Kocurek wskoczył do błotnej kałuży. Jego białe futerko, niegdyś tak pieszczotliwie czyszczone przez mamę, stało się buro-szare. Nagły rozplusk błota zwiastował jedno. Jego rywalka dołączyła do bitwy. Niezapominajek nie zamierzał się poddać. Szybko przewrócił się na grzbiet, wcierając lepką substancję w plecy. Orzechowa Łapa skakała niczym zając po kałuży, brudząc przy okazji pobliskich wojowników, którzy niezadowoleni uciekali od nich. Niezapominajek zerkną na przeciwniczkę. Szło jej nieźle. Jedynie pyszczek kotki był jeszcze nieumorusany.
— A masz! — miauknął i rzucił błotem w kotkę.
Ta pisnęła i zjeżyła futerko.
— Osz ty! — skoczyła na brata i zaczęła nacierać go błotem.
Kocurek na początku się śmiał, ale gdy maź wpadła mu do ślip już nie było tak wesoło.
— P-podaje się! — krzyknął do siostry. — Przepraszam! No!
Kotka uśmiechnęła się zadowolona. Van szybko przetarł oczy. Spojrzał a to na siebie, a to na kotkę.
— Chyba wygrałem. — stwierdził dumnie.
Orzechowa Łapa machnęła ogonem.
— Tylko dzięki mojej pomocy. Poza tym, ciesz się zwycięstwem póki możesz. Jutro ja wygram. — ogłosiła.
Niezapominajek już otworzył pysk, by odpowiedzieć siostrze, gdy wyczuł za sobą złowrogą energię. Nie musiał się odwracać, by wiedzieć kto to.
— Co. Wam. Się. Stało?! — miauknęła ich rodzicielka.
Uczniowie położyli uszy zupełnie jakby byli znów kociakami.
— Mieliśmy zawody. — odpowiedziała Orzechowa Łapa.
— W zostaniu najbrudniejszym kotem w klanie? Nawet wasz ojciec nigdy nie był taki umorusany. Już. Idźcie się myć. — pogoniła ich z błotnej kałuży.
Niezapominajek wyskoczył niechętnie. Orzeszka podążyła za nim.
— Ale marudzi. — mruknęła kotka. — Przecież jesteśmy już uczniami. Możemy robić co chcemy.
Kocurek zabrał się za czyszczenie futra. Nie było to łatwe przy takiej ilości błota. Skrzywił się pod gorzkim smakiem.
— Ale powinniśmy być godnym wzorem do naśladowania. — zacytował słowa mamy. — A wyglądamy jak błotne potwory.
Kotka wywróciła oczami.
— Po prostu mama nie wie na czym polega zabawa. — stwierdziła Orzeszka, strzepując błoto z łapek. — Nie chce mi się myć...
Van wzruszył ramionami. Mu też się nie chciało. Tyle błota...
— Może umoczymy się w jeziorze? — zaproponował. — Chyba ta ryba nas nie porwie... no chyba, że się boisz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz