— Odpocznij chwilę. Nie chcę abyś zaraz zemdlał — miauknął rozwiewając jego wątpliwości, na co karzełek przystanął z wielką chęcią i wdzięcznością. Położył się wygodnie, łapiąc oddech. — Skoro robimy sobie przerwę, to możemy poćwiczyć węch. Nie musisz przy tym się ruszać. Wciągnij powietrze i powiedz mi co czujesz.
Złapawszy jeszcze jeden łapczywy oddech, posłusznie wciągnął powietrze i skupił się na docierających do nozdrzy zapachach. Część z nich była dla niego zupełnie nowa, ale inne, takie jak najbardziej wyraźna na tle innych woń Klanu Nocy czy zapach zwierzyny, znał już doskonale.
— Czuję zwierzynę, myszy, nornice, ryby… i ślady naszego klanu… innych klanów też, ale nie umiem ich rozróżnić — złożył nieśmiało raport.
— Tak, dokładnie. Ta mieszanka wrzosów i królików to Klan Burzy, ten smród lasu iglastego to Klan Klifu, a zapach lasu liściastego to Klan Wilka — objaśnił.
Przeczekali tak tu jeszcze trochę, aż kocurek odzyskał pełnię sił i mogli ruszyć w dalszą drogę. Słońce zawisło już na szczycie nieba, czas mijał szybciej, niż Jaskrowa Łapa mógłby przypuścić. Hej, nie było aż tak źle, jak myślał, a jego mentor okazał się naprawdę miły! Przecież zawsze mógł dostać na nauczyciela jakiegoś paskudnego i przerażającego wojownika, a trafił na sympatycznego i wyrozumiałego. Już zdążył go polubić, mimo, że same treningi i tyle chodzenia w jednym dniu polubił znacznie mniej.
— W lesie, w którym teraz jesteśmy też możemy polować, a nawet musimy podczas pory nagich drzew, ale jednak poza nią żywimy się głównie rybami. Oprócz takiej biegającej zwierzyny możesz spotkać tu też ptaki. Jajka, które zwykle wysiadują w swoich gniazdach są pyszne! — opowiadał, a rudzielec słuchał go z dużym, jak na niego, zainteresowaniem i skupieniem. — To pewnie wiesz, ale każdy klan ma inny tryb życia i je coś innego. Na przykład taki Klan Wilka je tylko taką futerkową zwierzynę typu myszy, łowią ją w lesie. A wiesz, że...
***
— Jaskrowa Łapo! No dalej, nie mów, że znowu muszę cię budzić! A już tak dobrze ci szło samoczynne wstawanie! — Nad uchem rudego arlekina rozległo się niezadowolone fuknięcie mentora, które skutecznie go obudziło.
Ojć, faktycznie zaspał. Podniósł się z miejsca i posłał Jesionowemu Wichru przepraszające spojrzenie. Kocur machnął ogonem na znak, że na niego czeka i opuścił legowisko uczniów. Jaskier natomiast zaczął próbę rozbudzenia się. Zamrugał intensywnie oczami kilka razy, przeciągnął się i ziewnął szeroko, ukazując szereg białych zębów. Następnie, krokiem wciąż niepewnym, chybotliwym i trochę niemrawym podreptał w stronę niecierpliwie czekającego na niego mentora. Poczuł się… cóż, głupio. Obiecywał, że nie zdarzy mu się już zaspać. Dotrzymywanie tego całkiem mu wychodziło. No właśnie, do czasu.
— Przepraszam, że zaspałem, naprawdę nie chciałem — wydukał z wyrzutami sumienia drżącymi w piskliwym głosiku. — Co będziemy dzisiaj robić?
<Jesionku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz