*przed wojną*
Szybko przebierając łapami, uciekał jak najdalej mógł. Łeb rozglądał się bacznie w nadziei, że nie wyłapie czekoladowego futra. Łapy uderzały o zimne kamienie, by po chwili znów wbić się w powietrze. Musiał wymknąć się drugim wyjściem. Wiedział, że ucieczka przez Jesionkiem to nie lada wyzwanie. W końcu już raz go znalazł. Teraz musiał być od niego mądrzejszy...
— Tylko jak, on jest wojownikiem, a ja nic nie umiejącym uczniem — zapytał sam siebie, wpatrując się w wyspę.
Ruszył pędem w stronę lasu. Sam nie wiedział czemu uciekł. Nie powinien, rzucał tak na siebie jedynie kolejne podejrzenia. Jednak coś głęboki w nim kazało mu uciekać jak najdalej się da. Porzucić klan i wszystko co zna dla podróży w nieznane. Nic go nie trzymało w tym klanie. Matka nie żyła, ojciec go nie kochał. Nie miał przyjaciół, sam odrzucił wszystkich. Więc czemu nadal zamieszkiwał Klan Nocy?
Nagły ćwierkot wyrwał go z zamyśleń. Ptak o nieznanym imieniu usiadł na zimowym dębie. Spoglądał na niego z obojętnością. Jakby zupełnie nie bał się swojego naturalnego wroga. Pigwa mógł przyrzec ze w spojrzeniu ptaka dostrzegł pogardę. Zaskoczony wycofał się. Futro automatycznie zjeżyło się na karku.
— Tu jesteś — mruknął zmęczony ganianiem za nim Jesionowy Wicher.
Pigwowa Łapa zdawał się nie zauważać wojownika. Wpatrzony w ptaka zastanawiał się czy to nie jest znak od Gwiezdnych. Znak jego klęski.
— Ale straszne ptaszysko — stwierdził wojownik. — A sio! Sio! — krzyknął na niezlęknionego ptaka.
Ten przechylił łeb, posyłając Pigwie ostatnie spojrzenie po czym odleciał. Zdezorientowany kocurek spojrzał z wyrzutem na Jesionowy Wicher.
— C-czemu to zrobiłeś? — zapytał, starając się ukryć smutek w głosie.
Jego szansa porozumienia się z przodkami została przegnana przez Jesionka.
— Co? — mruknął zdziwiony wojownik. — To był tylko ptak, Pigwowa Łapo — miauknął, obserwując dawnego przyjaciela.
Pod bacznym wzrokiem niebieskich ślip Pigwa położył uszy.
— Może przed rozmową z Deszczową Gwiazdą powinna obejrzeć cię Słodki Język — stwierdził Jesionowy Wicher.
Uczeń nie protestował. Parę ziaren maku jeszcze nigdy mu nie zaszkodziło.
* * *
Po epizodzie z Deszczową Gwiazdą Pigwowy Kieł nadal był na baczności. Wiedział, że Jesionowy Wicher nie jest głupi i że fakt, iż Pigwa był przy obu tajemniczych śmierciach nie był mu obojętny. Przynajmniej tak wmawiał sobie młody wojownik. Pomimo że miał świadomość, że Jesionek nic na niego nie ma, podobnie jak pozostali, i tak w głębi ducha panikował.
— Pigwowy Kle — rozległ się głos za nim.
Przestraszony aż podskoczył. Czując za sobą kota, odwrócił się speszony. Jeden z synów Deszczowej Gwiazdy przyglądał się mu. Kocur mimowolnie zadrżał. Widział w nim byłego lidera pomimo kurduplowatego wzrostu ucznia Jesionowego Wichru.
— T-tak? — miauknął.
Bycie nachodzonym przez ucznia pana wspaniałego nie wróżyło nic dobrego.
— Zaraz się potkniesz o tą gałąź — poinformował go biało-rudy.
Zdezorientowany tą informacją, wojownik spojrzał przed siebie. Uczeń miał rację. Zaskoczony spojrzał na niego. Czemu postanowił mu pomóc? Czyżby to była nowa taktyka Jesionowego Wichru? Kazał biało-rudemu zaprzyjaźnić się z nim, by móc później szantażem emocjonalnym wyciągnąć z niego informacje? Albo liczył, że na widok syna zmarłego Pigwa się złamie?
— D-dzięki — wymamrotał cicho, stawiając krok do tyłu.
Co powinien teraz zrobić? Pozwolić myśleć Jesionkowi, że nie rozgryzł jego taktyki?
— J-jestem Pigwowy Kieł — przedstawił się uczniowi, unosząc przyjaźnie ogon.
Ten uniósł zdziwiony brwi.
— Przecież to wiem — miauknął, przyglądając się mu kocurek.
Pigwa upuścił speszony uszy. Nawet przed uczniem potrafił się zbłaźnić.
— O tu jesteś Jaskrowa Łapo — mruknął Jesionowy Wicher, podchodząc do nich. — Musimy iść na patrol.
Widząc stojącego obok Pigwę na jego pysku pojawiła się nieodgadniona emocja.
Czyżby coś nie szło z jego planem?
Dziwna radość wypełniła Pigwowego Kła.
— M-mogę d-dołączyć do was? — zapytał zadziwiając sam siebie.
— Pigwowy Kle — rozległ się głos za nim.
Przestraszony aż podskoczył. Czując za sobą kota, odwrócił się speszony. Jeden z synów Deszczowej Gwiazdy przyglądał się mu. Kocur mimowolnie zadrżał. Widział w nim byłego lidera pomimo kurduplowatego wzrostu ucznia Jesionowego Wichru.
— T-tak? — miauknął.
Bycie nachodzonym przez ucznia pana wspaniałego nie wróżyło nic dobrego.
— Zaraz się potkniesz o tą gałąź — poinformował go biało-rudy.
Zdezorientowany tą informacją, wojownik spojrzał przed siebie. Uczeń miał rację. Zaskoczony spojrzał na niego. Czemu postanowił mu pomóc? Czyżby to była nowa taktyka Jesionowego Wichru? Kazał biało-rudemu zaprzyjaźnić się z nim, by móc później szantażem emocjonalnym wyciągnąć z niego informacje? Albo liczył, że na widok syna zmarłego Pigwa się złamie?
— D-dzięki — wymamrotał cicho, stawiając krok do tyłu.
Co powinien teraz zrobić? Pozwolić myśleć Jesionkowi, że nie rozgryzł jego taktyki?
— J-jestem Pigwowy Kieł — przedstawił się uczniowi, unosząc przyjaźnie ogon.
Ten uniósł zdziwiony brwi.
— Przecież to wiem — miauknął, przyglądając się mu kocurek.
Pigwa upuścił speszony uszy. Nawet przed uczniem potrafił się zbłaźnić.
— O tu jesteś Jaskrowa Łapo — mruknął Jesionowy Wicher, podchodząc do nich. — Musimy iść na patrol.
Widząc stojącego obok Pigwę na jego pysku pojawiła się nieodgadniona emocja.
Czyżby coś nie szło z jego planem?
Dziwna radość wypełniła Pigwowego Kła.
— M-mogę d-dołączyć do was? — zapytał zadziwiając sam siebie.
<Jesionku?>
Hej, jestem tutaj nowa i wcześniej nie czytałam tutaj opowiadań. Mógłby mi ktoś wyjaśnić o co chodzi z tym „epizodem z Deszczową Gwiazdą”? On go zabił czy co? xd Z góry dziękuję za odpowiedź
OdpowiedzUsuńpies rozszarpał deszczową gwiazde przy pigwie, a potem jeszcze żyjącego zakopał dwunożny (choć o tym pigwa nie wiedział). pigwa nic nie zrobił, nie próbował pomóc liderowi, tylko obserwował wszystko i jeszcze skłamał, że dwunogi porwały lidera
Usuń