Była noc, choć stosunkowo zimna jednak bywało gorzej, dużo gorzej. Ta Pora Nagich Drzew była stosunkowo łagodna, choć nie była tak łagodna, jak by sobie można życzyć, nie była też tak okropna jak zwykle w tę porę. Jednak zimny lodowaty wręcz wiatr wiał nadal, nieprzerwanie od wielu bić serca, przy okazji niosąc za sobą zapewne kolejne chmury. Najpewniej napełnione po brzegi płatkami śniegu. Jednak teraz? Nie było na niebie ani jednej chmurki. Czyste niebo pełne gwiazd czy jak wierzyły w większości tutejsze koty czuwających nad klanem, a raczej klanami przodków można było zobaczyć bez problemu. Widać wyraźnie było też piękny, srebrzysty i niemalże biały księżyc, przybierający obecnie kształt bardzo podobny do wysuniętego, wielkiego pazura. Widok spowitego mrokiem świata był cudowny. Zabierał on najprościej jak to ująć dech w piersiach. Choć może było to wszechobecne zimno? Kto wie, może i sami przodkowie o tym nie wiedzą. Co było i możliwe w końcu, po co mieliby się interesować, akurat tym skoro na świecie jest tyle innych rzeczy? W każdym razie świat o tej porze był po prostu nie zbyt podobny do tego, co jest za dnia. Jednak nie w negatywny sposób, miało to dużo uroku. Jednak pomimo tego uroku z tyłu głowy zawsze trzeba było pamiętać, by być jak najbardziej czujnym. O tej porze każdy kształt mógłby się okazać potencjalnym zagrożeniem, a niezauważenie niebezpieczeństwa nigdy nie kończy się dobrze. Od pojedynczej krwawiącej rany po… wiele zakończeniu niewinnych żyć. Nic dziwnego, że koty z Klanu Klifu pilnowały swojego obozu oraz że zawsze znajdzie się ktoś, kto to zrobi. Nawet jeśli nie byłoby chętnych, ktoś przypilnuje, by tak było. Tej nocy robił to pewien wysoki i ciut chudawy kocur. Jego jasne, znaczne licznymi pręgami kremowe futro, choć spowite mrokiem było dosyć widoczne. Promieniste Słońce, bo tak było owemu wojowników na imię, często zgłaszał się do różnorakich obowiązków, nawet jeśli nie musiał ich robić. Od drobnych pomocy starszym na właśnie pilnowania obozu kończąc. Mimo swojego roztargnienia lubił pomagać innym, a czasem nawet brać na siebie przydzielone im zadania. Tej doby właśnie to zrobił, wziął na siebie obowiązek innego kocura. Konkretnie jego brata, Rozjaśnionej Skóry. Fakt nie za bardzo chciało mu się tu być, wolałby teraz spać. Ale gdy tylko myślał o jego krótkowłosym bracie wystawiony na zimno… Szybka i łatwa droga, by złapać katar, a nawet zielony kaszel. Fakt nie było to gwarantowane, że coś złapie, ale jeśli chodzi o jego odporność, można mieć sporo do życzenia. Postanowił więc zrobić miły uczynek, może nie byli jakoś szczególnie blisko, ale czemu by nie? W końcu jego brat się na pewno ucieszy. Fakt, że Promieniste Słońce chciał być w ciepłym legowisku i spać, ale wiedział, że on nie mógł nagle wbiec do obozu oznajmiając, że chce mu się spać. Także trwał na mrozie, podziwiając piękno nocy. Był zatopiony w myślach, choć fakt, że co jakiś czas przypominał sobie, że przecież ma pilnować obozu. Jednak mimo skarcenia się w myślach myśli znów po jakimś czasie go pochłaniały. Myślał o swojej rodzinie, a raczej o tym, że czy przypadkiem nie był samotny. Nie w klasycznym tego słowa znaczeniu, nie był sam. Miał przyjaciół, rodzinę. Miał towarzystwo, miał cały Klan kotów, z którymi mógł sobie porozmawiać. W końcu nikt mu by nie robił raczej wyrzutów, gdyby chciał wymienić parę zdań. Ale z jakiegoś nie do końca zrozumiałego mu powodu zastanawiał się jak by mu się żyło, gdyby miał partnerkę. Uważał te myśli za nieco głupie, fakt nie był już taki młody, jak można by sobie życzyć, ale nadal chyba go było uznać za w miarę młodego. Także raczej miał jeszcze czas, a co by się stało, gdyby nie znalazł? To cóż przeżyję, w końcu szczęśliwy jest i sam. Co prawda od czasu do czasu myślał co, by się stało gdyby miał kocięta i nawet podobała mu się wizja małych kuleczek futra męczących go całymi dniami. Ale raczej miał nadzieję na zostanie wujkiem. Kto wie może Rozświetlona Skóra kogoś sobie znajdzie i założy rodzinę? Fajnie by było, gdyby tak się stało, mógłby pomóc mu nazwać dzieci! Tylko kto by Rozświetloną Skórę zechciał? Chciał już myśleć, czy są w Klanie kotki, które mogłyby, by się dogadać z jego bratem, gdy usłyszał chrupanie śniegu za plecami. Z powodu owego odgłosu otworzył szeroko swoje ślepia, nawet te, na które był ślepy. Najeżył się, a pazury same wysunęły się z łap. Szybkim ruchem odwrócił głowę, tylko by dojrzeć wysokiego, liliowego kocur wpatrującego się w niego swoimi lodowaty niebieskimi oczami.- Hej, myślisz, że… - I zanim kocur skończył, zostało mu przerwane.
- Cicho - syknął drugi, po czym dodał. - Zajmij się własnymi sprawami-
- Wiesz co, ty byś się chyba z Rozświetloną Skórą dogadał! On też czasem bywa taki specyficzny! Serio pogadaj z nim dłużej, kiedyś to się przekonasz - odpowiedział mu Promieniste Słońce, dodając prędko: - Wiesz co? To głupie, ale sądzę, że powinieneś to zrobić! Na pewno się dogadacie-
- Proszę, zamknij pysk albo pomogę ci zupełnie oślepnąć, żegnam - liliowy syknął znowu, po czym wstał i udał się do obozu.
Kremowy nawet nie zdążył, wydobyć ze swojego gardła pożegnania, a drugiego z kocurów już nie było w pobliżu. Promieniste Słońce został sam w ciemności i na mrozie. Także zwrócił swoją głowę do przodu, wpatrując niebezpieczeństw. Czuł się trochę źle, że przez jego ciekawość spłoszył kocura jednocześnie, postanowił zignorować jego propozycje oślepienia go. Nie znał zbyt dobrze Mroźnego Wichru, ale bardzo wątpił, że kocur chce mu zrobić krzywdę, po co miał, by to robić? Jeszcze Liściasta Gwiazda wygnała a nikt do tego, raczej nie dąży!
***
Słońce powoli wschodziło na niebo odbijające się w kałuży i pozostałościach zmieszanego z błotem śniegu. Choć dla wielu kotów z Klanu Klifu oznaczało to pobudkę nie dla Promienistego Słońca. Kocur był po całonocnym pilnowaniu obozu. Nic dziwnego, że pragnął wręcz zamknąć swoje oczy i pogrążyć się we śnie. Nie sądził też, że z tego będzie go ktoś rozliczał, w końcu całą noc pilnował obozu. Więc gdy szedł przez jaskinię służącą klanowi za obóz, zabrał za kierunek legowisko wojowników. Ucieszył się w myślach na samą myśl spania w swoim legowisku chociaż przez parę bić serca. Powolnym krokiem szedł wśród budzących się oraz śpiących jeszcze wojowników. A gdy dotarł do swojego legowiska, bez wahania zwinął się w nim w kulkę i zamknął oczy. Sen przyszedł szybko, choć przez chwilę słyszał jeszcze różnorakie dźwięki. Kremowy kocur prędko po prostu pogrążył się we śnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz