkę lawiną pytań.
No nie! Ten dzieciak chyba sobie nie myśli, że Tańcząca będzie go zabawiać!
- A nie mogę iść? - mruknęła jedynie.
Kociaka widocznie nie satysfakcjonowała taka reakcja.
- Nie! Chcę znać odpowiedzi na wszystkie pytania! - żachnął się.
- Wszystkie...?
- Oczywiście!
Czyli, nie żartował. Nie da jej spokoju, dopóki faktycznie mu nie odpowie. Vanka westchnęła ociężale i usiadła, gdyż odpowiedź zapewne zajmie jej chwilę.
- A więc... Ta pani jest gruba, gdyż będzie miała kocięta. Wróbla upolowałam sama, a ty nie masz piór, bo jesteś kotem, a nie ptakiem. Tacy już jesteśmy stworzeni. Mam na imię Tańcząca Pieśń i tak, jestem wojowniczką. Nie, nie wiem że jesteś piękny, ani nie widzę jaki jesteś cudowny. Właściwie to nic nie widzę - skwitowała i ze zdziwieniem zauważyła, że zapamiętała wszystko, pomijając pytania o zabawie i opowieściach. A w życiu, nie będzie się bawić z tym kociakiem!
Na szczęście Szczawik, przynajmniej na chwilę obecną, nie zwrócił uwagi na brak odpowiedzi na ostatnie dwa pytania.
- Jak to: nic nie widzisz? - zaciekawił się.
- Normalnie. Jestem... Jak by to ładnie ująć? Ślepa?
- Nic a nic? - dopytywał się.
- Nic a nic. Jest mi dana bezkresna nicość przed oczami do końca życia.
Miała tylko nadzieję, że teraz kociak da jej spokój. Oby nie zaczął wymyślać jakichś dziwnych sposobów na upewnienie się, czy czarna na pewno mówi prawdę o swoim upośledzeniu.
<Szczawik? Pomęczysz jeszcze ciocię?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz