Wpatrujący się w nią pilnym wzrokiem kocur trochę ją przytłaczał. Lekko podenerwowana czuła się jakby to ona była tu winna.
— Eee... — zaczęła niepewnie cała spięta. — Gdzieś... gdzieś koło... nie, to chyba jednak było tam... — próbowała sobie cokolwiek przypomnieć.
Jeżowa Ścieżka westchnął.
— Więc?
— To... to było koło... koło tego Potwora Dwunożnych! — przypomniała sobie w końcu kotka.
Jeżowa Ścieżka kiwnął łbem.
— Dziękuję — miauknął, a jego spojrzenie złagodniało. — To na pewno nam pomoże.
Pójdźkowa Łapa uśmiechnęła się niepewnie.
— Mam taką nadzieję — dodała, odchodząc szybkim krokiem od medyka.
Łapy skierowały ją w stronę legowiska uczniów. Bocian już na nią czekał
— Czego chciał? — zapytał biały.
Końcówka długiego ogona kocura zadrżała w powietrzu.
— Pytał gdzie polowałam — odpowiedziała pośpiesznie Konopia. — Nic poważnego — dodała.
Bocian westchnął ciężko i usiadł.
— Mam nadzieję, lisi bobku — mruknął. — Mieliśmy nie rzucać się w oczy, pamiętasz?
Kotka kiwnęła łbem.
— Spokojna mysz, pewnie zaraz to rozwiążą — stwierdziła pewnie.
I taką miała nadzieję. Zatruta zwierzyna musiała być ostatnią rzeczą jaką Burzaki chciały podczas Pory Nagich Drzew.
* * *
Wszelkie myśli o Klanie Burzy zostały po drugiej stronie rzeki. Konopia w końcu była w domu. Co prawda z trudem było jej tak nazwać Owocowy Las, lecz tu był jej klan. Co prawda bez jej mamy, czy siostry, lecz Konopia starała się myśleć pozytywnie. W końcu udało jej się. Jej i Bocianowi. Udało im się odnaleźć bliskich i to całych i bezpiecznych. Czego mogli chcieć więcej?
— Konopio! — krzyknął na nią Szakłak. — Czy ty mnie znów nie słuchasz? — warknął na kotkę.
Szylkretka jedynie uśmiechnęła się słabo.
— Skąd wiedziałeś?
Kocur westchnął, kręcąc łbem. Przygotowali się do ataku na Klan Nocy. Powinna słuchać dawnego mentora zamiast błądzić myślami gdzieś indziej.
<dobra jeżu uznaj to za zakończenie sesji xd wybacz za taką krótką i bez polotu xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz