Wzrok Zawilcowej Łapy wędrował po gwiazdach rozciągających się nad nimi. Tym razem Wdzięczna Firletka zabrała go nocą poza obóz, chociaż uważał, że chodziło o coś więcej niż obserwowanie gwiazd. Od dawna unikali tematu Klanu Gwiazdy, co go cieszyło, mimo iż ostatnio podobno miał z nim styczność. Podczas spotkania medyków, na którym został przedstawiony medykom z innych klanów i miał okazję być świadkiem mianowania jednej z uczennic z Klanu Wilka, styknął się nosem z sadzawką i mimo iż zapadł w sen, to był on pusty, nic nieznaczący. Opowiadania o przepowiedniach zesłanych podczas tych spotkań zdawały się puste i zmyślone. Dla niego Klan Gwiazdy nie istniał, był tylko konceptem, który zostawał bezmyślnie wpajany kociakom, gdy urodziły się w klanie. Wyrocznie mógł poczuć, czuł konsekwencje jego działań, jakie nałożyła ona na niego i wiedział, że istnieje. Wziął głęboki wdech, nabierając zimne powietrze do swych płuc. Rola medyka nie powinna wiązać się z wiarą klanu, a przynajmniej tak on uważał. To było bezsensowne. Jeśli jakaś rola miałaby wiązać się z tym, to powinna być to osobna rola, taka jak kronikarz. Medycy już mieli za dużo na głowie.
– Zawilcowa Łapo – Głos szylkretowej kocicy dotarł do jego uszu, a uczeń zwrócił na nią wzrok. – czy ty mnie słuchasz? Wiecznie nie możemy unikać tematu wierzeń Klanu Burzy, a ty wreszcie musisz wysłuchać co mam do powiedzenia na ten temat.
– Jaki w tym sens? Już nieraz napomknęłaś mi o naszych, a bardziej waszych, przodkach – odpowiedział kremowy kocur, wbijając swe spojrzenie w przestrzeń przed nim. – Dobrzy idą do gwiezdnego klanu, zaś źli do Mrocznej Puszczy. Co można tu więcej powiedzieć? Posiadłem potrzebną mi wiedzę, więc powinniśmy porzucić temat.
– Czy nie ja powinnam stwierdzić, czy masz potrzebną wiedzę, czy nie? Poza tym na ostatnim spotkaniu medyków nie widziałam Cię w śnie zesłanym przez gwiezdnych. – Ogon kocura drgnął lekko, gdy kocica powróciła do tematu spotkania medyków. – Gdzie byłeś? Co widziałeś Zawilcowa Łapo?
Czemu właśnie teraz musiało to powrócić? Jakby lepszego czasu na to nie można było znaleźć. Chociaż plusem tego było, że byli sami i żadne plotki nie mogły powstać z tej rozmowy, a przynajmniej nie powinny. Wdzięczna Firletka nie była znana przez niego jako kocicę, która rozsiewała plotki, więc to powinno zostać pomiędzy nimi.
– Więc?
– Nic. Nie widziałem nic Wdzięczna Firletko – warknął w odpowiedzi. – Nie powinienem nic widzieć, bo Klan Gwiazdy nie istnieje. Gwiazdy nie mówią, a tym bardziej nie zsyłają snów. Cokolwiek próbujesz mi wmówić, to nie działa i nigdy nie będzie działać. Czemu nie możesz zrozumieć?!
Zapadła między nimi cisza, która trwała dłużej niż powinna. To wszystko była wina jego mentorki, która zaczęła ten temat.
– Przepraszam. – Cichy głos kocicy obił się o jego uszy, nim ponownie nastała cisza, która trwała aż do ich powrotu do obozu.
*****
Śmierć Kaczej Łapy nie była czymś, czego spodziewał się Zawilec. Nawet po kilku księżycach nie mógł pogodzić się z tą myślą. Kotka była obok, od kiedy tylko znalazł się w tym obozie, a teraz zniknęła z dnia na dzień, jakoby sama wyrocznia zesłała na nią ten okrutny los. Ale za co? Ona nic nie zrobiła, nie mogła nic złego zrobić. Ból po stracie kocicy był większy, niż chciał się do tego przyznać. Na całe szczęście w legowisku medyków pojawił się Opadający Rumianek, który zaczął skarżyć się na wysoką temperaturę o poranku, tym samym sprowadzając na siebie uwagę kremowego. Po zbadaniu brata, uczeń podał mu kilka liści ogórecznika i kazał odpocząć na jednym z legowisk. Tylko mu brakowało, aby wojownik biegał z gorączką po obozie, gdy mógł być przy jego boku.
– Zmyj ten grymas ze swego pyska, bo nie do twarzy Ci w nim. – Zażartował Rumianek, lekko uderzając ucznia w jego bok. – Wiem, że cieszysz się z mojego towarzystwa, nie musisz tego nawet mówić.
– Cieszę się, że postanowiłaś się pojawić, bo jesteś chora. Chora. – powiedział kocur, uderzając brata ogonem w głowę. – Moim zaleceniem dla Ciebie jako medyk jest przychodzenie tutaj częściej, abym mógł sprawdzać twój stan zdrowia.
– Tak, tak. Wcale to nie jest dlatego, że potrzebujesz tu mego towarzystwa. – Szylkret zaśmiał się cicho, a uszy Zawilca drgnęły, gdy usłyszał on szelest dobiegający ze składziku, który później przerodził się w czyjś głos.
– Zawilcowa Łapo, możesz tutaj?
Swój wzrok skierował w stronę źródła głosu, aby zobaczyć Wdzięczną Firletkę stojącą w wejściu do składziku z ziołami. Kiwnął on tylko głową, po czym pożegnał się ze swym bratem i zmierzył w jej kierunku.
– Tak Wdzięczna Firletko? Jeśli ponownie masz zamiar… – przerwał, widząc wzrok kocicy wbity prosto w niego.
– Myślałam o naszej ostatniej rozmowie – zaczęła kocica, ściszając swój głos, jakoby ktoś miałby ich podsłuchiwać. – i mimo iż smuci mnie wiadomość o twojej braku wiary w Klan Gwiazdy, to uważam, że dalej powinieneś przestrzegać zasad danych nam przez naszych przodków.
– Zanim zaczniesz rzucać we mnie zasadami, które obok sensu nie stały, to pozwól mi zadać jedno pytanie. Czemu ty i Pajęcza Lilia postanowiłyście być medykiem? Rozumiem wybór Skowroniego Odłamka, jednak ty? Nie powstrzymuje Cię nic przed zostaniem wojownikiem, w przeciwieństwie do mnie, a jednak dalej wybrałaś zajmowanie się chorymi. Dlaczego?
Wyleczeni: Opadający Rumianek
[821 słów + udział w spotkaniu medyków]
<Mentorko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz