Kociarnia w obozie klanu wilka tętniła życiem i zdecydowanie wojownicy nie mogli narzekać na nudę. Kocięta dostarczały im gamy wszelakich rozrywek, głównym punktem przestawienia była mała wojna między Maluszkiem a Kawką, która toczyła się niemalże codziennie, kiedy tylko te dwa małe pierdy otwierały oczy. Prawda jest taka, że niektórych to bawiło niezmiernie, innym jednak do śmiechu nie było. Tym kimś była między innymi Cętkowany Liść, matka dwóch małych węgielków, która z pewnością dałaby wiele, aby znów wrócić do pełnienia obowiązków wojowniczki, no ale cóż jej się dziwić. Jej dzieciaki potrafiły dać nieźle do wiwatu!
Aktualnie kocurki przekrzykiwały się wzajemnie, rzucając to co raz to wybitniejszymi obelgami. Żadne z nich nie chciało ustąpić. Maluszek twierdził, że Kawka to morderca, bo zgniótł łapą motylka, zaś Kawka twierdził, że Maluszek to głupia rozdygotana i przewrażliwiona kotka, a motyl to tylko motyl. Tak czy siak by zdechł albo jakiś ptak go zeżarł.
— Pierdzistolec!
— Mysia larwa!
— Pokrzywowa kupa!
— Drewniane dupsko!
— A ty masz kija w tyłku!
— A ty jesteś głupi!
— Rybojad!
— Klifiak!
— Nie, bo ty!
— Nie, ty!
— Sam jesteś śmierdzącym klifiakiem!
— A właśnie, że nie!
— A właśnie, że tak!
— MAMOOO! ON ZNOWU MNIE WYZYWA!
— Kabel!
— Kapuś!
— MAMOOOOOOO!
Cętka ściągnęła uszy, sycząc wściekle na synów, którzy natychmiast zamarli, widząc wściekłe spojrzenie rodzicielki. Co jak co, ale z nią nie warto było walczyć, no a kocurki nie były tak lekkomyślne, by podskakiwać wściekłej karmicielce, która zapewne dałaby im taki szlaban, że aż by im w pięty poszło. Maluszek strzepnął uchem, słysząc kogoś przy wejściu żłobka. Czyli ewentualna droga ucieczki została odcięta, no cudownie. Pozostało mu więc siedzieć na zadku i słuchać kazania.
< Jak ktoś chce, to może dokończyć c: >
Ja jestem chętna! :3
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich xD
OdpowiedzUsuń