Im dłużej wpatrywał się w piórko, tym bardziej żółte ślipie stawało się pełne łez. Słysząc te wszystkie miłe słowa, nie chciał wierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Że ktoś szczerze go tak chwali. Że dla kogoś naprawdę jest taki fajny.
— Pobawimy się kiedyś? — zapytała mała Plusk, wpatrując się w niego z nadzieję.
Czuł jak gula w gardle mu rośnie. Po raz pierwszy od dawna był taki... szczęśliwy?
— Jasne! — odkrzyknął od razu, zaskakując kotkę. — Z-znaczy się... c-chętnie — miauknął speszony.
Szylkretka się uśmiechnęła.
— To super! — mruknęła wesoło i pobiegła do taty.
Pigwa obserwował jak razem idą do kociarni, gdzie Śledziowe Futro wita je czułym liźnięciem w czoło. Jak kociaki wesoło się ganiają bawiąc, a rodzice ze splątanymi kitami wpatrują się w swoje kociaki z uśmiechem. Im dłużej się im przyglądał tym bardziej zazdrościł małej Plusk. Miała mamę i tatę, którzy się kochali i do niej przyznawali. Roześmiane rodzeństwo, które bawiło się z nią każdego dnia. Arlekin tak strasznie żałował, że nie mógł urodzić się jako kociak Śledziowego Futra i Szakłakowego Cienia. Chciał być dla kogoś ważny, a nie czuć się ciągle nie potrzebnym. Pojedyncza kropla spłynęła z polika kocurka. Szybko otarł zdrowe ślipie. Spojrzał na podarunek od koteczki. Białe piórko faktycznie było śliczne, choć nie mógł się zgodzić, że tak jak on. W końcu był paskudny. Plusk była kociakiem i po prostu tego nie zauważała. Delikatnie podniósł piórko, nie chcąc uszkodzić cennego podarunku. Nie wybaczyłby sobie gdyby go zniszczył.
* * *
Przyczajony za korzeniem wypatrywał czarno-rudej sylwetki. Łosoś i Rzeka bawiły się przed żłobkiem, lecz Pigwowa Łapa nigdzie nie widział Plusku. Rodzeństwo zajęte sobą nawet nie zwracało na niego uwagi. I dobrze, tak to już dawno by go tutaj nie było. Dreptając nerwowo łapkami w miejscu zastanawiał się, czemu kotka jeszcze nie wyszła ze żłobka. Był w końcu ładny dzień. Słońce przyjemnie prażyło w grzbiet, a jej rodzeństwo bawiło się przed kociarnią. Więc gdzie byla Plusk? Przez łeb biało-czarnego zaczęły przechodzić czarne myśli. A co jeśli kociak tak się przestraszył jego historii, że teraz bała się z nim spotkać? Albo Śledziowe Futro uznała go za niewłaściwe towarzystwo i zabroniła jej się z nim bawić?
— Pigwowa Łapo, co tu robisz? — nawet nie zauważył przez to wszystko Szakłakowego Cienia.
Liliowy kocur przyglądał mu się lekko niepewnie. Pewnie wyglądał upiornie.
— J-ja c-chciałem się s-spotkać z Plusk — wymamrotał cicho.
Wojownik uniósł brwi. Jego pysk nabrał całkiem neutralny wyraz.
— Mógłbyś powtórzyć? — poprosił Szakłakowy Cień, a jego pomarańczowe ślipia spoczęły na siostrzeńcu.
Pigwa poczuł jak nerwowy dreszcz przechodzi mu po grzbiecie.
— G-gdzie jest P-plusk? — zapytał, wbijając wzrok w łapy.
— A nie ma jej tu? — zapytał zdziwiony i zajrzał do kociarni.
Zamiast partnerki ujrzał tam Oszroniony Płatek, która na widok kocura zerwała się na cztery łapy.
— W-witaj — miauknęła cicho, uciekając wzrokiem.
Szakłakowy Cień rozejrzał się po żłobku po czym jego wzrok spoczął na niskiej kotce.
— Witaj, Oszroniony Płatku — przywitał się z kotką uprzejmie. — Gdzie jest Śledziowe Futro i Plusk?
Starsza kotka speszona, okryła się szczelnie ogonem. Pigwa przyglądał się jej zdziwiony. Mało kto bał się Szakłakowego Cienia, który wręcz emanował życzliwością.
— J-jest u-u Słod-dkiego Języka — wyjąkała cicho, skulona.
Wojownik widząc, że jego obecność krępuje kotkę, podziękował jej i wyszedł z kociarni. Podszedł do spoglądającego na niego ukradkiem Pigwy.
— Są u medyka — oznajmił mu, siadając. — Jak chcesz możemy razem poczekać na ich powrót — zaproponował.
Pigwowa Łapa na myśl o siedzeniu w niezręcznej ciszy, pokręcił łebkiem. Zerwał się na łapki i odmaszerował kawałek.
— P-przyjdę kiedy indziej — miauknął niepewnie, kierując się w stronę legowiska uczniów.
— Są u medyka — oznajmił mu, siadając. — Jak chcesz możemy razem poczekać na ich powrót — zaproponował.
Pigwowa Łapa na myśl o siedzeniu w niezręcznej ciszy, pokręcił łebkiem. Zerwał się na łapki i odmaszerował kawałek.
— P-przyjdę kiedy indziej — miauknął niepewnie, kierując się w stronę legowiska uczniów.
* * *
Pigwowy Kieł siedział samotnie nad wodą, wpatrując się w swoje odbicie. Był taki paskudny. Jego zaślepione oko wyglądało, jakby nie żył od księżyców, a wystające kły nie dodawały mu uroku. Na dodatek lekko wydłużony pysk zdawał się podkreślać te wady. Poczuł jak łzy gromadzą się w zdrowym oku. Szybko starł je łapą. Nic dziwnego, że nie miał przyjaciół. Każdy by się wstydził pokazywać z nim publicznie.
— Pigwowy Kle? — usłyszał za sobą znajomy głos.
Odwrócił się i ujrzał spoglądającą na niego Plusk. Przez te wszystkie wydarzenia jakoś nie mieli specjalnie czasu na siebie wpaść. Speszony spuścił wzrok. Ją też zawiódł, pomimo tego że była dla niego taka miła. Mieli się razem pobawić, a on za bardzo bał się znów czekać jak głupi. Na pewno teraz nienawidziła go za to. W końcu ją zawiódł. Zawiódł ją jak wszystkich. Kotka podeszła do niego i zdawała chcieć coś powiedzieć, ale Pigwa uprzedził ją.
— P-przepraszam — miauknął, a łzy mimowolnie wypełniły zdrowe ślipie. — P-przepraszam, że i-i ciebie zawiodłem — zachlipał żałośnie. — P-przepraszam, że j-jestem taki beznadziejny...
<Plusk?>
Pigwuś, nie płacz :c
OdpowiedzUsuńBABY, NOO. PLUSK CIE WYTULI
OdpowiedzUsuń<3
Usuń