Wciąż zaspany otulił swoją córeczkę ogonem, przyciągając ją najbliżej do siebie jak to tylko możliwe. Nie do końca wiedział, co potwornego mogło się śnić jego małemu słoneczku, że aż podreptała tutaj, uciekając od mamy. Postanowił to jednak zignorować i skupić się na uspokajaniu roztrzęsionej kotki. Polizał ją w policzek, szturchając nosem. Fasolka przetarła załzawione ślepka swoją malutką łapką, po czym wtulając się w szorstkie futro ojca, zamknęła oczęta. Igła uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie czasy, gdy Zmierzch, Gasnąca i Gorzka były jeszcze malutkimi kluseczkami. Nadal gryzły go wyrzuty sumienia, że nie zajął się tak, jak należy swoim drugim miotem. To przez niego w klanie wilka wybuchła wojna domowa i kocur miał tego świadomość.
Po prostu spieprzył na całej linii.
— Jeśli coś będzie się działo złego, obiecuję, że cię obronię, księżniczko — zamruczał cicho, unosząc kącik pyska ku górze. Jego małe słoneczko... Dokładnie obserwował, jak bardzo się w niego wdała. Co prawda cała trójka odziedziczyła po liliowym jego futerko, jednak gdy się na nich patrzyło, to właśnie Fasolka najbardziej przypominała ojca, mimo innego wzoru pręg. Kaczuszka natomiast brak pręg odziedziczyła po matce, aczkolwiek najbardziej do Miedzi podobna była Piórko, a mogła być jeszcze bardziej, gdyby nie posiadała pręg na futerku.
— Bardzo cię kocham — miauknął szeptem, obserwując, jak bok malutkiej koteczki powoli unosi się i opada.
Jego malutkie szczęście...
Nazajutrz obudził się już sam, Fasolka zniknęła, jednak dostrzegł jej zmierzwione futerko pomykające po obozie, w trakcie gonitwy z Piórkiem. Mimowolnie na jego mordce zawitał uśmiech. Taki widok niesamowicie pokrzepiał jego serce. Wstał, przeciągając się.
Syknął, czując, jak jego stare gnaty strzelają. Oblizał pysk i pierwsze, co zrobił, to odwiedzenie jego kochanego wnuczka, Trójki. Liznął go po głowie, na co ten fuknął rozeźlony, mimo to, odezwał się jako pierwszy i po krótkiej dyskusji, Igła został postawiony przed faktem dokonanym, że jego mały, słodziutki Trójeczka wyprowadza się na stare śmieci. Cóż, przyjął to lepiej, niż się spodziewał, aczkolwiek nadal było mu zwyczajnie smutno, mimo iż gdzieś z tyłu jego głowy tańcowała świadomość, że przecież liliowy nie wyprowadza się gdzieś daleko za góry i lasy, tylko dosłownie do legowiska obok.
Sielanka jednak nie trwała długo. Potrójny Krok szybko poruszył temat snu, który otrzymał ostatnio od klanu gwiazdy, który wprowadził lidera w nie małą konsternację. Nastawił uszu, gdy w jego stronę padło pytanie, co o tym wszystkim sądzi.
— Potrójny Kroku... — zaczął niemrawo, ryjąc pazurem w ziemi — Czy ta fasola... M-może oznaczać m-moją Fasolkę? — szepnął, oczekując odpowiedzi.
— Nie wiem, dziadku. Możliwe, aczkolwiek nie jest pewne.
— Jeśli fasola nawiązuje do niej, to te kocięta mogą być jej... Wilk to nasz klan... — miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z klatki piersiowej — Co jeśli ta burza może oznaczać zniszczenie dla naszego domu? Że sprowadzi je na nas moja córka... — zacisnął szczęki.
— N-nie. To głupota. Fasolka nie może mieć nic z tym wspólnego. Mam po prostu urojenia na starość — warknął do siebie, mamrocząc pod nosem. Trójka przyglądał mu się tylko w skupieniu.
Sielanka jednak nie trwała długo. Potrójny Krok szybko poruszył temat snu, który otrzymał ostatnio od klanu gwiazdy, który wprowadził lidera w nie małą konsternację. Nastawił uszu, gdy w jego stronę padło pytanie, co o tym wszystkim sądzi.
— Potrójny Kroku... — zaczął niemrawo, ryjąc pazurem w ziemi — Czy ta fasola... M-może oznaczać m-moją Fasolkę? — szepnął, oczekując odpowiedzi.
— Nie wiem, dziadku. Możliwe, aczkolwiek nie jest pewne.
— Jeśli fasola nawiązuje do niej, to te kocięta mogą być jej... Wilk to nasz klan... — miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z klatki piersiowej — Co jeśli ta burza może oznaczać zniszczenie dla naszego domu? Że sprowadzi je na nas moja córka... — zacisnął szczęki.
— N-nie. To głupota. Fasolka nie może mieć nic z tym wspólnego. Mam po prostu urojenia na starość — warknął do siebie, mamrocząc pod nosem. Trójka przyglądał mu się tylko w skupieniu.
* * *
Księżyce mijały nieubłaganie i nim Igła zdążył spostrzec, jego małe skarby były już duże i niemalże kończyły trening, Wróbelek został mianowany na wojownika zaś on... dopiero gdy zobaczył swoje odbicie w kałuży zrozumiał, jak niewiele życia mu jeszcze pozostało. Jego pysk posiwiał o wiele bardziej niż wcześniej, stawy też powoli odmawiały posłuszeństwa... Miał wrażenie, że przestał sobie powoli ze wszystkim radzić. Wyrzuty sumienia, tęsknota, nerwy spowodowane słowami Wilczego Serca... do tego dołożyła się jeszcze śmierć Kreciej Norki.
Point starł łzy z pyska, wracając do obozu. Jego prawa łapa znacząco spuchła od kiedy wyjął sobie z łapy kolec. Nie chciał męczyć tym medyków, przecież to tylko kolec. Co mogło się stać?
Jakby tego było mało, miał wrażenie, że jakieś poważne choróbsko zaczyna go łapać. Ból pleców, głowy czy wiecznie załzawione oczy, które powodowały, że obraz mu się rozmazywał nie ułatwiała życia. Co raz częściej musiał przecierać nos łapą, by chociaż trochę pozbyć się wiszących z niego glutów. Oddychać też nie mógł za bardzo. Słychać to było w jego głosie, przez co Miedziana Iskra szybko zauważyła, że z jej partnerem jest coś nie tak i omal nie kopiąc go w dupę, zmusiła do udania się do medyków, najszybciej, jak to możliwe.
No więc szedł.
Szedł.
Szedł.
Zmęczenie powoli narastało, postanowił więc przysiąść niedaleko stosu ze zwierzyną.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować Igła runął jak długi w kałużę wody nieprzytomny.
< Fasolko? Trójko? Jak coś to choroba zabierze Igle dwa życia >
Igu, no weź się nie wygłupiaj xd
OdpowiedzUsuń