*po bitwie*
- Nie wiesz jak się martwiłam! - Brzoskwinka przytuliła się do niego. - To takie niesprawiedliwe, że nie poszłam z wami! Pokazałabym na co mnie stać! Wtedy na pewno by mnie mianowali już na wojownika i miałabym cię przy okazji na oku.
- Wiem, wiem... bardzo niesprawiedliwe - zgodził się z nią, choć w głębi cieszył się, że kotka została wybrana do pilnowania obozu.
- Jesteś ranny? - Obejrzała go z każdej strony, zmartwiona.
- To tylko płytkie zranienia. Zaraz udam się do Słodkiego Języka. - zapewnił ją, choć tak naprawdę, chciał jeszcze pomóc wojownikom w pracy, która ich czekała.
Brzoskwiniowa Łapa spojrzała na niego. Pod jej wzrokiem poczuł się jak mały kociak. Czyżby mu nie wierzyła? Zrobił skruszoną minę i otarł się o jej bok.
- Wszystko będzie dobrze. Co tak mnie mordujesz wzrokiem?
- Idziesz do Słodkiego Języka, teraz. - Popchnęła go w stronę wyjścia.
- Ale... - Chciał jakoś wybrnąć z tej nieciekawej sytuacji.
- Idziesz. Już!
Westchnął i dał się poprowadzić kotce w stronę legowiska medyka. Tam Słodki Język opatrzyła mu rany z dziwnym wyrazem pyska. Był ciekaw, co się stało, że kotka była w tak złym nastroju. Zawsze emitowała przyjazną energią.
- Gotowe - prychnęła, idąc zając się kolejnym wojownikiem.
Szybko opuścił to miejsce, aby nie dostać z niewiadomych przyczyn po łbie i podszedł do Brzoskwiniowej Łapy.
- Idę pomóc w budowie legowisk - Polizał ją w policzek i nie czekając na jej sprzeciw, pognał po budulec.
Na szczęście kotka nie ruszyła za nim, więc mógł ze spokojem zająć się pracą. Chwycił mech w pysk i ruszył w kierunku, w którym były przetrzymywani jeńcy.
-Wiesz, że możesz odpocząć — Usłyszał obok głos zastępcy — Niech ten leniwy bobek też coś zrobi - Aroniowy Podmuch wskazał na Bobrzą Kłodę, leżącego sobie, tak jak zawsze na ziemi.
Opuścił mech, aby odpowiedzieć wujkowi, kiedy to dostrzegł kocię, tak bardzo przypominającego Bobrzą Kłodę, że nie mógł pozbyć się dziwnego wrażenia, że ci dwaj muszą być ze sobą spokrewnieni. Nawet rozkład fałd tłuszczu się zgadzał!
- Aroniowy Podmuchu, czy ty też to widzisz? - zapytał niepewnie, nadal nie mogąc uwierzyć w to co widział.
- Myślisz... Myślisz, że to może być jego...? - mruknął pod nosem zastępca, przyglądając się tej dwójce.
Jesionowy Wicher raz jeszcze ocenił wygląd tych dwóch i nie mógł zaprzeczyć. To było doskonale widać!
- Myślę, że tak... Są niemal identyczni! - Podszedł powoli do kociaka. - Hej? Znasz swojego tatę?
Kociak spojrzał na niego robiąc wielkie oczy.
-Przyniosłeś coś do jedzenia? Jestem mega głodny. Daj coś. Zjem cokolwiek! Umieram z głodu! - zapiszczał.
Oceniając stan kocięcia wątpił, że był umierający. Wyglądał wręcz na dobrze odżywionego i to aż za bardzo.
- Nie przyniosłem nic do jedzenia - wyznał małemu.
- Jak to?! Przynieś jeeeeśśććć! JESTEM GŁODNY!
-Ktoś mówił o jedzeniu? - odezwał się Bobrza Kłoda, a widząc czekoladowego, zwrócił się do niego. - Jesionowy Wichrze, jak idziesz po posiłek to mi również coś przynieś! Umieram z głodu!
Wojownik kiwnął łbem i szybko się wycofał w stronę Aronii. Nie miał już żadnych wątpliwości.
- Słyszałeś ich? - Wskazał ogonem na tą dwójkę. - To musi być jego. Nie sądziłem, że taki leń jest w stanie zdradzić klan. On ledwo wstaje na treningi z własnym uczniem, a co dopiero zrobić kociaki i to kotu z obcego klanu! - Pokręcił oburzony głową.
- Najwidoczniej jeszcze wiele rzeczy o nim nie wiemy... - Aroniowy Podmuch nie spuszczał wzroku z tej dwójki.
- Myślisz, że to jeden z tych zdrajców, o których mi mówiłeś?
<Wujku?>
No tak xD
OdpowiedzUsuń