- Możemy zjeść wspólnie.- powiedział między łapaniem oddechu. Nie mógł zaprzeczyć, zmęczył się i to jak. Ale było dobrze. Bardzo fajnie. Od dawna nie czuł tej wolności. Taki odskok od codzienności był fajny oraz jego zdaniem niepokojąco przyjemny. Było to według niego coś po prostu... Innego. Uśmiechnął się szeroko.- Trzeba poszukać, gdzie może się skrywać jakikolwiek królik.- powiedział, po czym zawęszył w powietrzu. Nie wychwycił do tej pory żadnego zapachu, oprócz woni wróbla, który pewnie był tu jakiś czas temu.
- Myślę, że raczej trzeba będzie się przejść trochę dalej, chyba zwierzyna nas tu usłyszała.- stwierdził biały. Jałowcowy Świt przytaknął głową po czym wyruszyli dalej. Orlikowy Szept miał rację, wokół było ani widu ani słychu zwierzyny. Cicho stąpali po podłożu, rozglądając się za jakimikolwiek stworzeniami. Cóż, trzeba było szukać zawzięcie.
Obrócił głowę w stronę kocura, by już odpowiedzieć, że może po prostu zrobią jeszcze jeden wyścig. Nie było sensu dalej brnąć w dal. Może w obozie coś by się znalazło. Na pewno stos ze zwierzyną nie był pusty. W tym momencie jednak biały strzepnął ogonem, dając mu znak, by się zbliżył. Zaczął skradać się do pozycji drugiego kocura. Stamtąd zobaczył cel. Mały, puchaty ogonek wystawał z trawy, po czym znowu zniknął. Wiedział co się kręci. Czekoladowy obniżył jeszcze bardziej głowę. Nie wiedział czy po prostu z przyzwyczajenia, czy dlatego, bo bał się, że zwierzę go zobaczy. Przeczesał wzrokiem okolicę. Jak to na terytorium Klanu Burzy, tylko wrzosy oraz inne niezbyt wysokie roślinki. Każdy kochał to najbardziej w życiu. Przynajmniej w jego otoczeniu. On sam przyzwyczaił się już dawno do tego. I nie żałował. Zauważając, że odbiega od obserwacji, znów się szybko skupił. Nie widział w okolicy w ogóle dziury.
- Czyli… Oboje go okrążamy, a ty go łapiesz?- mruknął do Orlikowego Szeptu.
- Tak.
- Ale gdzie jest jego nora?- spytał. Po chwili dostał odpowiedź. Kocur pokazał mu łapą niewielkie wzniesienie. Na Klan Gwiazdy! Jak on mógł tego nie zobaczyć. Skinął głową, po czym skradając się, pospieszył do wejścia, który był domem królika. Trzeba było zablokować mu wejście do środka, by nie mógł uciec w trakcie ucieczki. Zazwyczaj tak się robiło, bo gdy ktoś był tak głupi, by dać możliwość skrycia się pod ziemią, po prostu tracił zwierzynę dla klanu. I tak jemu nie udawało się zbyt łapać zajęczaków. Wolał ptaki. Choć ich pióra latały nie wiadomo gdzie, lecz żyło się z tym.
Z myśli wyrwał go ruch. Ledwo dostrzegalny, ale był. Biały zaczął przybliżać się, by zaatakować królika. On także przesunął się bardziej w stronę zwierzątka. Arlekin przycisnął się w stronę podłoża. Teraz widział tylko trochę, przez wrzosy koło nosa. Kichnął cicho. I to był błąd. Brązowe futerko śmignęło tuż obok. Odskoczył oraz rzucił się na nie. Królik ostro skręcił w stronę drugiego wojownika. Prosto pod łapy. Widział szybki ruch, gdy Orlikowy Szept zabił go jednym ugryzieniem. Wstał powoli z przysiadu, otrzepując futro z drobinek traw. Uśmiechnął się lekko w jego stronę.
- To było niezłe.- powiedział.
<Orlikowy Szepcie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz