Nagle przed jego białymi łapami pojawił się niewielki kociak. Zaczął się w niego wpatrywać tymi swoimi wielkimi, żółtymi oczyskami, jakby Wieczornik sam miał domyślić się, czego młodzik chce.
- Cześć... - zaciął się na kilka uderzeń serca, starając sobie przypomnieć imię malca - Króliczku?
Kociak kiwnął na potwierdzenie główką.
- Wieczornikowa Łapa. Pewnie mnie nie kojarzysz, bo odwiedzałem cię tylko raz, może dwa, ale byłeś wtedy bardzo malutki. Sporo urosłeś!
Niebieski kocurek uśmiechnął się delikatnie na ten komplement.
- No, to co cię do mnie sprowadza? - miauknął lekko, ciągnąc dalej.
- Ch-chciałbym zrobi-bić komuś psi-kusa - pisnął nieśmiało.
- Ojej, psikusa? Ze mną? Wspaniale!
Wieczornik nagle znacznie się ożywił, wstał na równe łapy i podskoczył w miejscu. Nieprofesjonalne zachowanie ze strony ucznia, w końcu powinien być już dużo poważniejszy, ale co tam. Go nie obchodziło to, co powinien. Miał nadzieję tylko, że nie speszył malca swoim entuzjazmem. Ale on uwielbiał psikusy! Niestety, rzadko miał okazję wymyślać je sam.
- To komu byś chciał się popsocić?
Maluch pokazał łapką na grubasa zajadającego się gdzieś w kącie, ale akurat kiedy uczeń tam spojrzał, jego widok został zasłonięty przez mentorkę.
- Muszy Bzyk? Masz rację, lubi psikusy, ale raczej je robić, a nie dostawać. Jeszcze by mi dała jakąś karę! To moja mentorka.
Króliczek pokręcił szybko główką i łapą wskazał jeszcze raz, w to samo miejsce co wcześniej.
- N-nie, cho-chodziło mi o-o tego grubego-go pana - powiedział.
Zauważył, że cętkowany wciąż się jąkał. Może przeszkadzała mu jego energiczność? Albo po prostu nieczęsto rozmawia z nieznajomymi.
- Aaa, Bobrza Kłoda? Jasne, on jest idealny do psikusów. Gruby, więc nas nie dogoni i przygłupi, aby szybko zrozumieć, że się z niego nabijamy.
Zamyślił się na dłuższą chwilę. Jego ogon bujał się w powietrzu z podekscytowania.
- Musimy mieć plan - zaczął - możemy... Możemy mu wcisnąć, że zjadł ciebie na śniadanie! - zaśmiał się ze swojego genialnego pomysłu.
Króliczek raczej nie spodziewał się, że miał zostać ofiarą. Jego oczy zrobiły się trochę większe.
- Spokojnie, tylko na niby. Ty pobiegniesz się za nim schować, żebyś wszystko słyszał, a ja będę mówił. A... Jak dam znak, wyskoczysz zza niego prosto pod nasze łapy.
- Z-znak? - zapytał.
- Tak, znak. Niech to będzie... Ała. Po prostu ała. No, do dzieła!
Poklepał małego ogonem, poganiając do działania, a sam obmyślając w głowie bardziej szczegółowy plan. Już po chwili niebieska kita zniknęła za worem tłuszczu, a ten go nawet nie zauważył. Idealnie.
- Bobrza Kłodo! Bobrza Kłodo! - srebrny zerwał się do biegu.
Kocur podniósł na niego spojrzenie.
- Widziałeś gdzieś Króliczka? - kiedy wojownik pokręcił łbem, kontynuował - na litość Gwiezdnych, a może go zjadłeś?! Na pewno, przecież taki kociak niewiele różni się od myszy!
Bober spanikowany zaczął rozglądać się wokół siebie, ale miał małe pole do popisu, gdyż przeszkadzał mu w tym tłuszcz.
- Nie! - zaprzeczył.
- Nie? Otwieraj paszczę, jestem pewny, że go zjadłeś!
I wepchnął łapy prosto w jego gardło.
- Króliczku, jesteś tam? - wołał z udawaną nadzieją w głosie.
Włożył jedną z łap jeszcze głębiej, ale po cichu modlił się, aby kocur na niego nie zwymiotował.
- Ała! Użarł mnie!
Na znak Króliczek wyskoczył z ukrycia, a w tym samym czasie Wieczornik udawał, że się z nim szarpie. Wyciągnął nagle łapy, jakby udało mu się go wydostać.
- No i patrz co zrobiłeś, Bobrza Kłodo! Zjadłeś kociaka!
Bóbr spojrzał zdziwiony na kocię, a Wieczornik pokręcił łbem z wymalowanym na pysku "jak mogłeś?". Chwycił kocię za luźną skórę na karku i oddalił się, z dezaprobatą unosząc ogon. Odłożył go już kawałek dalej. Rudzielec wybuchnął śmiechem, a Króliczek trochę mniej śmiało, dołączył po chwili. Biedny Bobrza Kłoda, pewnie przez następne kilka wschodów słońca będzie miał podrażnione gardło...
***
Przez jeszcze długi czas miło wspominał psikus na Bobrzej Kłodzie z Króliczkiem. Teraz niestety, tłusty kocur już nie żył, a Króliczek został Króliczą Łapą.
O, o wilku mowa. Kocurek właśnie szedł w jego stronę. No tak, mieli mieć razem patrol, jeszcze z jednym albo dwoma wojownikami.
- Cześć Króliczku! Oh, to znaczy, chciałem powiedzieć Królicza Łapo. Jak ci się żyje jako uczeń? - zapytał lekko, z uśmiechem na pysku.
<Króliczku? Nareszcie :')>
<3
OdpowiedzUsuń