Nigdy nie sądziła, że jedząc rybę zacznie się dławić niczym ostatnia idiotka. Ba! Nawet przez myśl nie przeszło jej, że kiedykolwiek będzie błagać Wieczornika o pomoc. Rudy kocurek walnął ją w grzbiet swoją łapą z całej siły; dopiero wtedy ta była zdolna jakkolwiek oddychać. Wypluła z siebie kawałek ryby, który był winowajcą tego całego zajścia. Z obrzydzeniem zlizała strużkę śliny, która spływała po jej dolnej szczęce, po czym niedbale przeciągnęła językiem po jej nastrosoznym ogonem.
— A tobie co? — miauknął zdziwiony Wieczornikowa Łapa, unosząc jedną brew ku górze. Zboże posłała mu tylko niezadowolone prychnięcie. Odetchnęła jednak zaraz głęboko, kątem oka widząc jak Jaskier posyła jej z lekka zaciekawione, jednakże nadal zmęczone spojrzenie.
— To popatrz — mówiąc to, złapała za pysk przyjaciela i nakierowała jego łeb na sylwetkę prześlicznej szylkretki o oklapniętych uszach, która akurat rozmawiała z inną, białą kotką oraz kocurem. Córkę Pliszkowego Kroku przeszedł przyjemny dreszcz po kręgosłupie i aż przymknęła ślepia, uśmiechając się rozmarzona.
— No i? — miauknął rudzielec, jednak widząc zażenowane spojrzenie przyjaciółki, które mu właśnie posyłała, szybko się zrehabilitował. Kaszlnął głucho, poruszył niespiesznie łapami, po czym otworzył pyszczek — Nie mów, że podoba ci się…
— Ta typiara z klanu lisa — wtrącił Jaskier, podchodząc do nich i przesiadając. Co jakiś czas rozglądał się dookoła, z pewnością wypatrując swojego mentora - Jesionowego Wichru. Zbożowa Łapa poruszyła się niespokojnie, nadal wpatrując się oczarowana w koteczkę.
— Może? — odparła zdawkowo, widząc jednak jak Biegnący Potok kieruje się w ich stronę, poruszyła wąsami, zaś jej uszy postawiły się na sztorc — Muszęiśćpa! — wykrzyknęła na jednym wdechu i już jej nie było. Czym prędzej podbiegła do kotek, akurat wcinając się burej w zdanie.
— Hej, mogę dołączyć? — mruknęła wesoło, rzucając ukradkiem rozradowane spojrzenie uczennicy — Wiesz, że nie mam co liczyć na tą kupę tłuszczu — dodała przeciągle, wskazując na spasionego Bobrzą Kłodę, który znowu toczył się w stronę stosu z żarciem. Bengalka wytknęła język, wydając z siebie niezadowolone “bleh”. Jeśli kiedykolwiek tak się spasie to zdecydowanie poprosi Wieczornika i Jesionka żeby zrobili jej ultra szybki trening na spalenie sadła.
— Ja nie mam nic przeciwko — odparła vanka, uśmiechając się pociesznie. No tak, zapewne nadal miała w głowie ich ulubioną zabawę w ratowanie ukochanej. — Zbożowa Łapo, poznaj moją uczennicę Konopiową Łapę.
— Hej. Dziwną masz sierść, wiesz? — miauknęła, przejeżdżając ogonem po grzbiecie kotki, na co uczennica zjeżyła delikatnie sierść, zaś jej brwi uniosły się w niezadowolonym grymasie.
— Jak ci się nie podoba... — zaczęła ostro, gotowa spuścić tej nowej łomot. Śliczna czy nie, wciry się należą za obrażanie cudownego futerka, które odziedziczyła po mamusi i tacie.
— Nie chodziło mi o to — wyjaśniła zaraz, widząc bulwers młodszej — Jest śliczna — sprostowała.
— C-cóż… Dziękuję… T-ty też jesteś śliczna, Konopio — dodała, spuszczając po sobie uszy. Cóż… z pewnością gdyby koty mogły się rumienić, córka Pliszki już dawno spaliłaby potwornie wielkiego buraka. Słysząc jednak ostentacyjne kaszlnięcie wojowniczki, zmarszczyła brwi, zwracając się ku niej — A co mnie obchodzą zasady Pstrągini? Jest śmierdzącym worem mięcha — oburzyła się, machając ogonem na boki. Cóż… w tej chwili kotka miała zdecydowanie więcej szczęścia niż rozumu. Były już daleko za obozem, więc z pewnością nikt nie mógł usłyszeć tego, jak łamie jedną z nowych zasad.
— Będę ją nazywać Konopią i kropka — fuknęła, strosząc futerko na całym ciele.
— Aj… Zboże, skarbie, kiedyś wpakujesz się w kłopoty, narwańcu jeden — mimo powagi sytuacji, buraska uniosła kącik mordki ku górze, rozpoczynając trening.
< Konopio? >
— A tobie co? — miauknął zdziwiony Wieczornikowa Łapa, unosząc jedną brew ku górze. Zboże posłała mu tylko niezadowolone prychnięcie. Odetchnęła jednak zaraz głęboko, kątem oka widząc jak Jaskier posyła jej z lekka zaciekawione, jednakże nadal zmęczone spojrzenie.
— To popatrz — mówiąc to, złapała za pysk przyjaciela i nakierowała jego łeb na sylwetkę prześlicznej szylkretki o oklapniętych uszach, która akurat rozmawiała z inną, białą kotką oraz kocurem. Córkę Pliszkowego Kroku przeszedł przyjemny dreszcz po kręgosłupie i aż przymknęła ślepia, uśmiechając się rozmarzona.
— No i? — miauknął rudzielec, jednak widząc zażenowane spojrzenie przyjaciółki, które mu właśnie posyłała, szybko się zrehabilitował. Kaszlnął głucho, poruszył niespiesznie łapami, po czym otworzył pyszczek — Nie mów, że podoba ci się…
— Ta typiara z klanu lisa — wtrącił Jaskier, podchodząc do nich i przesiadając. Co jakiś czas rozglądał się dookoła, z pewnością wypatrując swojego mentora - Jesionowego Wichru. Zbożowa Łapa poruszyła się niespokojnie, nadal wpatrując się oczarowana w koteczkę.
— Może? — odparła zdawkowo, widząc jednak jak Biegnący Potok kieruje się w ich stronę, poruszyła wąsami, zaś jej uszy postawiły się na sztorc — Muszęiśćpa! — wykrzyknęła na jednym wdechu i już jej nie było. Czym prędzej podbiegła do kotek, akurat wcinając się burej w zdanie.
— Hej, mogę dołączyć? — mruknęła wesoło, rzucając ukradkiem rozradowane spojrzenie uczennicy — Wiesz, że nie mam co liczyć na tą kupę tłuszczu — dodała przeciągle, wskazując na spasionego Bobrzą Kłodę, który znowu toczył się w stronę stosu z żarciem. Bengalka wytknęła język, wydając z siebie niezadowolone “bleh”. Jeśli kiedykolwiek tak się spasie to zdecydowanie poprosi Wieczornika i Jesionka żeby zrobili jej ultra szybki trening na spalenie sadła.
— Ja nie mam nic przeciwko — odparła vanka, uśmiechając się pociesznie. No tak, zapewne nadal miała w głowie ich ulubioną zabawę w ratowanie ukochanej. — Zbożowa Łapo, poznaj moją uczennicę Konopiową Łapę.
— Hej. Dziwną masz sierść, wiesz? — miauknęła, przejeżdżając ogonem po grzbiecie kotki, na co uczennica zjeżyła delikatnie sierść, zaś jej brwi uniosły się w niezadowolonym grymasie.
— Jak ci się nie podoba... — zaczęła ostro, gotowa spuścić tej nowej łomot. Śliczna czy nie, wciry się należą za obrażanie cudownego futerka, które odziedziczyła po mamusi i tacie.
— Nie chodziło mi o to — wyjaśniła zaraz, widząc bulwers młodszej — Jest śliczna — sprostowała.
— C-cóż… Dziękuję… T-ty też jesteś śliczna, Konopio — dodała, spuszczając po sobie uszy. Cóż… z pewnością gdyby koty mogły się rumienić, córka Pliszki już dawno spaliłaby potwornie wielkiego buraka. Słysząc jednak ostentacyjne kaszlnięcie wojowniczki, zmarszczyła brwi, zwracając się ku niej — A co mnie obchodzą zasady Pstrągini? Jest śmierdzącym worem mięcha — oburzyła się, machając ogonem na boki. Cóż… w tej chwili kotka miała zdecydowanie więcej szczęścia niż rozumu. Były już daleko za obozem, więc z pewnością nikt nie mógł usłyszeć tego, jak łamie jedną z nowych zasad.
— Będę ją nazywać Konopią i kropka — fuknęła, strosząc futerko na całym ciele.
— Aj… Zboże, skarbie, kiedyś wpakujesz się w kłopoty, narwańcu jeden — mimo powagi sytuacji, buraska uniosła kącik mordki ku górze, rozpoczynając trening.
< Konopio? >
Aww :3
OdpowiedzUsuńaa, jakie cudne
OdpowiedzUsuń