Nie sądził, że takie słowa padną z ust kocurka. Obstawiał bardziej, że ten przyszedł prosić o zmianę mentora czy coś w ten deseń. Owszem, wierzył w swojego syna, aczkolwiek zdawał sobie sprawę z tego, jak rudzielec może być przerażony nową sytuacją. Uśmiechnął się tylko, po czym odpowiadając zwykłe "nie ma problemu", poprosił Wróbelka, by ten znalazł Leszczynka i powiedział mu, że nie musi dzisiaj iść z nim na trening, bo Igła go gdzieś zabiera, po czym na czekać na niego przy wejściu do obozu.
Buras skinął łebkiem, po czym wyszedł z legowiska lidera a jakiś czas później, Igła znalazł go czekającego przy wejściu do obozu tak, jak się umawiali.
Szli w ciszy przed siebie, co jakiś czas Wróbelek zerkał na niego zainteresowany. Igła mógłby przysiąc, że burasek non stop chce zapytać go, dlaczego idą sami, lecz nie ma zielonego pojęcia jak zaczął. Nie przeszkadzało mu to jednak, zdecydowanie wolał aby o to nie pytał. Point zwyczajnie wolał, aby nikt im nie przeszkadzał, do kamienia nie mieli jakoś specjalnie daleko, toteż podróż tam i w drogę powrotną, a także otrzymanie snu nie powinno zająć im nie więcej jak jedną czwartą dnia. Kocur nie miał pojęcia czy to jest zakazane, aczkolwiek chciał, by kocurek spróbował nawiązać kontakt z klanem gwiazdy. Zwyczajnie chciał, aby mógł chociaż na chwilę porozmawiać z ojcem.
— Jesteśmy na miejscu — miauknął, gdy dotarli do podnóża góry, mając przed sobą tunel w skale, przez który przecisnąłby się tylko kot i inne stworzenie mniejsze od niego. Ruszył przodem, przedzierając się przez śmierdzący stęchlizną oraz wilgocią korytarz, nawet nie mając możliwości, by się odwrócić i sprawdzić, czy uczeń podąża za nim. Co jakiś czas dało się słyszeć echo spadającej na skałę kropli wody, czy też wrzaski wron docierające z zewnątrz. Pamiętał drogę jak przez mgłę, ostatni raz był tu po życia a od tamtego dnia wiele księżyców minęło.
W końcu dotarli do celu. Słońce wpadało do środka przez małe szczeliny na górze, kilka owadów zabzyczało, kropka spadła na ucho lidera, który zaraz ją strzepnął. Iglasta Gwiazda nie odezwał się nawet słowem, gdy podchodził do kamienia, siadając przed nim. Przymknął ślepia, po czym dotknął zimnej rzeczy nosem.
* * *
Ocknął się, dookoła otaczała go ciemność, co jakiś czas pojawiał się tylko słaby, ledwie widoczny błysk światła. Wstał na cztery łapy, otrzepując się ze srebrnego pyłu, który osiadł na jego futrze.
Pamiętał wszystko... inaczej.
Gdzie się podziała bezkresna łąka?
Gdzie czyste niebo oraz biała poświata spowijająca to wszystko?
— Co jest? — mruknął niezadowolony, wsłuchując się w echo własnego głosu.
— Coś ty debilu narobił? — tak dobrze znany mu głos dotarł do pointa z lekkim opóźnieniem. Obrócił się i o mało co nie krzyknął z radości, widząc Wilcze Serce, który jednak... nie wyglądał na szczęśliwego — Po jaką cholerę zabiłeś Łabędzią Szyję!? Powinienem wleźć ci do łba i zrobić taką akcję, że raz dwa by ci się tego pomysłu odechciało, pusty łbie! — kocur uderzył ogonem o pięty.
Liliowy zwiesił łeb, nie widząc co powiedzieć, głos uwiązł mu w gardle. W pysku miał przerażająco sucho. Żałował tego jak jasna cholera, nie wiedział, co nim wtedy targało. Miał ochotę się rozpłakać, poczucie winy uderzyło go tak mocno, jak jeszcze nigdy.
— J-ja.... — zaczął, lecz nie dane mu było skończyć.
— Wiedz, że będziesz przez to cierpiał, poczujesz ponownie, jak to jest stracić kogoś ci bliskiego — miauknął czarny kocur z kamiennym wyrazem pyska, zaraz jednak usiadł, wzdychając głośno. Igła spojrzał na niego nieśmiało.
— Brakuje mi ciebie, przyjacielu — szepnął, tak... tęsknił za nim potwornie.
— A najbardziej za wspólnym żarciem sfermentowanych jabłek, co?
Lider nie mógł się powstrzymać od parsknięcia śmiechem.
— No, może trochę... — przyznał, śmiejąc się, zaraz jednak pokręcił łbem — Słuchaj, co się dzieje z klanem gwiazdy? Ostatnio kazał iść medykom na spotkanie przy kamieniu, martwię się, co może to oznaczać — Wilczy zamruczał pod nosem, kiwając łbem. Końcówka ogona Igły drgała niespokojnie.
— Za dużo kotów łamie kodeks, gwiezdni uznali, że trzeba dać nauczkę tym, którzy bluźnią i nie przestrzegają zasad — tonkij pokiwał łbem. Więc znowu mieli przesrane przed jakichś debili. Nie wiedział, co odpowiedzieć, toteż szybko zmienił temat.
— Przyszedł ze mną Wróbelek, chciałbyś z nim porozmawiać? — zapytał, chociaż nie musiał czekać na odpowiedź, była ona oczywista.
* * *
Obudził się, kaszląc donośnie. Otrzepał swoje futro, po czym przeniósł wzrok na Wróblową Łapę.
— Chcesz porozmawiać z ojcem? — miauknął krótko
< Wurbel? >
Brakowało mi Wilczego <3 czekam na rzeeeź
OdpowiedzUsuń