Ciocia Konwalia prowadzi nas do żłobka. Łapka nadal trochę mnie boli. Wcześniej byłyśmy w legowisku medyków. Ile tam było roślin! Jednak nie podzielam mocnego zainteresowania roślinami Stokrotki. Są ciekawe, ale są też inne ciekawe rzeczy.
— No dobra maluchy, wy tu zostańcie na chwilę, a ja pójdę po coś dla was. — Ciocia Konwalia uśmiechnęła się miło i wyszła.
Wchodzę głębiej do żłobka i wylizuje swoją sierść. Jednak pobrudziła się trochę, to nie do pomyślenia, bym miała ją brudną! Stokrotka wpatruje się w wejście, czekając na Konwaliowe Serce. Jest jedną z najmilszych kotów nastawionych do nas. Nawet najmilszą. Daje nam różne rzeczy... Bawi się. Nie to co inne karmicielki. Szczególnie Piaskowa Ścieżka, chyba nas nie lubi i to mocno. Dlaczego nas nie lubi? Co jej zrobiłyśmy? Jak może nas polubić, jeżeli to możliwe?
— No jestem już, kociaki. — Ciocia Konwalia przyszła z kulką mchu. Lekko toczy ja w naszą stronę.
Podchodzę najszybciej jak mogę i trochę toczę kulkę o własnych siłach. Duża ona i dość ciężka. Stokrotka też podbiega do tej samej kulki i toczy ja w moją stronę. Odbijam ją w jej kierunku.
— Dziękujemy, Ciociu Konwalio — mruczę do kotki, która stoi przy wyjściu.
— Nie ma sprawy, maluchu. — Znowu wysyła nam przyjazny uśmiech.
***
Zabawa była super! Teraz siedzimy obok Konwaliowego Serca i słuchamy jak opowiada nam różne rzeczy z życia w klanie. Powiedziała, że są cztery klany, ale było ich pięć. Klan Burzy, Klan Klifu, Klan Nocy i… Klan Wilka! Tak chyba się nazywali, nie jestem pewna. Był jeszcze jeden ale już nie istnieje, chyba.
— Chcecie jeszcze posłuchać?
— Tak — odpowiadamy obie.
<Ciociu Konwalio?>
Buba :3
OdpowiedzUsuń