Już wiedziała znacznie więcej. Motywacja, którą wcześniej gdzieś zgubiła, wróciła do niej niczym bumerang – z siłą, która niemal uderzyła ją między oczy. Tej nocy nie zmrużyła oka. Wciąż się kręciła, wiercąc się niespokojnie w posłaniu, jakby ciało nie potrafiło znaleźć miejsca, a myśli nie chciały się uspokoić. W końcu, nie mogąc dłużej wytrzymać, wyszła z legowiska i udała się do Wiecznego Zaćmienia – ona również nie spała. Obie, milczące i zamyślone, usiadły przy wodospadzie, gdzie nocne dźwięki przyrody – szum wody, cichy śpiew świerszczy i szelest liści poruszanych wiatrem – łagodziły napięcie. Światło księżyca odbijało się w kroplach wody, tworząc migotliwe refleksy na ich futrach. Tam, wśród kamieni i wilgoci, spędziły resztę nocy razem – jakby milczenie mogło dodać im odwagi.
A kiedy tylko obóz ożył w pierwszych promieniach słońca, Pietruszka natychmiast zaczęła zastanawiać się, jak podejść Dzwonkowego Szmera. Chciała z nim porozmawiać, ale musiała to zrobić ostrożnie – tak, by się nie zdenerwował. Wydawał się najlepiej radzić sobie z całym tym chaosem. Nie był zestresowany, nie bał się. Sumiennie wypełniał swoje obowiązki, a przy tym głośno mówił o klątwie, nie ukrywając niezadowolenia z obecności samotniczek na ich terenach. Co ciekawe, zawsze z wielką ostrożnością omijał temat decyzji liderki – nigdy nie wypowiadał jej imienia, nie sugerował też, że to ona mogła popełnić błąd. A jednak... nawet on musiał się czegoś obawiać. Jego milczenie mówiło więcej niż słowa. Pietruszka krzątała się po jaskini, od kąta do kąta, jakby szukając sobie zajęcia i odpowiedniej chwili, by w końcu dorwać kocura. Odwiedziła żłobek, zajrzała do swoich córek, a nawet pokusiła się o kolejne spotkanie z ukochaną. Obie siedziały w magazynku ziół, w półmroku pachnącej jaskini. Teraz w legowisku medyków była jedynie Wieczne Zaćmienie i Ćmi Księżyc, dlatego szylkretowa medyczka i Pietruszka mogły rozmawiać swobodniej.
— Dzisiaj muszę dopaść Dzwonkowego Szmera! Mam do niego pytanie, ale nie chcę go zadawać, gdy w pobliżu kręcą się inne koty. Dużo wojowników ma w nim oparcie — powiedziała, podnosząc listki szczawiu i układając je starannie na półce.
— Uważaj, proszę... Jeśli morderca zorientuje się, co robisz, może chcieć... — medyczka nie dokończyła, tylko odwróciła zmęczone spojrzenie i westchnęła. — Uważaj po prostu.
— Wiem, uważam — zamruczała Pietruszka, opierając się bokiem o większą kotkę.
Nigdy wcześniej nie pomyślała, że ktoś mógłby chcieć się jej pozbyć. Zadawała pytania – z czystej potrzeby zrozumienia – nie myśląc o konsekwencjach. Ale teraz... płomyczek wątpliwości zatlił się w jej sercu.
— A te samotniczki… Byłaś u nich ostatnio, prawda? — zapytała Zaćma, jakby chcąc uciec przed ciszą, która zapadła między nimi.
— Och, tak! Zapytałam największą z nich, czy coś widziała, ale niestety... nic. Jednak mam plan zaprzyjaźnić się z najmniejszą z nich! Jagienka jest medyczką. Pokażę jej parę miejsc, gdzie rosną zioła. A potem wypytam, czy może jednak coś widziała. Wiem, że one kłamią… coś ukrywają — przyznała z niepokojem w głosie.
— Tak… To nawet one mogły zabić Obuwika, a teraz – jakby nigdy nic – chodzą po naszych terenach — mruknęła Zaćma. — Ale tej Jagience nie pokazuj naszych tajemnych kryjówek!
— Nie pokażę! — wymruczała Pietruszka i delikatnie liznęła ukochaną po uszach.
W tym momencie do legowiska wszedł ktoś – Dzwonkowy Szmer, a u jego boku kroczyła Przepiórcza Łapa. Pietruszka od razu się zerwała i podbiegła do córki, czując, jak jej serce przyspiesza. Zaćma, z wyraźną troską, zrobiła to samo.
— Przepiórcza Łapa się przewróciła i tak to się skończyło — mruknął Dzwonkowy Szmer, spoglądając na młodą kotkę, która miała rozcięcie nad nosem.
— Spokojnie, nie zostanie blizna — zapewniła ją cicho Zaćma, zerkając jednocześnie na Pietruszkę. Obie miały w oczach troskę, choć żadna z nich nie powiedziała tego na głos.
— A ja chcę bliznę! — burknęła Przepiórka, ale mimo uporu posłusznie podążyła za medyczką.
— Miała iść z nami na patrol, ale lepiej, żeby została. Pietruszkowa Błyskawico, chcesz iść zamiast niej? Skoro już tu jesteś — zapytał wojownik, odwracając się w jej stronę.
— Jasne — odparła z zapałem. W jej oczach pojawił się błysk nadziei – może właśnie teraz uda się porozmawiać z Dzwonkowym Szmerem, zadać to jedno pytanie, które nie dawało jej spokoju.
Kocur skinął głową i bez słowa wyszedł z legowiska.
— No nie! Mamo, nie zabieraj mi patroli! — miauknęła Przepiórka, szarpiąc się pod łapami Zaćmy. — Mamo, to szczypie, przestań!
— Ciociu! — poprawiła ją zirytowana Zaćma i rzuciła krótkie, pełne emocji spojrzenie w stronę Pietruszki.
Ich oczy na moment się spotkały – była w nich miłość, ale też niewypowiedziany lęk. Coś drżało w powietrzu. Przeczucie? Wiedza? Tego nie dało się już rozróżnić. Pietruszka nie odpowiedziała. Wstała i szybko opuściła jaskinię, słysząc wołanie kotów z patrolu.
— Idziemy na granicę z Klanem Nocy — oznajmił krótko Dzwonkowy Szmer i poprowadził grupę. Towarzyszyli mu Mysi Postrach i Pochmurny Płomień.
Zwinne sylwetki kotów szybko dotarły na plażę, gdzie powietrze pachniało solą i jodem. Morze szeptało coś do brzegu, a wiatr niósł daleki zapach obcego klanu. Grupa natychmiast się rozdzieliła, by oznaczyć granicę. Pietruszka – jako jedyna kotka – skupiła się na wypatrywaniu śladów obecności nocniaków. Zapach był intensywny. Kiedy zerknęła w głąb ich terytorium, dostrzegła patrol, który właśnie się oddalał. Jeden z wojowników obrócił się i spojrzał prosto w ich stronę. Powiedział coś do reszty, po czym cała trójka ruszyła dalej w kierunku obozu. Pietruszka długo patrzyła za nimi, aż jej wzrok zatrzymał się na znajomej sylwetce – Dzwonkowy Szmer stał samotnie na kamieniu, nieco dalej od reszty. Bez wahania, jednym susem wskoczyła na głaz i stanęła obok niego.
— Dzwonkowy Szmerze… mogę o coś zapytać? — zaczęła ostrożnie, starając się, by jej głos nie zdradzał napięcia.
— Jak to ważne — mruknął krótko, spoglądając na nią uważnie.
— Czy w dzień śmierci Obuwika pilnowałeś wejścia do obozu? — zapytała, zaciskając szczęki. — Jeśli tak, to czy pamiętasz, kto wchodził i wychodził sam? Może ktoś zachowywał się dziwnie… był zdenerwowany albo działał pod wpływem emocji?
Zamilkła, mając nadzieję, że kocur jej nie odgoni. Serce biło jej szybciej, a w oczach czaiła się nie tylko ciekawość, ale i strach.
Dzwonkowy Szmer zmarszczył nos.
— To było już dawno. Ciężko sobie wszystko przypomnieć — odpowiedział. — Nikt nie wychodził z obozu krzycząc, że kogoś zabije, to mogę ci przysiąc. Nie wiem jakiej odpowiedzi oczekujesz — parsknął krótkim śmiechem. Wydawał się jednak lekko obruszony. — Nikt nie zwrócił mojej uwagi. Z obozu na pewno wyszedł patrol Jerzykowej Werwy, Rozświetlonej Skóry i Miedzianego Kła. Większość mentorów z uczniami tamtego ranka szło na treningi, to dość logiczne. Kilkoro wojowników wychodziło na polowania. Pikująca Jaskółka? Pewnie jeszcze ktoś. Wydaje mi się, że pamiętam też jak z obozu wychodziła Liściasta Gwiazda. Zresztą, nie pamiętam wszystkiego. Nie wiem, po co ci ta wiedza. Obuwik też wkładała nos w nie swoje sprawy i zobacz jak skończyła.
Pietruszka zmarszczyła nos i zmrużyła oczy, jakby chciała osłonić się przed ciosem, który nie padł — ale mógł. W myślach raz jeszcze odtworzyła jego słowa, starając się zapamiętać każde zdanie. „Obuwik też wkładała nos w nie swoje sprawy i zobacz, jak skończyła.” Czy to była groźba? Przestroga podszyta troską? A może zwykła niechęć do grzebania w przeszłości? Machnęła ogonem, jakby odganiała natrętną muchę, i skinęła głową bez słowa. Zeskoczyła z kamienia, na którym dotąd siedziała, i wróciła do węszenia przy granicy. Zatrzymała się na moment. Ostatni raz spojrzała przez ramię. W jej pomarańczowych oczach odbiło się spojrzenie wojownika. Spotkali się wzrokiem — twardym, nieustępliwym. Przez krótką chwilę mierzyli się milczeniem. Pietruszka nie kryła braku zaufania, który teraz iskrzył w jej spojrzeniu. Czuła, że coś zostało przemilczane, że Dzwonek wie więcej, niż mówi. Po sekundzie odwróciła wzrok. Czuła, jak na karku znowu jeży jej się sierść. Westchnęła cicho, niemal niesłyszalnie, i ruszyła dalej.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
po wygranej bitwie z wrogą grupą włóczęgów, wszyscy wojownicy świętują. Klan Nocy zyskał nowy, atrakcyjny kawałek terenu, a także wziął na jeńców dwie kotki - Wężynę, która niedługo później urodziła piątkę kociąt, Zorzę, a także Świteziankową Łapę - domniemaną ofiarę samotników.W czasie, gdy Wężyna i jej piątka szkrabów pustoszy żłobek, a Zorza czeka na swój wyrok uwięziona na jednej z małych wysepek, Spieniona Gwiazda zarządza rozpoczęcie eksplorowania nowo podbitych terenów, z zamiarem odkrycia ich wszystkich, nawet tych najgroźniejszych, tajemnic.
W Klanie Wilka
Klan Wilka przechodzi przez burzliwy okres. Po niespodziewanej śmierci Sosnowej Gwiazdy i Jadowitej Żmii, na przywódcę wybrany został Nikły Brzask, wyznaczony łapą samych przodków. Wprowadził zasadę na mocy której mistrzowie otrzymali zdanie w podejmowaniu ważnych klanowych decyzji, a także ukarał dwie kotki za przyniesienie wstydu na zgromadzeniu. Prędko okazało się, że wilczaki napotkał jeszcze jeden problem – w legowisku starszych wybuchła epidemia łzawego kaszlu, pociągająca do grobu wszystkich jego lokatorów oraz Zabielone Spojrzenie, wojowniczkę, która w ramach kary się nimi zajmowała. Nową kapłanką w kulcie po awansie Makowego Nowiu została Zalotna Krasopani, lecz to nie koniec zmian. Jeden z patrolów odnalazł zaginioną Głupią Łapę, niedoszłą ofiarę zmarłej liderki i Żmii, co jednak dla większości klanu pozostaje tajemnicą. Do czasu podjęcia ostatecznej decyzji uczennica przebywa w kolczastym krzewie, pilnowana przez ciernie i Sowi Zmierzch.W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz