Wchodząc do kociarni zastał asystentkę medyka, w towarzystwie dwójki znajdek. Maluchy przebywały w Klanie Burzy krótko, pobratymcy zdawali się jednak ich zaakceptować. Nie słyszał też, żeby kocięta urodzone w klanie, miały problem do maluchów. Jeżykowi zrobiło się jednak smutno na myśl, że znajdki nie poznają swoich rodziców. Przynajmniej koteczki były razem, co innego Konwalia, która gdy do nich trafiła, była zdana jedynie na siebie. Dopiero później klan ją zaakceptował i teraz mogła śmiało nazwać to miejsce domem.
— To w co się bawimy?
Spojrzał na koteczkę. Zdążył już poznać imiona kociaków - Burza i Stokrotka, dwójka sióstr. Powoli podszedł bliżej, stojąc u boku Konwalii. Zauważył nerwowy ruch wąsików koteczek. W jednej ślepkach odbiło się zaniepokojenie, w drugiej ciekawość. Nie znały go mimo wszystko, chociaż to się pewnie zmieni, w końcu ranga medyka zobowiązywała do tego, że zostawało się zapamiętanym.
— Może w chowanego? W żłobku jest pełno kryjówek. — miauknęła Konwaliowe Serce, posyłając w stronę czekoladowego kocura lekki uśmiech i błagalne spojrzenie.
— TAK!
Westchnął. Koteczki energicznie przebierały w miejscu łapkami, wpatrując się przy tym oczekująco w ciocię. Widocznie bardzo czekały na jakąkolwiek zabawę.
— Ale potem musimy zobaczyć, czy są zdrowe. — szepnął do ucha Konwalii. — Wiesz, że Zajęcza Stopa nas potrzebuje dzisiaj w legowisku.
— Wiem, Jeżyku. To zajmie tylko chwilkę. — miauknęła kotka. Spojrzała z uczuciem na malce. — Schowajcie się, ja będę szukać.
— Pan też się chce pobawić?
Zastrzygł uszami na głosik. Zawsze lubił kociaki, były bardzo urocze i takie niewinne. Obserwowanie jak rosną sprawiało, że był dumny, nawet jeśli nie miał własnego potomstwa i nigdy mieć nie będzie.
— Chyba jestem za duży. — zaśmiał się cicho.
<Burza? gniocik>
Pan niech spróbuje się schować, powodzenia
OdpowiedzUsuń