— NIE TERAZ KRZYWICO. — wrzasnął, wzbudzając w młodej niepokój.
— Ale... Trójeczko... to nie tak... nie tak jak myślisz! — próbowała się bronić medyczka, kładąc uszy po sobie.
— NIE TAK? NIE TAK? NIE RÓB ZE MNIE GŁUPCA! UMIEM ROZPOZNAĆ OBJAWY CIĄŻY!
— Ciąży? — Fasolkowa Łapa w końcu zdołała wydusić z siebie przez sierść, blokującą jej pysk. Cofnęła się, żeby uwolnić pysk od futra cętkowanego kocura. W jej głosie było słuchać niemałe zaskoczenie, a w oczach błyskał strach. Jej myśli powędrowały do snu zesłanego przez Klan Gwiazdy podczas pierwszego od dawna spotkania medyków. Ale nigdy by nie przypuszczała, że dotyczyłby on Strzyżykowej Pręgi...
— TAK ONA JEST W CIĄŻY! ZŁAMAŁA WAŻNĄ ZASADĘ!
— Ja... Zrozum. To... To co innego! — kotka wciąż próbowała wytłumaczyć młodszemu medykowi swoją sytuację, ale ten nie słuchał. Gniew w zupełności go ogarnął, a Fasolka nie miała odwagi powiedzieć czegokolwiek, jakkolwiek mu przerwać...
— Ciąży? — Fasolkowa Łapa w końcu zdołała wydusić z siebie przez sierść, blokującą jej pysk. Cofnęła się, żeby uwolnić pysk od futra cętkowanego kocura. W jej głosie było słuchać niemałe zaskoczenie, a w oczach błyskał strach. Jej myśli powędrowały do snu zesłanego przez Klan Gwiazdy podczas pierwszego od dawna spotkania medyków. Ale nigdy by nie przypuszczała, że dotyczyłby on Strzyżykowej Pręgi...
— TAK ONA JEST W CIĄŻY! ZŁAMAŁA WAŻNĄ ZASADĘ!
— Ja... Zrozum. To... To co innego! — kotka wciąż próbowała wytłumaczyć młodszemu medykowi swoją sytuację, ale ten nie słuchał. Gniew w zupełności go ogarnął, a Fasolka nie miała odwagi powiedzieć czegokolwiek, jakkolwiek mu przerwać...
— CO INNEGO? NIE MA CO INNEGO! JESTEŚ WRONIĄ STRAWĄ! KIEDYŚ CIĘ PODZIWIAŁEM, A TERAZ ... — wykrzywił pysk we wściekłym grymasie. — JUŻ KONIEC. KONIEC SŁYSZYSZ?! WYNOŚ SIĘ STĄD!
Wrzaski trwały jeszcze dobrą chwilę, a Fasolkowa Łapa jedynie obserwowała ze strachem i smutkiem powoli zmieniającą się minę Strzyżyk i pysk Potrójnego Kroku ociekający rozczarowaniem i furią. Jeszcze nigdy nie widziała swojego mentora w takim stanie. Nie mogła pojąć, jak ze zwykle zrzędliwego i zdziadziałego kocura w tak krótkim czasie i przez rzecz tak dla niej banalną i niejasną przekształcił się w kota, który stał teraz przed nią - walącego złowieszczo ogonem o ziemię, stroszącego futro, wyciągającego błyszczące pazury i wrzeszczącego na ciężarną przyjaciółkę.
— NIE TŁUMACZ SIĘ JUŻ! TO KONIEC! ZABIERAJ SIĘ Z TYMI PRZEKLĘTYMI BACHORAMI! — i w końcu stało się. Strzyżyk wybiegła z płaczem i podkulonym ogonem z legowiska medyków, zostawiając Trójkę i Fasolkę za sobą. Cętkowany kocur stał przed wejściem, dysząc ciężko, a Fasolka? Fasolka podczas kłótni cofała się jak tylko mogła, aż trafiła na skalną półkę. Bała się. Bała się kota, który stał przed nią. Bała się tego, kto teraz nosił maskę i szatę Potrójnego Kroku. To nie był kocur, którego znała. Nie mógł być. Jej marudny mentor nie wygoniłby z odsłoniętymi kłami i pazurami tak drogiej mu kotki, jaką była Strzyżykowa Pręga, prawda? Fasolkowa Łapa drgnęła, widząc jak kocur cofa się i siada ciężko na legowisku. W gardle pointki zaczęła formować się wielka gula, uniemożliwiając jej mówienie. Próbowała przełknąć ślinę, by się jej pozbyć jednak jej pysk był suchy jak letnia ziemia. Zestresowana kotka czuła, jakby powietrze w legowisku medyków po awanturze było tak gęste, że mogłaby je ciąć pazurem. Gdy tylko Trójka na nią spojrzał, dreszcz znowu przebiegł po grzbiecie Fasolki. Nie potrafiła odczytać żadnych emocji z jego zielonych oczu. A jednak dostrzegła jeden element - jego ślepia były dziwnie zeszklone, jakby powstrzymywał się od łez. Czy jednak żałował swojego czynu? Fasolka zaczęła słyszeć własne, przyspieszone bicie serca i nienaturalnie krótkie oddechy. Gdy po jakimś czasie, dłużącym się w nieskończoność się lekko uspokoiła, poczuła coś innego. Gniew. Kotka była wściekła na cętkowanego. Jak mógł wyrzucić stąd ich przyjaciółkę? Nie miał prawa jej wyganiać! Nie bez porozumienia się z innymi medykami! Musiała mu jakoś przemówić do rozsądku, musiała go ukarać za to, co zrobił, musiała mu pokazać, że zrobił źle! Chciała unieść łapę, wziąć zamach i mu przyłożyć z całej siły, żeby wiedział, jak się czuła, jak musiała się teraz czuć Strzyżyk i pokazać mu, że się z tym nie zgadza. Nie zgadza się, żeby jej druga rodzina się rozpadła! Ale... nie potrafiła....nie mogła. Nie mogła się ruszyć, nie mogła podejść bliżej niego. Niemalże czuła barierę, powstrzymującą ją od zrobienia tego. Barierę stworzoną ze strachu przed tym, co zrobi zaraz Potrójny Krok i żalu do niego. Jeśli teraz coś takiego zrobi, to ją też wyrzuci i kocur zostanie sam, co tylko mu zaszkodzi. Usilnie chciała zacząć mówić, ale z jej piersi wydarł się jedynie kolejny cichy, jednak tym razem drżący oddech. Kotka zacisnęła zęby, czując, jak w jej oczach formują się łezy. Była za słaba, żeby coś mu powiedzieć, była za słaba, żeby coś zrobić. Nie miała tyle siły, żeby mu pomóc... poczuła, jak po jej policzkach spływa niewielki strumyczek łez. Tyle słów cisnęło jej się na usta, jednak nie potrafiła nic z siebie wydusić. Jakaś jej cząstka się zawaliła, widząc rozpad relacji medyków ze sobą. Coś, na co tak długo razem pracowali... Fasolkowa Łapa wciąż patrząc na Trójkę, z położonym po sobie uszami i wyciągniętym w górę grzbietem powoli zaczęła się wycofywać w stronę wyjścia. Musiała wyjść, jej głowa podpowiadała jej żeby wybiec stąd, odetchnąć, pomyśleć. Gdy tylko minęła wejście i straciła Potrójny Krok z oczu, puściła się biegiem w stronę lasu. Nie szukała nikogo, nie obchodziło ją, gdzie pobiegła Strzyżykowa Pręga. Musiała odreagować, odpocząć. Sama.
***
Fasolka powolnym krokiem wróciła dopiero pod wieczór, gdy część Klanu Wilka już szykowała się do snu. Wchodząc do obozu, kotka minęła ostatnie patrole. Nikt nie pytał, co się stało czy gdzie była. Nikogo to nie zaniepokoiło, bądź po prostu nie obchodziło. Było jej to teraz akurat na łapę. Pointka wracając miała mętlik w głowie, próbowała to sobie poukładać człapiąc powoli, jednak nie udało jej się osiągnąć upragnionego efektu, co tylko ją sfrustrowało. Teraz jednak, przekraczając próg obozu, nie myślała już nad tym, co się stało. Niepokoiła ją następna rozmowa z Potrójnym Krokiem, która na pewno nie będzie dla nich łatwa. Fasolkowa Łapa zastanawiała się jak zacząć, żeby nie zranić czy nie zdenerwować kocura.
Kotka przystanęła na chwilę przed legowiskiem medyka, zastanawiając się, czy aby na pewno dobrze robi. W końcu wzięła głęboki wdech i skierowała się w stronę cętkowanego mentora. Trójka siedział w swojej części, obserwując Tkacza ze zwieszoną głową. Szybko odwrócił się, gdy usłyszał czyjeś kroki, a gdy spojrzenie jego zielonych oczu opadło na jasnej, liliowej kotce, kocur delikatnie poruszył wąsami.
— Wróciłaś. — mruknął pod nosem, odwracając wzrok. Fasolkowa Łapa bez słowa podeszła bliżej i oparła czoło na barku Potrójnego Kroku. Zdecydowała się na to, by nie patrzeć kocurowi w oczy. Na to jeszcze nie była gotowa. Dzięki temu też miała pewność, że Trójka tak szybko jej nie ucieknie.
— Jak się czujesz? — zapytała cicho spokojnym, łagodnym tonem, przymykając oczy. Miała tylko nadzieję, że kocur nie będzie miał siły na kolejny wybuch złości i dadzą radę otwarcie porozmawiać...
< Potrójny Kroku? >
— NIE TŁUMACZ SIĘ JUŻ! TO KONIEC! ZABIERAJ SIĘ Z TYMI PRZEKLĘTYMI BACHORAMI! — i w końcu stało się. Strzyżyk wybiegła z płaczem i podkulonym ogonem z legowiska medyków, zostawiając Trójkę i Fasolkę za sobą. Cętkowany kocur stał przed wejściem, dysząc ciężko, a Fasolka? Fasolka podczas kłótni cofała się jak tylko mogła, aż trafiła na skalną półkę. Bała się. Bała się kota, który stał przed nią. Bała się tego, kto teraz nosił maskę i szatę Potrójnego Kroku. To nie był kocur, którego znała. Nie mógł być. Jej marudny mentor nie wygoniłby z odsłoniętymi kłami i pazurami tak drogiej mu kotki, jaką była Strzyżykowa Pręga, prawda? Fasolkowa Łapa drgnęła, widząc jak kocur cofa się i siada ciężko na legowisku. W gardle pointki zaczęła formować się wielka gula, uniemożliwiając jej mówienie. Próbowała przełknąć ślinę, by się jej pozbyć jednak jej pysk był suchy jak letnia ziemia. Zestresowana kotka czuła, jakby powietrze w legowisku medyków po awanturze było tak gęste, że mogłaby je ciąć pazurem. Gdy tylko Trójka na nią spojrzał, dreszcz znowu przebiegł po grzbiecie Fasolki. Nie potrafiła odczytać żadnych emocji z jego zielonych oczu. A jednak dostrzegła jeden element - jego ślepia były dziwnie zeszklone, jakby powstrzymywał się od łez. Czy jednak żałował swojego czynu? Fasolka zaczęła słyszeć własne, przyspieszone bicie serca i nienaturalnie krótkie oddechy. Gdy po jakimś czasie, dłużącym się w nieskończoność się lekko uspokoiła, poczuła coś innego. Gniew. Kotka była wściekła na cętkowanego. Jak mógł wyrzucić stąd ich przyjaciółkę? Nie miał prawa jej wyganiać! Nie bez porozumienia się z innymi medykami! Musiała mu jakoś przemówić do rozsądku, musiała go ukarać za to, co zrobił, musiała mu pokazać, że zrobił źle! Chciała unieść łapę, wziąć zamach i mu przyłożyć z całej siły, żeby wiedział, jak się czuła, jak musiała się teraz czuć Strzyżyk i pokazać mu, że się z tym nie zgadza. Nie zgadza się, żeby jej druga rodzina się rozpadła! Ale... nie potrafiła....nie mogła. Nie mogła się ruszyć, nie mogła podejść bliżej niego. Niemalże czuła barierę, powstrzymującą ją od zrobienia tego. Barierę stworzoną ze strachu przed tym, co zrobi zaraz Potrójny Krok i żalu do niego. Jeśli teraz coś takiego zrobi, to ją też wyrzuci i kocur zostanie sam, co tylko mu zaszkodzi. Usilnie chciała zacząć mówić, ale z jej piersi wydarł się jedynie kolejny cichy, jednak tym razem drżący oddech. Kotka zacisnęła zęby, czując, jak w jej oczach formują się łezy. Była za słaba, żeby coś mu powiedzieć, była za słaba, żeby coś zrobić. Nie miała tyle siły, żeby mu pomóc... poczuła, jak po jej policzkach spływa niewielki strumyczek łez. Tyle słów cisnęło jej się na usta, jednak nie potrafiła nic z siebie wydusić. Jakaś jej cząstka się zawaliła, widząc rozpad relacji medyków ze sobą. Coś, na co tak długo razem pracowali... Fasolkowa Łapa wciąż patrząc na Trójkę, z położonym po sobie uszami i wyciągniętym w górę grzbietem powoli zaczęła się wycofywać w stronę wyjścia. Musiała wyjść, jej głowa podpowiadała jej żeby wybiec stąd, odetchnąć, pomyśleć. Gdy tylko minęła wejście i straciła Potrójny Krok z oczu, puściła się biegiem w stronę lasu. Nie szukała nikogo, nie obchodziło ją, gdzie pobiegła Strzyżykowa Pręga. Musiała odreagować, odpocząć. Sama.
***
Fasolka powolnym krokiem wróciła dopiero pod wieczór, gdy część Klanu Wilka już szykowała się do snu. Wchodząc do obozu, kotka minęła ostatnie patrole. Nikt nie pytał, co się stało czy gdzie była. Nikogo to nie zaniepokoiło, bądź po prostu nie obchodziło. Było jej to teraz akurat na łapę. Pointka wracając miała mętlik w głowie, próbowała to sobie poukładać człapiąc powoli, jednak nie udało jej się osiągnąć upragnionego efektu, co tylko ją sfrustrowało. Teraz jednak, przekraczając próg obozu, nie myślała już nad tym, co się stało. Niepokoiła ją następna rozmowa z Potrójnym Krokiem, która na pewno nie będzie dla nich łatwa. Fasolkowa Łapa zastanawiała się jak zacząć, żeby nie zranić czy nie zdenerwować kocura.
Kotka przystanęła na chwilę przed legowiskiem medyka, zastanawiając się, czy aby na pewno dobrze robi. W końcu wzięła głęboki wdech i skierowała się w stronę cętkowanego mentora. Trójka siedział w swojej części, obserwując Tkacza ze zwieszoną głową. Szybko odwrócił się, gdy usłyszał czyjeś kroki, a gdy spojrzenie jego zielonych oczu opadło na jasnej, liliowej kotce, kocur delikatnie poruszył wąsami.
— Wróciłaś. — mruknął pod nosem, odwracając wzrok. Fasolkowa Łapa bez słowa podeszła bliżej i oparła czoło na barku Potrójnego Kroku. Zdecydowała się na to, by nie patrzeć kocurowi w oczy. Na to jeszcze nie była gotowa. Dzięki temu też miała pewność, że Trójka tak szybko jej nie ucieknie.
— Jak się czujesz? — zapytała cicho spokojnym, łagodnym tonem, przymykając oczy. Miała tylko nadzieję, że kocur nie będzie miał siły na kolejny wybuch złości i dadzą radę otwarcie porozmawiać...
< Potrójny Kroku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz