Szybko znalazła wzrokiem swoją matkę leżącą z trzema kociakami przy jej brzuchu. Serce tortie przyśpieszyło, gdy powoli szła w stronę swoich braci i sióstr uważając, by przypadkiem nie obudzić ich jakimś głośniejszym głosem. Usiadła obok matki wciąż nie odrywając wzroku od malutkich kuleczek futra.
— Cześć mamo. — przywitała się uczennica na chwilę przenosząc wzrok na pysk rodzicielki.
— Cześć Dalio. — odpowiedziała calico.
Daliowa Łapa przez chwilę się nie odzywała patrząc się na kociaki. Jeden podobny do niej, liliowo-kremowy i dwa niebiesko-białe cętkowane wcale prawie nieprzypominające Żywicowej Mordki ani Berberysowej Bryzy. Bardziej przypominały Bluszczowy Poranek, brata Żywicy. Stwierdziła, że nie będzie się nad tym zastanawiać i uśmiechnęła się wyobrażając sobie jak wspaniale będzie mieć młodsze rodzeństwo.
— Są cudowne. — wyszeptała tortie. — Mają już jakieś imiona?
Córka Gronostajowego Kroku kiwnęła głową.
— Meszek, Zimorodek i Rosa. — odpowiedziała żółtooka po kolei pokazując córce kociaki ogonem.
***
Rosa,
Meszek i Zimorodek troszeczkę podrośli, a Daliowa Łapa znów postanowiła
odwiedzić swoje młodsze rodzeństwo. Wkrótce znalazła się już w żłóbku.
Tym razem nawet nie rozglądała się po otoczeniu, a prosto skierowała się
do matki. Trójka kociaków nie spała.— Witaj mamo. — zaczęła przywitanie kotka. — Cześć Meszku, Zimorodku i Roso.
Zimorodek odwrócił się w jej stronę patrząc się na nią ślepiami.
< Zimorodku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz