Najbardziej polubił Modrzewika, który zdawał się być najbardziej w porządku z rodzeństwa. Nie, że reszta nie była, ale… cóż, z Krecikiem nikt nie chciał się bawić (Wróbelek zawsze stawał w jego obronie), Sarenka była strasznie nieśmiała, a Sówka… Sówka lepiej dogadywała się (czy raczej nie robiła tego wcale) z Borsuk (buremu było głupio, ale tak prawdę mówiąc to cieszył się, że siostra znalazła sobie nowy obiekt do dręczenia. Oczywiście przerywał jej kiedy tylko mógł, za co sam często obrywał, ale tak jakoś… było mu lżej.)
- Podzielimy się na dwie grupy. Każda zbuduje swój obóz z mchu, a potem… będziemy się rzucać mchem!
- Rzucać mchem? Nie prościej walczyć? - Borsuk jak zwykle musiała mieć swoje zdanie.
- No tak, żeby było fajniej - wyjaśnił.
- Ale czad! - miauknął Modrzewik. - To jak się dzielimy?
- Ale na co? - zapytał Krecik, patrząc na brata ze zdziwieniem. Odpowiedziało mu chóralne ciężkie westchnięcie.
- Tak, żeby ten mysi móżdżek nie był z nami - mruknęła Borsuk. Sówka już otwierała pyszczek, żeby zacząć się z nią kłócić, ale bura wytoczyła argument, na który do tej pory nikt nie znalazł dobrej riposty - To w końcu wasz brat.
Zapadła niemiła cisza.
- Ale was jest mniej - miauknął Modrzewik, rozpoczynając tradycyjną sprzeczkę. Niezadowolone głosy rozległy się ze wszystkich stron.
- W taki sposób nigdy nie zaczniemy - stwierdził, bardziej nawet do siebie, Wróbelek. - Ja mogę być z Krecikiem.
Czarny posłał mu nieobecny uśmiech i kocurek był prawie pewny, że i tak nie wiedział, o co chodzi. Nie miało to większego znaczenia. Nie chciał, żeby było mu przykro, a jak się tak zastanowić, to Krecik wcale nie był taki zły. Może i potrzebował dłuższej chwili żeby coś załapać, ale to nie sprawiało, że powinno się być dla niego niemiłym. W to właśnie wierzył Wróbelek.
Skowronek stanęła za bratem. Chcąc nie chcąc, Borsuk zrobiła to samo. W końcu byli rodzeństwem.
Drużyny wydawały się już ustalone, teraz wystarczyło wyznaczyć miejsce każdej z nich, i…
- Ja też chciałem z tobą być - miauknął Modrzewik.
- Możemy się później zmienić. - Wróbelek uśmiechnął się do burego. W odpowiedzi otrzymał szeroki uśmiech.
- Wy pójdziecie tam - wskazał drugi kąt kociarni przeciwnikom - a my zostaniemy tu.
***
- Tata! - miauknął radośnie. - Dokończymy następnym razem? - zwrócił się do reszty kociaków. Nikt się nie sprzeciwił, więc bez wyrzutów sumienia, pobiegł do kocura.
Wilcze Serce nawet nie zdziwił się, że żłobek wyglądał jak po bitwie. Przytulił swoje dzieci i odpowiedział na powitanie dzieci Łasicy.
- Rozumiem, że nie można tu sprzątać? - zapytał, rozbawiony. Cała siódemka energicznie pokiwała łebkami. - No dobrze, przekażę uczniom. Dobrze, że Cętka tego nie widzi - mruknął do siebie, uśmiechając się lekko. Wykazywała dużo mniej zrozumienia dla kocięcych pomysłów niż on.
- Co powiecie na mały spacer? - zapytał swoje pociechy. Na odpowiedź nie musiał długo czekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz