— Pigwowy Kle, wszystko w porządku? — zapytał Szakłakowy Cień.
Wojownik zdobył się jedynie na pokręcenie łbem. Miękkie łapy prawie go zawiodły i niemal się wywrócił. Ledwo usiadł, by spuścił łeb. Za każdym razem gdy tylko pomyślał o tym wszystkim robiło mu się coraz gorzej.
— Weź go do obozu — rozkazała Pstrągowa Gwiazda Jesionowemu Wichrowi. — A my pochowajmy tego trupa — burknęła zupełnie nie przejęta.
Pigwowy Kieł żałował, że nie jest trochę jak babcia. Gdyby tylko umiał zachować trzeźwe myślenie. Gdyby tylko lęki nie przejęły znów nad nim kontroli... mógłby tyle osiągnąć.
— No chodź — mruknął Jesionowy Wicher, szturchając go lekko.
W jego głosie Pigwa wyczuł smród zmartwienia. Wojownik zadrżał mimowolnie. Nie chciał tej litości. Znów się nad nim litowano, a on stał w miejscu. Bez postępu jego życie było wciąż takie same. Wciąż był takim samym tchórzem nie potrafiącym się odważyć na nic. Umiejący jedynie przyglądać się śmiercią innym.
— Co się stało? — zapytał Jesionek.
Pigwa znów pokręcił łbem. Nie chciał rozmawiać. Nie z Panem Idealnym. On na pewno lepiej by sobie z tym wszystkim poradził. Widząc na sobie wzrok czekoladowego, zrozumiał, że ten nie odejdzie bez odpowiedzi. Wątłe ciało Pigwy wzięło głęboki wdech. Później kolejny i jeszcze jeden. Dopiero gdy nudności przeszły odważył się podnieść wzrok z nad łap.
— N-nic — miauknął drżącym głosem.
Jesionowy Wicher westchnął.
— Przecież widzę, że coś cię gryzie — miauknął zmartwiony. — Jak nie chcesz nie mów, ale będzie ci lepiej jeśli komuś się z tego wygadasz — dodał.
Pigwa kiwnął łbem, zlewając słowa Jesionka. Wątpił czy będzie mu lepiej jeśli powie komuś, że patrzył na śmierć ich lidera nic nie robiąc, a potem pozwolił pochować Dwunogowi możliwie żyjącego kocura.
— T-to mysz — mruknął cicho.
Jesionowy Wicher uniósł brwi zdziwiony.
— Jaka mysz? — zapytał zdezorientowany.
— C-chyba zjadłem n-nieświeżą — dodał ciszej Pigwa, uciekając przed wzrokiem Jesionka.
Miał czasem wrażenie, że ten potrafi wyczytać każde kłamstwo z pyska. Czekoladowy wojownik mruknął jedynie. Dotarli do obozu, gdzie Jesionek zaprowadził go do Słodkiego Języka.
— Pigwo — miauknął nim ten zdążył, wkroczyć do legowiska kotki. — Jakbyś chciał z kimś porozmawiać, pamiętaj, że możesz na mnie liczyć, mimo wszystko.
Pigwowy Kieł kiwnął łbem niepewnie z udawanym uśmiechem. Czuł jak wargi i brwi drgają mu, z całym sił próbując się nie skrzywić. Był zły na Jesionka, że ten uważa go za takiego mysiego móżdżka. Jasne, już mu się rzuca w ramiona i przyznaje się do wszystkich popełnionych zbrodni, by czekoladowy mógł go wygnać. Pospiesznym krokiem wszedł do groty medyczki.
* * *
Dużo się zadziało przez ten czas. Lecz atak na Klan Klifu zdecydowanie zapadł mu w pamięci. Koszmarnie było wrócić do tego przerażającego miejsca. Do dziś czuł dreszcze, które towarzyszyły mu tamtego dnia. Obozowisko Klifiaków i oni zmienili się. Zdawali się być tacy słabi Pigwie.
— Pigwo! — zawołała wesoło Pluskająca Łapa, podbiegając do niego. — Robisz coś po patrolu? — zapytała, wlepiając w niego parę pomarańczowych ślip.
Zupełnie takich samych jak jego ojca, babci i brata. Całej trójce ostatnio coś się nie powodziło. Dzięki Pigwie ojciec pokłócił się ze swoim partnerem z innego klanu. Klifiakiem. Pigwowemu Kłu nie chciało się wierzyć, że Aronia wolał tą marna kupę futra niż jego mamę i ich. Zasługiwał na karę, lecz drobny kocurek nie miał jak wymierzyć. Babcia ostatnio nie dogadywała się z klanem. Podczas ataku na Klan Klifu ją zawiedli. W klanie powstała wyrwa. Nie każdemu podobały się rządy Pstrąg, lecz nikt nie odszedł jeszcze. A jego brat Truskawkowa Łapa kisił tyłek w starszyźnie. Z niezadowoleniem na pysku witał wszystkich, grożąc potruciem. Pigwa jednak wiedział, że ten kompletnie nie znał się na ziołach. Jagody cisu uznawał za łakomy kąsek, którego zjedzenie jest mu niesprawiedliwie zakazane.
— Nic — odpowiedział kotce Pigwa. — A-a co?
Uczennica uśmiechnęła się lekko. Nim kotka zdążyła otworzyć pyszczek podbiła do nich Rozgałęziona Łapa.
— Pigwuś!— zawołała. — Chcesz iść ze mną i Pluskającą Łapą na wyprawę? — zapytała tajemniczo. — Podobno jakaś pokręcona staruszka się kręci na bagnach!Pigwa poczuł nieprzyjemny dreszcz na grzbiecie. Czyli reszta wiedziała już o Cisowych Moczarach. Miał nadzieję, że staruszka nie zrobi nikomu nie krzywdy.
— N-nie sądzę, b-by to był dobry pomysł — wyjąkał niepewnie.
Głupia kocica pewnie musiała się kręcić gdzieś przy granicy w poszukiwaniu liści jeżyny. Miała pewnie gdzieś prośby Pigwy, że zbierze je dla niej następnego dnia.
— Wymiękasz? — zadrwiła dawna Lisiaczka z pewnym uśmiechem. — No proszę panie wojowniku nie sądziłam, że z ciebie taki mysi bobek... — urwała, gdy Plusk sprzedała jej kuśtańca.
Pigwowy Kieł położył jedynie uszy.
— Powiedziała ta, która boi się wody — mruknęła Pluskająca Łapa.
Liliowa zjeżyła się mimowolnie.
— Nie boję, po prostu jej nie lubię — stwierdziła dumnie kotka, kładąc zjeżoną sierść.
— Jasne — mruknęła Pluskająca Łapa z uśmiechem.
— T-to ja idę na p-patrol — miauknął Pigwowy Kieł, zostawiając obie kotki same.
Szybkim krokiem podążył w stronę wyjścia z obozu. Miał nadzieję, że te nie pójdą na własną łapę szukać bagiennej wiedźmy.
— O jesteś Pigwowy Kle — usłyszał znajomy głos.
Jesionowy Wicher spoglądał na niego. Biało-czarny przystanął zaskoczony. Nie rozumiał co ten tutaj robi. Starszy widząc jego wzrok, postanowił sprostować mu sytuację.
— Biały Kieł poprosił mnie, by go zastąpić — wyjaśnił. — Poszedł do swoich kociąt — dodał.
Fakt. Pigwowy Kieł wciąż zapominał, że liczba współklanowiczów się powiększała na Porę Nowych Liści. Ciekawe czy i on kiedyś założy rodzinę? Odrzucił tą myśl pośpiesznie. Nikt nie zechce z takim pyskiem. Poza tym jedyny kot, do którego coś poczuł zdawał się być już zajęty.
— T-to idziemy? — miauknął niechętnie Pigwa.
Chciał mieć jak najszybciej z łba spacer z Panem Idealnym. Poza tym ten po nagłej śmierci brata przestał być aż tak rozmowy. Przynajmniej śmierć Malinka miała jakieś plusy. W ciszy wyruszyli z obozu. Dziś pomimo zachmurzenia na szczęście nie padało. Deszcze ostatnio męczyły koty. Przynajmniej rzeka była pełna. Widząc, że Jesionowy Wicher kieruje łapy w stronę bagien, poczuł nieprzyjemny dreszcz na grzbiecie. Nie rozumiał czemu akurat dziś tak wszystkich ciągnie na dawne tereny Lisiaków.
— A-a nie idziemy w stronę granicy z K-klanem Klifu? — miauknął z zawahaniem.
Jesionek uniósł brwi zdziwiony.
— Nie, mieliśmy iść wzdłuż bagien — mruknął. — Pstrągowa Gwiazda chciała informacji o populacji lisów. Będzie źle jak nagle zrobi się ich za dużo. — dodał.
Pigwowy Kieł niechętnie kiwnął łbem zdenerwowany. Wolał, by Jesionowy Wicher nie dostąpił zaszczytu spotkania się z zrzędliwą staruszką. Jej język czasem był za długi, a wolał zachować spotkania w tajemnicy. Musiał coś zrobić nim będzie za późno na odwrót.
— O-oj — miauknął nagle Pigwowy Kieł, zginając się. — B-brzuch mnie boli!
<Jesionek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz