– Nudy – mruknęła sama do siebie. I owszem, miała rację. Zarówno na ich terenach, jak i na tych należących do Klanu Wilka nie działo się nic interesującego. Żadnej żywej duszy, prócz niej samej (oraz Mokrej Gwiazdy, ukrytego kilka zajęczych skoków za nią). Gdy tak powoli wędrowała i obserwowała wszystko wokół, zauważyła, że sytuacja na niebie (o wiele ciekawsza od tej na ziemi) robi się niepokojąca. Musiała się zwijać, jeśli nie chciała wrócić do obozu przemoknięta. Ach ten Mokry, w ogóle nie zwraca uwagi na pogodę. Stary dureń, jakby nie mógł zrobić jej tego testu jutro, albo kiedy będzie ładniej. Przecież wiedział, jak nie znosiła moczyć swojego futra. Kiedy tak rozmyślała i klnęła na mentora w myślach, usłyszała pisk. Uśmiechnęła się do siebie, rozpoznając ten zapach. Mysz. Zastygła w bezruchu, próbując zlokalizować nieszczęśnicę. Udało jej się to po krótkiej chwili. Maleńka stała, grzebiąc coś w ziemi.
Jakieś ostatnie słowa? Kocica pochyliła się i poczęła stawiać powolne kroki, aż w końcu skoczyła i pochwyciła zwierzę w zęby, odbierając mu życie. Zadowolona z siebie podniosła się i już miała ruszać dalej, gdy nagle wiatr przywiał jej zapach, którego zdecydowanie tutaj nie oczekiwała.
Zapach Mokrej Gwiazdy.
Dupek...! Miodowa odwróciła się, patrząc teraz wprost na niego, chociaż oczywiście nie widziała samego kocura, ukrytego pod wysoką trawą. Wypuściła zwierzynę na podłoże.
– Zgłodniałeś, staruszku? – warknęła ironicznie, pokazując zęby. Była w tej chwili naprawdę wściekła. Miał ją puścić samą, a on... Polazł za nią! Nie ufał jej? W tym momencie poczuła na futrze pierwsze krople deszczu. Zadrżała, czując jak jej zły nastrój potęguje się. – Nie udawaj, że cię tam nie ma! Nie zamierzam przez ciebie zmoknąć – oznajmiła, dalej przez zęby. Mokry wychylił głowę znad trawy.
– Oj, już się tak nie dąsaj. Szło ci naprawdę nieźle – powiedział, uśmiechając się lekko. Ten kaczy łeb...
– "Zostanę tutaj, Miodowa Łapo"... Łgarz. Po co za mną polazłeś? Martwiłeś się, że zjedzą mnie polne myszy? – mówiła coraz szybciej. Ulewa natomiast rozszalała się na dobre, gdzieś w oddali słychać było nawet pioruny. Mokra Gwiazda poczuł się wyraźnie zaalarmowany takim stanem rzeczy. Wiedział, że musi szybko zażegnać kryzys w postaci obrażonej na niego kotki i znaleźć schronienie.
– Wiesz, że to nie tak. Nie chciałem, żeby coś ci się stało.
– Och, no tak, bo ja jestem taką małą, nieporadną kluseczką, co to sobie sama w życiu nie poradzi. Przyznaj się, że po prostu nadal widzisz we mnie zwykłą pieszczoszkę! – Krzyknęła, o wiele głośniej, niż poprzednim razem. Niebieski już chciał jej odpowiedzieć, gdy usłyszał trzask. Jedno spojrzenie w bok pozwoliło mu w pełni zrozumieć sytuację. Skoczył przed siebie, wprost na zdezorientowaną Miodową Łapę. Tymczasem drzewo z terenu Wilczaków runęło w jej kierunku.
< Mokra Gwiazdo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz