Zrobiło jej się troszkę przykro, że nie ufa jej tak, jak wcześniej myślała. Myślała, że nie muszą mieć przed sobą tajemnic. Przecież, nieważne, co by jej powiedział, dla Miedzi dalej byłby tym samym Wilczym Sercem. Przyjacielem. Nieważne, co by zrobił. Po prostu... Nie umiałaby się od niego tak nagle odwrócić. W końcu są sobie bliscy, prawda? A może już nie aż tak, jak kiedyś...?
Nagle wyrwała się z zamyślenia.
- Ah, zapomniałam, że miałam iść na polowanie! - miauknęła szczerze, przerywając tym samym nastałą między nimi ciszę - to pa - na pożegnanie otarła się o tego wyłysiały bok.
Z każdym dniem po zniknięciu tej dziwnej cynamonki czuła, jak Wilcze Serce oddala się. Widziała, że starał się zachowywać tak, jakby nic się nie stało. Jednak rozmawiał z nią rzadziej, a jeśli już, w jego głosie słyszała dobrze skrywany ból. Na szczęście od zmartwień odciągały go dzieci i partnerka. Teraz to oni zajmowali większość jego czasu. I dobrze, bo pointka wie, jak to jest gdy ma się za dużo czasu na rozmyślanie...
W końcu Miedź sama również wylądowała w kociarni i, chcąc nie chcąc, znowu często spotykała się z Wilczym Sercem. No bo wręcz wypadało zamienić ze sobą chociaż parę zdań, jeśli przesiadywało się większość dnia w jednym legowisku. I to i tak już przepełnionym. Przynajmniej nigdy im się nie nudziło.
Wszystkich zdziwiło przyprowadzenie do klanu trójki małych kociaków przez zastępcę. Plotki rozeszły się tak szybko, jak w czasie w którym zdążylibyście powiedzieć "mysz". Na szczęście do Miedzi nie docierały one tak szybko, gdyż odwiedzający żłobek woleli nie rozmawiać na temat kociaków przy samych kociakach. Sprawy nie ułatwiał fakt, że jeden z nich był łudząco podobny do Wilka.
Miedziana Iskra sama główkowała nad logicznym wytłumaczeniem całego tego zamieszania. Kim one były? Czy miały jakiś związek z Pójdźką? Jeśli nie, to...
Nagle przypomniały jej się z pozoru zupełnie nieważne rozmowy z dzieciństwa. Kiedy to było... O czym to ona myślała? Ah, tak. Kiedyś z jej mamą rozwodziły się nad tym, dlaczego ona ma sierść delikatnie ciemniejszą tylko na pysku, ogonie i łapach, podczas gdy oboje z jej rodziców (przynajmiej według jej opowieści o ojcu) byli cynamonowi. Rodzicielka powiedziała jej wtedy, że to po dziadkach, i że często dziedziczy się w ten właśnie sposób różne cechy. Po dziadkach.
Po dziadkach...
Otworzyła szerzej oczy.
Czy to możliwe, że Wilcze Serce był dziadkiem tych kociąt? W takim razie Pójdźka musiałaby być...
Niee. To pewnie tylko zbieg okoliczności. Przecież często zdarzają się podobne do siebie koty, mimo żadnego pokrewieństwa między nimi.
Odgoniła od siebie wszystkie myśli, kiedy do żłobka zawitał zastępca.
Na razie jednak nie będzie go o nic pytać. Może potrzebuje czasu, a w końcu, jeśli nie będzie natrętna, sam jej powie? Szczerze sama w to wątpiła, ale nić nadziei zawsze musi być.
<Wilczy? Miedź-detektyw się rozpędziła>
Mmm... :hehe_cma:
OdpowiedzUsuń