– O cym ty mówis? Dla mnie mama wygląda jak mama – oznajmiła naiwnie. Kocurek pokręcił głową.
– Nie wasne, jak wygląda! Nie psepuści nas! – podkreślił. Ach, więc to jest problem! No tak, jest dość... Problematyczny. Rosa rozejrzała się po żłobku, szukając jakiegoś rozwiązania. Meszek ucichł na chwilę, więc uwaga rodzicielki skupiona była teraz na nich... Ale gdyby tak...
– Może Mesek nam pomose? – zaproponowała, uśmiechając się lekko. – Wies, on robi duuuzio hałasu. Mama skupi się na nim.
Zimorodek spojrzał na swoją mniejszą, naiwną siostrę. Iskierki w jego oczach wskazywały jednak na to, że jest on równie naiwnym, co ona. Podskoczył radośnie.
– O, tak! Mesek nam pomose. – I jakby nigdy nic ruszył w kierunku najstarszego z miotu, uśmiechając się przy tym. Rosa poszła za nim, ciekawa tego, co powie niebieski kocurek.
– Ej! Mesku! – zawolał. Pomarańczowe, wypełnione nienawiścią oczy zwróciły się na niego.
– Czego fhcesz, ośli sadzie... – warknął na brata wspomniany kocur. Zimorodek nie wydał się jednak zrażony.
– Zlobis głośno? – zapytał, uśmiechając się szeroko. Rosa stanęła obok brata, trochę niepewnie.
– Plosimy! – dodała. Ten spojrzał na ową dwójkę, jakby się z choinki urwali.
– A sami sobie lóbcie głośno! Won mi stąd! – krzyknął na nich, jeżąc się na całym futerku. Rosa skuliła się, przestraszona. Może to nie był taki zaraz super pomysł...
< Zimorodku? Wybacz gniota>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz