— Notylek spi! — ogłosiła.
Spojrzała za siebie, z płomykami szczęścia w oczach, chcąc pokazać rodzicom swoją zdobycz. Jednak ich nie było w norze, którą jej rodzina zamieszkiwała. Nie dzielili się z nią informacją, gdzie tak znikają, ale zawsze po powrocie, wielka pani miała brzuch pełen smacznego mleka. Podobno mieszkali z dala od lasu, na nikomu nieznanym terenie, gdzie panowała niezwykła cisza. Na razie jednak nie miała dość odwagi, by zapytać o to rodziców. Może gdy będzie starsza?
Westchnęła cicho, chwytając w pyszczek za skrzydełko owada. Było niezwykle delikatne. Ale czym była łagodność? Ryjówka nie wiedziała, jak powinna się obchodzić z takową istotką. Z dumnie uniesionym do góry ogonem, wróciła na mchowe posłanie. Melon spał, natomiast Mucha zdawała się być pogrążona we własnych myślach. Najważniejsze jednak, że przynajmniej mogła jej poświęcić uwagę. Ryjówka chociaż nie przepadała za byciem w centrum czyjejś uwagi, musiała się przecież pochwalić własną ofiarą. Mocno ogonem uderzyła w bok siostrę.
— Ałaa!
Mucha odwróciła w jej kierunku pyszczek, posyłając pierworodnej niezadowolone spojrzenie. Najwyraźniej musiała ją mocno uderzyć. Koteczka wzruszyła ramionami. Trudno. Było się odwrócić od razu. Nie poczuwając się do przeprosin (z resztą czym to było? dlaczego powinna tego użyć? przecież to tylko ból) położyła martwego motylka przed łapami Muchy.
— Cio to?
— To notylek! Sana go upolowalan. — pochwaliła się Ryjówka. — Nio nie lub tiakiej niny.
Sama wydęła policzki, chcąc pokazać siostrze, że również będzie zirytowana, jeśli ta jej nie pochwali, za wspaniałe złapanie ich dzisiejszego posiłku.
<Mucho?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz