Kotka leżała głęboko w jaskini, która stanowiła oboz Klanu Klifu. Skulona w ciasny kłębek, spała ciężko. Ostatnia noc była pełna polowań, w których bawiła się świetnie. Jednak teraz czuła tak ogromne zmęczenie, że mogłaby spać przez kilka księżycy. Niestety, tego dnia odpoczynek nie był jej pisany. Mikry czarno-biały wojownik trącił ją nosem.— Pietruszko… Pietruszko, obudź się! — miauczał Mysi Postrach, szarpiąc ją za ucho.
Czekoladowa kotka długo starała się opierać, jednak w końcu podniosła zaspane spojrzenie.
— Myszko, co ty robisz? — mruknęła, przekręcając się na plecy. To był jej błąd. Młody kocur od razu skoczył jej na brzuch, na co kotka głośno wypuściła powietrze. Kaszlnęła kilka razy i pacnęła go łapą.
— Chodź ze mną szukać jajek! Jesteś w tym najlepsza! — błagał ją kocurek, robiąc słodkie oczy.
Kotka zaśmiała się, przeturlając na brzuch, przygniatając młodszego wojownika.
— No dobrze, chodźmy! — zamruczała, wstając z posłania, przeciągając się i ziewając przeciągle. Otrzepała się ze snu, a potem ruszyła w dół, zeskakując po skalnych półkach i lądując na dnie jaskini. Mysi Postrach radośnie kicał za nią.
— A może Zajęcza Łapa pójdzie z nami? — zapytała Pietruszka, zatrzymując się przy wyjściu z jaskini.
— Nie byłem już dzisiaj z nim na treningu, chce iść sam z tobą — wyjaśnił Mysi Postrach, ocierając się o kotkę, którą traktował jak członka rodziny.
— Rozumiem, więc chodźmy! — wymruczała starsza kotka i pognała w górę obok wodospadu. Wyskoczyła na otwartą przestrzeń, a potem pobiegła w stronę lasu. Koty pędziły obok siebie, pełne radości. Śmiali się i plotkowali o tym, jak dobrze im pójdzie dzisiejsze polowanie i poszukiwanie. Nagle zatrzymali się przy dużym drzewie. Pietruszka od razu wspięła się na nie, kierując się prosto do gniazda. Niestety, Pietruszka poczuła rozczarowanie, gdy zajrzała do wnętrza gniazda. Oprócz kilku piórek i suchych, kruchych gałązek nie było tam nic ciekawego. Westchnęła cicho, po czym zeskoczyła z drzewa, lądując miękko na ściółce.
— Nic nie było, Myszku. Chodźmy dalej — wymruczała lekko zrezygnowanym, ale wciąż pogodnym tonem.
Mysi Postrach natychmiast do niej dołączył, jego łapy śmigały przez ściółkę, depcząc młode paprocie i drobne leśne kwiaty, ale kot zdawał się tym zupełnie nie przejmować. Gonił za towarzyszką z iskrą przygody w oczach. Las budził się do życia. W powietrzu unosił się zapach wilgotnej ziemi, świeżych liści i kwitnących roślin. Światło przesączało się przez korony drzew, rysując na ich futrach ciepłe złote smugi. Mimo początkowego rozczarowania, oboje wiedzieli, że przed nimi był długi i ekscytujący dzień. Mieli zamiar spędzić godziny przemierzając las — zaglądając do gniazd w poszukiwaniu jajek, tropiąc drobne zwierzęta i wypatrując ziół potrzebnych dla uzdrowicieli. Las był ich placem zabaw, a każda ścieżka prowadziła do nowej przygody. Pietruszka pognała naprzód, jej ogon falował niczym chorągiew, a śmiech Mysiego Postrachu niósł się echem pomiędzy drzewami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz