Słodki Język miała dosyć słuchania o tym, jakoby Lisia
Gwiazda sprowokował atak na Klan Lisa. Chciała, by Pstrąg lepiej dobierała
strażników do pilnowania wyspy i dała im przynajmniej jakieś dodatkowe zajęcia,
chociażby sto okrążeń wokół niej, bo widocznie zbyt bardzo się komuś nudziło.
Oczywiście pomijając fakt, iż cały ten teatrzyk był kompletnie niepotrzebny,
Lisiaki i tak nie poradziłyby sobie z pełnym sił obozem. Ponadto każde
wyłowione przez nią uchem zdanie, które zawierało oszczerstwa na temat jej boy’a,
wywoływało u kotki padaczkę. Coraz bardziej pałała nienawiścią do liderki, nie
miała żadnego powodu do utrzymywania szacunku względem niej, nawet jeśli
chciałaby jakiś posiadać.
Przyjrzała się uważnie więzieniu „wroga”, powoli go przy tym
obchodząc. Nie wyglądało według niej zbyt korzystnie, chciała wiedzieć, jak
wszyscy się tam mieszczą.
- Naprawdę? Takie małe i niedbałe? Niech zgadnę kto, tak
ładnie kazał zaaranżować przestrzeń, Pstrągowa Gwiazda? – Prychnęła w kierunku
Borsuka i Płotki.
- Hej, jak coś ci tutaj nie pasuje, to możesz się wynosić.
Nikt nie zmusza cię do stania tutaj i próbowania nieudolnie olśnić innych swoim
blaskiem. – Syknęła bura szylkretka w odpowiedzi.
- Y-y, tak właśnie… - Swoje dwa grosze postanowił wtrącić też i kocur, wyraźnie zdezorientowany zaistniałą sytuacją, a także z lekka
poirytowany zakłóceniem jego smacznego snu. Sądził, że był słodszy niż Medyczka
(bo wiadomo, że haha, Słodki Język). – Poza tym nie mieliśmy czasu zbudować
lepszego.
Tak naprawdę z legowiskiem wcale nie było, aż tak źle.
Słodka popadała pomału w małą paranoję i wyolbrzymiała wszystko, co tylko było
powiązane z jej byłą przyjaciółką.
Dwójka Wojowników doprowadziła do tego, że perska się
zjeżyła. Ostatnio uważała, że każda osoba, z którą ma do czynienia, stała się
oschła i opryskliwa. Podświadomie chciała już rozmawiać ze wszystkimi
normalnie, lecz nie pozwalała jej na to duma i przekonania, a twardo trzymała
się tych dwóch rzeczy. Otrzepała więc futro, wzięła kilka głębokich wdechów i z
gracją ominęła parę kotów, wchodząc do gniazdka.
Od razu wyczuła charakterystyczną woń, a widok Lisiaków
tylko nasilił jej wrażenia. Rozejrzała się wokół siebie, wyszukując pewnej osoby.
Zauważyła przy tym, że większość kotów siedzi bezczynnie bez nadziei,
niemiłosiernie się nudząc, a mniejszość lustruje ją wzrokiem z gotowością do
ataku.
Musiała porzucić cały stres i pójść dalej, gdyż nie miała za
wiele czasu. Tak naprawdę Przywódczyni nie wysyłała jej do tego miejsca, więc
marnie byłoby, gdyby tutaj akurat wpadła. Słodki Język widziała tę nieufność w
oczach Pstrąg, bura bała się, że Medyczka była zdolna do spiskowania z wrogiem.
W sumie to nie bardzo się myliła.
Uzdrowicielka nigdzie nie dostrzegła czekoladowej. Czyżby
Iskra nie żyła? Nie wierzyła w to. To nie mogła być prawda. Słodka nie
rozumiała do końca dlaczego, tak przejmowała się osobą, z którą w sumie nie
zamieniła jakoś wielu słów, ale i tak przysięgła sobie, że nie daruje nikomu ze
swego klanu takiej zbrodni, jeśli naprawdę się jej dopuścił. Chyba naprawdę z
godziny na godzinę, coraz bardziej potrzebowała pomocy psychologicznej. Kto wie,
co następnego ją dotknie. Dwubiegunowość?
Podczas kiedy biła się z myślami, jakiś więzień zaczął
głośno wołać o pomoc. Wskazywał łapą na śnieżnobiałego ucznia. Co mu dolegało?
- Co z nim? – Podbiegła do nich.
<Bocianowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz