Odpoczywał wraz z medyczkami, ciesząc się kolejnym gorącym dniem i promieniami słońca, wpadającymi do legowiska. Zamruczał z zadowoleniem. Zebrali dość dużo ziół, zapasy były pełne i mogli sobie pozwolić na nic nie robienie, co w pracy medyka zdarzało się bardzo rzadko. Los lubił jednak działać niespodziewanie. W czasie, gdy trójka kotów rozmawiała szeptem, jakby każdy głośniejszy dźwięk, mógł zakłócić panujący spokój, odgłosy kroków odbijających się o ziemię, dotarły do ich uszu. Medycy podnieśli się na równe łapy, wlepiając pełne ciekawości spojrzenia w stronę wyjścia. Jedyny kocur zaszurał łapą po ziemi w oczekiwaniu. Czyżby jakieś zagrożenie wdarło się do obozu Klanu Burzy i ktoś biegnie ich powiadomić? Szybko jednak odpędził od siebie tą myśl, chociaż niemiłe przeczucie, że coś niepokojącego się wydarzy, nie potrafiło go opuścił. Sądził, że coś jeszcze się wydarzy.
Niewiele uderzeń serca później, w progu stanął zdyszany Ośle Ucho. Czekoladowy kocur zastrzygł uszami, nie kryjąc swojego zmartwienia. Widział w oczach brata zarówno strach, jak i podekscytowanie. Westchnął cicho. Miał nadzieję, że nie chodziło o nic złego. Przeszły go ciarki na myśl, że mógłby stracić kogoś z rodziny. Nie był gotowy ponownie doświadczyć żałoby.
— Co się stało, Ośle Ucho? No, wyduś to z siebie, inaczej nie będziemy mogli... — zaczęła Zajęcza Stopa, spoglądająca z coraz bardziej rosnącym oczekiwaniem w burego.
— Piaskowa Ścieżka... rodzi... rozumiecie? będę tatą! ona... pomożecie? — przerwał jej syn Kucykowego Ogona, zbyt podekscytowany, a równocześnie zmartwiony, by powiedzieć im więcej. Doskonale to rozumieli.
Zajęcza Stopa spojrzała kontem oka na Jeżową Ścieżkę. Odwzajemnił jej spojrzenie. Dawna mentorka wiedziała, jak bardzo cieszy go myśl o maluchach, posiadających taką samą krew jak ta jego. Zostanie wujkiem było jednym z najpiękniejszych wydarzeń, jakie mogły do spotkać. Pewnie od razu popędziłby do żłobka, pękając z dumy, gdyby nie spokój, którym kierował się odkąd pamiętał. Wraz z Zajęczą Stopą, odbierali już nie jeden poród. Nie obawiali się więc, że coś może pójść nie tak. Piaskowa Ścieżka była silną kotką, pewnie urodzi zdrowych przyszłych wojowników.
Zajęcza Stopa spojrzała kontem oka na Jeżową Ścieżkę. Odwzajemnił jej spojrzenie. Dawna mentorka wiedziała, jak bardzo cieszy go myśl o maluchach, posiadających taką samą krew jak ta jego. Zostanie wujkiem było jednym z najpiękniejszych wydarzeń, jakie mogły do spotkać. Pewnie od razu popędziłby do żłobka, pękając z dumy, gdyby nie spokój, którym kierował się odkąd pamiętał. Wraz z Zajęczą Stopą, odbierali już nie jeden poród. Nie obawiali się więc, że coś może pójść nie tak. Piaskowa Ścieżka była silną kotką, pewnie urodzi zdrowych przyszłych wojowników.
— Spokojnie, Ośle Ucho. Będzie dobrze. — zapewnił go brat.
— Jeśli dobrze pójdzie, jeszcze przed zachodem słońca zobaczysz swoje dzieci. — miauknęła wesoło Konwaliowe Serce. Z całej trójki miała najmniejsze doświadczenie w pomaganiu kociakom przejść na świat, co nie oznaczało, że będzie mniejszą pomocą.
Nie chcieli tracić więcej czasu na rozmowy. Ośle Ucho także nie mógł się uspokoić, na szczęście Jeżyk był pewny, że Kucykowy Ogon dobrze się nim zajmie, gdy wspólnie będą czekać przed żłobkiem. Dla nich rodzili się nie tylko nowi pobratymcy, ale również członkowie rodziny oraz pierwsze wnuki Kucyka.
Nie chcieli tracić więcej czasu na rozmowy. Ośle Ucho także nie mógł się uspokoić, na szczęście Jeżyk był pewny, że Kucykowy Ogon dobrze się nim zajmie, gdy wspólnie będą czekać przed żłobkiem. Dla nich rodzili się nie tylko nowi pobratymcy, ale również członkowie rodziny oraz pierwsze wnuki Kucyka.
Mała armia medyków Klanu Burzy, wkroczyła do żłobka jak najciszej. Nie chcieli przeszkadzać Chabrowej Bryzie, ani Pląsającej Sójce, które odciągnęły uwagę kociaków. Konwaliowe Serce trzymała w pyszczku mech z wodą, natomiast on wiązankę różnych ziół. Zajęcza Stopa rozejrzała się, szybko wyłapując sylwetkę Piaskowej Ścieżki, syczącej z bólu i krzywiącej się, na własnym mchowym posłaniu. Medyczka usiadła obok niej.
— Jak się czujesz?
— A jak myślisz? — syknęła karmicielka z niezadowoleniem w głosie. — Wyciągaj to ze mnie. Ał.
— Oddychaj, zaraz ci pomożemy. — miauknęła dalej łagodnie Zajęcza Stopa, przybliżając patyk do kocicy. — Masz. Zaciśnij na tym zęby.
Jeżowa Ścieżka odłożył wiązankę ziół. Było ich na oko kilka, między innymi ogórecznik, który zapewni kociakom więcej mleka. Miał zioła na zmniejszenie bólu, trochę pajęczyny, gdyby zaczęła karmicielka zaczęła krwawić oraz oczywiście coś na wzmocnienie. Musiał dbać o jakby nie patrzeć członkinię jego rodziny, matkę bratanków albo bratanic. Albo to i to, im ich więcej, tym oczywiście weselej. Obserwował krótko, jak Piaskowa Ścieżka wykonuję polecenie medyczki, coraz bardziej niezadowolona ze swojego obecnego stanu. Usłyszał jej stłumiony przez patyk krzyk, a właściwie głośne syknięcie bólu. Napinające mięśnie sygnalizowały otwarcie, że kociaki pchają się już na świat.
— Teraz musisz przeć. — polecił spokojnie Jeżyk.
Kotka rzuciła mu ostre spojrzenie, jakby próbując mu przekazać, żeby jej nie rozkazywał. Czekoladowy westchnął jedynie. Wolał, żeby słuchała poleceń medyka, mającego jedynie na celu dobre jej i maluchów. Na szczęście wojowniczka wiedziona w końcu instynktem, zrobiła co powinna, nie szczędząc przy okazji syknięć i wbijania pazurów w mech. Czego się jednak nie robi dla własnych dzieci?
Presja czasu coraz bardziej narastała. Atmosfera zrobiła się głębsza, wręcz dusząca. Nadszedł również stres, pomieszany z niewielkim strachem oraz determinacją. Żłobek był na tyle ustronnym miejscem, że Piaskowa Ścieżka nie musiała się obawiać niepotrzebnych gapiów. Otoczona przez trójkę medyków, wbrew wszystkiemu mogła czuć się bezpieczna. Gdyby co się zaczęło niepokojące dziać, byli gotowi w każdej chwili jej pomóc.
— Jest jeden! Dobra robota, Piaskowa Ścieżka! — miauknęła podekscytowana Konwaliowe Serce.
Faktycznie jeden malutki kocurek już zawitał na świecie. Od razu zwrócił na niego ślepia, pełne ogromnego uczucia i równocześnie zmartwienia. Maluch mógł pochwalić się kremową pręgowaną tygrysio sierścią z białym oraz uroczymi uszkami, odziedziczonymi po matce. Kolor oczu jeszcze nie był Jeżowi znany. Coś było jednak wyraźnie nie tak. Szyja kocurka była owinięta pępowiną. Nie wydał z siebie żadnego pisku. Jeżyk zdawał sobie sprawę, że mogą wyjść poważne powikłania, konsekwencje, jeśli szybko nie udzieli mu pomocy. Przybliżył do siebie bliżej dziecko, próbując odwinąć mu pępowinę. Ujął ją delikatnie między zęby. Reakcja była dość szybka. Przegryzł, dając maluchowi możliwość zabrania pierwszego oddechu. Miał nadzieję, że wszystko będzie z nim dobrze. Gdy jednak kocię dalej nie pisnęło, przeszło go zimne uczucie, że może być już w drodze do Klanu Gwiazd.
— Nie umieraj, jeszcze nie twój czas. Świat jest taki cudowny, zobaczysz, zabiorę cię na polowanie, na tyle atrakcji, tylko nie odchodź. Zasmuciłbyś tym wszystkich. — miauknął, mimo iż pewnie kocurek go nie zrozumiał. Zaczął go pośpiesznie wylizywać. Najpierw po szyi, później po brzuchu, by nie tylko pozbyć się mazi, ale również pobudzić go życia. Chyba jeszcze nigdy nie zależało mu tak bardzo. No już... dasz radę mały...
Świadomość, że z jego łap mógłby zginąć członek rodziny była okropna. Musiał go uratować, ale czy była jeszcze szansa? Z coraz większym strachem, nie przestawał wykonywać swojej czynności. Jestem dobrym medykiem... jestem dobrym wujkiem... poradzę sobie, on przeżyje, na pewno przeżyje. Musi przeżyć. No już malutki, zaraz będzie po wszystkim... wystarczy jeden pisk...
Nawet nie zwrócił uwagi na ciszę, która niespodziewanie zapanowała w żłobku. Skupił się jedynie na swoim bratanku. Dopóki ten nie poruszył się ledwo, wydając z siebie cichutki dźwięk, nie przestawał ponawiać prób wybudzenia go. Wreszcie odetchnął z ulgą. Żył. Przybliżył go ostrożnie bliżej brzucha matki, obserwując przez jakiś czas, wraz z niespokojnym biciem własnego serca, jak zajmuję się szukaniem pożywienia, kierując się miłym zapachem.
Witaj na świecie.
— Uratowałeś go. — usłyszał głos Zajęczej Stopy.
Otworzył pysk, gotowy odpowiedzieć, że każdy by to zrobił na jego miejscu, gdy kolejny kociak był gotowy zawitać na świecie. Tym razem poszło szybciej. Najpierw ujrzał liliową szylkretkę, zanim zaledwie kilka uderzeń serca za nią, pojawił się rudy pręgowany kocurek. Koteczka również miała zawinięte uszka. Jego jedyna bratanica! Po niedawnym ogromnym stresie, poczuł teraz niezwykłe uczucie miłości, którą obdarzył te trzy istotki.
Gdy nadszedł koniec, cała trójka medyków czuła się zmęczona, ale usatysfakcjonowana. Zajęcza Stopa liznęła Konwaliowe Serce za uchem, dodając tym młodszej otuchy, po kolejnym odebranym porodzie. Potem jej spojrzenie przeniosło się na Jeżową Ścieżkę. Dostrzegł w nim ogromną dumą. Sam brat Oślego Ucha jej nie czuł. Wypełniał go teraz jedynie dziwny spokój. Uśmiechnął się delikatnie w stronę małego kocurka, pierworodnego bratanka, ugniatającego brzuch karmicielki, żeby posilić się mlekiem. Widział ulgę i zmęczenie w oczach Piaskowej Ścieżki. Chciała pewnie już zostać sama. Posłusznie zjadła podane jej przez czekoladowego zioła, żeby następnie zapaść w niespokojny sen, nasłuchując, czy w pobliżu nie dzieję się nic niepokojącego. Instynkt kocicy, nakazujący bronić młode. Jeżowa Ścieżka uważniej przyjrzał się maluchom. Całej trójce. Jego rodzina się powiększyła. Na zewnątrz dosłyszał uradowany głos Oślego Ucha, przez który poruszył z rozbawieniem wąsami. Musiał być bardzo szczęśliwy. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że jego dwie towarzyszki opuściły już kociarnię, zostawiając go samego. Zajęcza Stopa zapewne rozmawiała już z jego bratem, zapewne opowiadając ze szczegółami co zrobił Jeżyk i ile urodziło się potomków, dodając oczywiście jaką mają płeć. Klan Burzy w ciągu kilku następnych dni, pójdzie odwiedzić najmniejszych członków. Jedyna dobra wiadomość, podczas gdy dni stały się o wiele cięższe. Jeżyk uznał, że najwyższy czas pozwolić nacieszyć się świeżoupieczonym rodzicom narodzinami ich pierwszych dzieci. Bo kto wie, może zdecydują się kiedyś na drugi miot?
Wstał ostrożnie na zmęczonych łapach, z satysfakcją widoczną w niebieskich oczach. Pochylił się nad kociakami. Pachniały mlekiem. Jeszcze minie sporo czasu, zanim otworzą oczy i zrozumieją cały otaczający je ogromny świat, który chociaż zdawał się niebezpieczny, był bardzo piękny i pełen tajemnic, czekających tylko aż ktoś je odkryje.
— Jestem waszym wujkiem. Jeszcze was odwiedzę, maluchy. — miauknął. Kociaki pisnęły, najwyraźniej słysząc jego głos, by mocniej po chwili wtulić się w mamę. Jego uwagę znowu skupił pierworodny, któremu uratował życie. Cieszył się, że mógł się przydać. Obiecał sobie, że tą małą istotkę zwłaszcza będzie miał na oku. Nie mógł się doczekać, aż opowie mu jakąś historię i będzie patrzył jak dorasta. — Byłeś bardzo odważny.
Skierował się do wyjścia ze żłobka. Wychodząc na zewnątrz, owiał go chłód powietrza w Porze Nagich Drzew. Ośle Ucho niespokojnie przebierał łapami, w towarzystwie Kucykowego Ogona. Ojciec próbował uspokoić syna, jednak gdy oboje zobaczyli Jeżową Ścieżkę, momentalnie znaleźli się u jego boku.
— Synku. — zaczął Kucyk, przerwał mu szybko starszy z synów. Jeżyk pozwól, by brat wtulił się w jego futro. Sam również go przytulił. W tle partner Brzozy wydał z siebie ciche "aww". Jeżyk zaśmiał się cicho, zanim odsunął się o krok, z radością wpatrując się w równie zadowolone ślepia Osiołka.
— Nawet nie wiesz jaki jestem ci wdzięczny. Gdyby mu coś się stało... Dziękuję, Jeżyku. — miauknął. — Piaskowa Ścieżka podobno odpoczywa, ale koniecznie muszę ją zobaczyć i dzieci. Zajęcza Stopa mówiła, że są zdrowe.
— Wygląda na to, że są zdrowiutkie jak ryby. — miauknął, gdyż po wykonanych badaniach tak wychodziło. — Nie dziękuj mi, Ośle Ucho. Nie w takiej sprawie. Zrób tylko dla mnie coś, proszę. Gdy nadacie im imiona, chce być pierwszym kotem, który je pozna.
Ośle Ucho pokiwał energicznie głową.
— Załatwione!
Czekoladowy pożegnał kocura, zanim ten wbiegł do kociarni, otarł się o bok ojca, zanim ruszył niespiesznie w stronę legowiska medyków.
— Jak się czujesz?
— A jak myślisz? — syknęła karmicielka z niezadowoleniem w głosie. — Wyciągaj to ze mnie. Ał.
— Oddychaj, zaraz ci pomożemy. — miauknęła dalej łagodnie Zajęcza Stopa, przybliżając patyk do kocicy. — Masz. Zaciśnij na tym zęby.
Jeżowa Ścieżka odłożył wiązankę ziół. Było ich na oko kilka, między innymi ogórecznik, który zapewni kociakom więcej mleka. Miał zioła na zmniejszenie bólu, trochę pajęczyny, gdyby zaczęła karmicielka zaczęła krwawić oraz oczywiście coś na wzmocnienie. Musiał dbać o jakby nie patrzeć członkinię jego rodziny, matkę bratanków albo bratanic. Albo to i to, im ich więcej, tym oczywiście weselej. Obserwował krótko, jak Piaskowa Ścieżka wykonuję polecenie medyczki, coraz bardziej niezadowolona ze swojego obecnego stanu. Usłyszał jej stłumiony przez patyk krzyk, a właściwie głośne syknięcie bólu. Napinające mięśnie sygnalizowały otwarcie, że kociaki pchają się już na świat.
— Teraz musisz przeć. — polecił spokojnie Jeżyk.
Kotka rzuciła mu ostre spojrzenie, jakby próbując mu przekazać, żeby jej nie rozkazywał. Czekoladowy westchnął jedynie. Wolał, żeby słuchała poleceń medyka, mającego jedynie na celu dobre jej i maluchów. Na szczęście wojowniczka wiedziona w końcu instynktem, zrobiła co powinna, nie szczędząc przy okazji syknięć i wbijania pazurów w mech. Czego się jednak nie robi dla własnych dzieci?
Presja czasu coraz bardziej narastała. Atmosfera zrobiła się głębsza, wręcz dusząca. Nadszedł również stres, pomieszany z niewielkim strachem oraz determinacją. Żłobek był na tyle ustronnym miejscem, że Piaskowa Ścieżka nie musiała się obawiać niepotrzebnych gapiów. Otoczona przez trójkę medyków, wbrew wszystkiemu mogła czuć się bezpieczna. Gdyby co się zaczęło niepokojące dziać, byli gotowi w każdej chwili jej pomóc.
— Jest jeden! Dobra robota, Piaskowa Ścieżka! — miauknęła podekscytowana Konwaliowe Serce.
Faktycznie jeden malutki kocurek już zawitał na świecie. Od razu zwrócił na niego ślepia, pełne ogromnego uczucia i równocześnie zmartwienia. Maluch mógł pochwalić się kremową pręgowaną tygrysio sierścią z białym oraz uroczymi uszkami, odziedziczonymi po matce. Kolor oczu jeszcze nie był Jeżowi znany. Coś było jednak wyraźnie nie tak. Szyja kocurka była owinięta pępowiną. Nie wydał z siebie żadnego pisku. Jeżyk zdawał sobie sprawę, że mogą wyjść poważne powikłania, konsekwencje, jeśli szybko nie udzieli mu pomocy. Przybliżył do siebie bliżej dziecko, próbując odwinąć mu pępowinę. Ujął ją delikatnie między zęby. Reakcja była dość szybka. Przegryzł, dając maluchowi możliwość zabrania pierwszego oddechu. Miał nadzieję, że wszystko będzie z nim dobrze. Gdy jednak kocię dalej nie pisnęło, przeszło go zimne uczucie, że może być już w drodze do Klanu Gwiazd.
— Nie umieraj, jeszcze nie twój czas. Świat jest taki cudowny, zobaczysz, zabiorę cię na polowanie, na tyle atrakcji, tylko nie odchodź. Zasmuciłbyś tym wszystkich. — miauknął, mimo iż pewnie kocurek go nie zrozumiał. Zaczął go pośpiesznie wylizywać. Najpierw po szyi, później po brzuchu, by nie tylko pozbyć się mazi, ale również pobudzić go życia. Chyba jeszcze nigdy nie zależało mu tak bardzo. No już... dasz radę mały...
Świadomość, że z jego łap mógłby zginąć członek rodziny była okropna. Musiał go uratować, ale czy była jeszcze szansa? Z coraz większym strachem, nie przestawał wykonywać swojej czynności. Jestem dobrym medykiem... jestem dobrym wujkiem... poradzę sobie, on przeżyje, na pewno przeżyje. Musi przeżyć. No już malutki, zaraz będzie po wszystkim... wystarczy jeden pisk...
Nawet nie zwrócił uwagi na ciszę, która niespodziewanie zapanowała w żłobku. Skupił się jedynie na swoim bratanku. Dopóki ten nie poruszył się ledwo, wydając z siebie cichutki dźwięk, nie przestawał ponawiać prób wybudzenia go. Wreszcie odetchnął z ulgą. Żył. Przybliżył go ostrożnie bliżej brzucha matki, obserwując przez jakiś czas, wraz z niespokojnym biciem własnego serca, jak zajmuję się szukaniem pożywienia, kierując się miłym zapachem.
Witaj na świecie.
— Uratowałeś go. — usłyszał głos Zajęczej Stopy.
Otworzył pysk, gotowy odpowiedzieć, że każdy by to zrobił na jego miejscu, gdy kolejny kociak był gotowy zawitać na świecie. Tym razem poszło szybciej. Najpierw ujrzał liliową szylkretkę, zanim zaledwie kilka uderzeń serca za nią, pojawił się rudy pręgowany kocurek. Koteczka również miała zawinięte uszka. Jego jedyna bratanica! Po niedawnym ogromnym stresie, poczuł teraz niezwykłe uczucie miłości, którą obdarzył te trzy istotki.
Gdy nadszedł koniec, cała trójka medyków czuła się zmęczona, ale usatysfakcjonowana. Zajęcza Stopa liznęła Konwaliowe Serce za uchem, dodając tym młodszej otuchy, po kolejnym odebranym porodzie. Potem jej spojrzenie przeniosło się na Jeżową Ścieżkę. Dostrzegł w nim ogromną dumą. Sam brat Oślego Ucha jej nie czuł. Wypełniał go teraz jedynie dziwny spokój. Uśmiechnął się delikatnie w stronę małego kocurka, pierworodnego bratanka, ugniatającego brzuch karmicielki, żeby posilić się mlekiem. Widział ulgę i zmęczenie w oczach Piaskowej Ścieżki. Chciała pewnie już zostać sama. Posłusznie zjadła podane jej przez czekoladowego zioła, żeby następnie zapaść w niespokojny sen, nasłuchując, czy w pobliżu nie dzieję się nic niepokojącego. Instynkt kocicy, nakazujący bronić młode. Jeżowa Ścieżka uważniej przyjrzał się maluchom. Całej trójce. Jego rodzina się powiększyła. Na zewnątrz dosłyszał uradowany głos Oślego Ucha, przez który poruszył z rozbawieniem wąsami. Musiał być bardzo szczęśliwy. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że jego dwie towarzyszki opuściły już kociarnię, zostawiając go samego. Zajęcza Stopa zapewne rozmawiała już z jego bratem, zapewne opowiadając ze szczegółami co zrobił Jeżyk i ile urodziło się potomków, dodając oczywiście jaką mają płeć. Klan Burzy w ciągu kilku następnych dni, pójdzie odwiedzić najmniejszych członków. Jedyna dobra wiadomość, podczas gdy dni stały się o wiele cięższe. Jeżyk uznał, że najwyższy czas pozwolić nacieszyć się świeżoupieczonym rodzicom narodzinami ich pierwszych dzieci. Bo kto wie, może zdecydują się kiedyś na drugi miot?
Wstał ostrożnie na zmęczonych łapach, z satysfakcją widoczną w niebieskich oczach. Pochylił się nad kociakami. Pachniały mlekiem. Jeszcze minie sporo czasu, zanim otworzą oczy i zrozumieją cały otaczający je ogromny świat, który chociaż zdawał się niebezpieczny, był bardzo piękny i pełen tajemnic, czekających tylko aż ktoś je odkryje.
— Jestem waszym wujkiem. Jeszcze was odwiedzę, maluchy. — miauknął. Kociaki pisnęły, najwyraźniej słysząc jego głos, by mocniej po chwili wtulić się w mamę. Jego uwagę znowu skupił pierworodny, któremu uratował życie. Cieszył się, że mógł się przydać. Obiecał sobie, że tą małą istotkę zwłaszcza będzie miał na oku. Nie mógł się doczekać, aż opowie mu jakąś historię i będzie patrzył jak dorasta. — Byłeś bardzo odważny.
Skierował się do wyjścia ze żłobka. Wychodząc na zewnątrz, owiał go chłód powietrza w Porze Nagich Drzew. Ośle Ucho niespokojnie przebierał łapami, w towarzystwie Kucykowego Ogona. Ojciec próbował uspokoić syna, jednak gdy oboje zobaczyli Jeżową Ścieżkę, momentalnie znaleźli się u jego boku.
— Synku. — zaczął Kucyk, przerwał mu szybko starszy z synów. Jeżyk pozwól, by brat wtulił się w jego futro. Sam również go przytulił. W tle partner Brzozy wydał z siebie ciche "aww". Jeżyk zaśmiał się cicho, zanim odsunął się o krok, z radością wpatrując się w równie zadowolone ślepia Osiołka.
— Nawet nie wiesz jaki jestem ci wdzięczny. Gdyby mu coś się stało... Dziękuję, Jeżyku. — miauknął. — Piaskowa Ścieżka podobno odpoczywa, ale koniecznie muszę ją zobaczyć i dzieci. Zajęcza Stopa mówiła, że są zdrowe.
— Wygląda na to, że są zdrowiutkie jak ryby. — miauknął, gdyż po wykonanych badaniach tak wychodziło. — Nie dziękuj mi, Ośle Ucho. Nie w takiej sprawie. Zrób tylko dla mnie coś, proszę. Gdy nadacie im imiona, chce być pierwszym kotem, który je pozna.
Ośle Ucho pokiwał energicznie głową.
— Załatwione!
Czekoladowy pożegnał kocura, zanim ten wbiegł do kociarni, otarł się o bok ojca, zanim ruszył niespiesznie w stronę legowiska medyków.
<Dreszcz? Witaj bratanku>
Popłakł*m się czytając to. Biedne małe...
OdpowiedzUsuńDo tego babki z fajowskimi postaciami. Czekam jak nie wiem na waszą sesje
Usuń