Siedział obserwując Tkacza, który leniwie ze swoimi przyjaciółmi wyplatał kolejną pajęczynę. Zdarzenia dzisiejszego dnia, bardzo mu ciążyły. Nie spodziewał się nigdy, że Klan Gwiazd ostrzeże ich przed jego przyjaciółką. Zrobiła sobie kociaki... dlaczego? Czemu zmarnowała tak swoje życie?Próbował wyprzeć się wspomnień, w których pierwszy raz spotkał kotkę. Wtedy wierzył, że byli w stanie kroczyć drogą medyka razem, ucząc się o ziołach i lecząc chore koty. A teraz? To wszystko zostało zrujnowane. Przez głupią decyzję. Czy naprawdę miłość była lepsza od drogi zesłanej przez Klan Gwiazd? Czy kontakt z przodkami był mało interesujący? Czuł gdzieś w kościach, że dla Strzyżykowej Pręgi to jeszcze nie koniec. Klan Gwiazd był rozgniewany i nie wybaczał.
Szybko odwrócił się, gdy usłyszał czyjeś kroki, a gdy spojrzenie jego zielonych oczu opadło na jasnej, liliowej kotce, kocur delikatnie poruszył wąsami.- Wróciłaś. - mruknął pod nosem, odwracając wzrok.
Fasolkowa Łapa bez słowa podeszła bliżej i oparła czoło na barku Potrójnego Kroku.
- Jak się czujesz? - zapytała cicho spokojnym, łagodnym tonem, przymykając oczy.
- Jak się czujesz? - zapytała cicho spokojnym, łagodnym tonem, przymykając oczy.
- A jak sądzisz?
Nastała chwila ciszy.
- Czemu to zrobiłeś? Przecież... Strzyżyk...
- Nie wypowiadaj jej imienia - Spiął się nieco, czując narastające w nim dziwne uczucie.
- Dobrze... - zaczęła ostrożnie - Czemu to tak musiało się potoczyć?
Westchnął. Trudno było wytłumaczyć, co przez niego przemawiało. Fasolka była w końcu młoda i naiwna. Najwidoczniej nie rozumiała idei ich fachu.
- Medyk nie może posiadać kociąt. Złamała zasadę. I nie... - Widząc, że ta chcę coś powiedzieć kontynuował, by nie dopuścić jej do głosu - Już mówiłem ci, co o tym myślę. Zgadzam się z wolą Klanu Gwiazd.
- To niesprawiedliwe. - miauknęła cicho uczennica.
Prychnął pod nosem.
- Przyzwyczai się. Nic na tym cholernym świecie, nie jest sprawiedliwe. - warknął myśląc o czymś konkretnym, kiedy wypowiadał te słowa.
Nie chciał jednak mówić nic więcej, rozwijać tej wypowiedzi. Siedział nadal w tym samym miejscu, obserwując ponownie Tkacza.
- Co teraz zrobimy? - usłyszał głos uczennicy.
- To co zawsze. Będziemy nadal zajmować się swoimi obowiązkami. Ktoś taki jak... ona... nie jest wart naszego czasu. - Pokręcił głową. - Ja... nie rozumiem... - naglę dodał. - Nigdy nie spodziewałem się, że tak to się skończy. Najwyraźniej... nawet przyjaźń jest do kitu - warknął kopiąc łapą, zabłąkaną kępkę mchu. - Bezwartościowe uczucie... Tylko sprawia ból. - Wstał. - Masz wolne, Fasolkowa Łapo... Chcę pobyć sam. - powiedział kładąc się na mchu.
<Fasolkowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz