***
Minęło trochę czasu i mógł się pochwalić tym, że po raz pierwszy otworzył oczy. Świat wydawał się taaaki duży, że aż opadł mu pyszczek ze zdumienia. Mamusia uśmiechnęła się do niego, liżąc po łepku. Była tak kochana! Jeszcze raz rozejrzał się, dostrzegając brata z siostrą. Byli tacy malutcy! On przy nich wyglądał na jakiegoś potwora, z długimi łapkami i sierścią. Powoli ruszył w ich kierunku zaciekawiony. Siostrzyczka miała inną sierść, więc pewnie była kotką. Za to brat... Wyglądał też jak kotka, taki malusi, ale miał futerko w odcieniu Zimorodka. Więc szybko doszedł do wniosku, że jest kocurkiem. Chociaż czym był kocur i kotka? Wiedział tylko, że pachnieli inaczej.
- Messseek - szepnął bratu do ucha.
Ten zignorował go totalnie, pewnie nadal wędrując po krainie snu. Wszedł powoli na jego grzbiet i położył się na nim. Musiał przyznać, że był bardzo wygodny. Niestety nie pocieszył się darmowym i osobistym mchem długo, bo ten obudzony, przez ciężar brata, próbował go zrzucić, dając mu łapą w pysk. Ojoj. Czemu brat to zrobił? Przecież... chciał sprawdzić czy był tak samo miękki jak legowisko. Mama mówiła, że ich posłanie jest mchem, a jego braciszek przecież był Mchem. Tak czy nie?
Szybko odskoczył, widząc jak ten znów próbuje mu przylać.
- Spokojne, Mesek. Bo slobis se sielony!
<Meszku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz