– Dobrze kochanie, dziękuję że pytasz - zamruczała cicho i polizała liliową po główce.
W tej chwili naprawdę się cieszyła, że Fasolka tak się o nią troszczy. Przecież powinno być na odwrót, prawda?
*jeszcze przed ciążą Strzyżyk*
Nie mogła opanować dumy z Fasolkowej Łapy. Jej malutka córeczka wybrała drogę medyka. Cieszyła się z tego podwójnie, a może nawet potrójnie, w końcu to było poniekąd jej niespełnione, dziecięce marzenie. Tak, gdyby nie chęć założenia rodziny, bez zastanowienia również Miedź zostałaby medyczką. Może sprawy potoczyłyby się inaczej? Może to ona zamiast Turkawki umarłaby na Czerwony Kaszel? Jednak, w takiej wersji zdarzeń nie miałaby ani Igły, ani dzieci. Sądziła więc, że wybrała dobrą ścieżkę w życiu. Za nic w świecie nie zamieniłaby swojej cudownej, tak wielkiej rodziny, na nic innego. Kochała ich wszystkich, nawet... Nawet Ostrokrzewia. On po prostu... Ma trudny charakter.
Postanowiła, że tego wschodu słońca pomoże trochę medykom, albo chociaż posiedzi z nimi i pogada, jak to robiła za czasów poprzednich uzdrowicieli. Być może, że nie będą mieli akurat nic do roboty, ale szansa na to była znikoma. Zawsze jest co robić. Ruszyła więc żwawym, wesołym krokiem i z uniesionym wysoko ogonem w stronę ich legowiska. Przekraczając próg, zawołała:
- Czeeść wam, tu Miedziana Iskra!
Po chwili zza rogu wyłoniła się Fasolkowa Łapa.
- Nie musisz krzyczeć mamo, Trójki nie ma - zachichotała cicho - wyszedł ze Strzyżykową Pręgą po zioła.
Koteczka zaprosiła starszą do środka, zdecydowanym ruchem ogona. To jasne, że czuła się tu jak u siebie. Wojowniczka posłusznie podążyła za nią i usadowiły się głębiej w legowisku.
- A więc co cię sprowadza? - miauknęła lekko Fasolka.
- Właściwie nic konkretnego córeczko, chciałam może trochę pomóc i przy okazji zapytać jak sobie radzisz. Mówiłam ci już, że jak byłam młodsza bardzo lubiłam pomagać medykom, prawda? - zaśmiała się perliście.
<Fasolko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz