Cętkowany Liść wpuściła kocurka z pyska, na co aż plasnął zadkiem o ziemię, stękając głucho. Kochał swoją mamę, wiedział, że ona go też, aczkolwiek miał wrażenie, iż kocica bywała aż nazbyt często brutalna. Westchnął cicho, oblizując cieknący nos, po czym kichnął, aż futerko na jego karku zjeżyło się gwałtownie. Jego mama coś mówiła do Potrójnego Kroku, który tylko mruczał coś pod nosem i kiwał twierdząco łbem, zerkając raz po raz na Maluszka, który nie był za bardzo rad z faktu, iż rozgniewane ślepia medyka mierzą go od uszu aż po ogon. Kocię odruchowo chciało schować się za ogonem matki, ta jednak skierowała się do wyjścia, rzucając do syna, by ten był grzeczny. Młodzik nie był jednak co do tego przekonany, popatrzył z dołu z przerażeniem w oczach na wnuka wujka Igły.
— Od dawna kaszlesz? — miauknął kocur, obchodząc go dookoła. Węgielek wodził za nim wzrokiem, obracając główką, aż ostatecznie upadł na grzbiet — Hm... zadziwiająco długo żyjesz... — wymamrotał Potrójny Krok, stając nad nim. Końcówka ogona medyka chodziła niespokojnie, uderzając o ziemię.
— C-co?
— Nic. No, Lisia Gwiazda zjadł twój język? Odpowiadaj na pytanie.
— O-od kilku d-dhni — kaszlnął, wypluwając trochę flegmy na ziemię. Kichnął, zaś z jego nosa zawisł glut, który szybko wytarł łapką. Czuł się dziwnie, z jednej strony gardło go bolało i czuł gorąco, zaś z drugiej, dosłownie w tym samym czasie było mu potwornie zimno. Cętkowany zaczął coś ponownie mamrotać pod nosem, koślawym krokiem ruszając w stronę jakiejś sterty ziółek. Syn Wilczego Serca zamrugał ślepkami, rozglądając się po wnętrzu leża. Zauważył jedną, konkretną rzecz - były trzy legowiska a widział, że ostatnio spali tu tylko Trójka i Fasolka. Zebrał się więc na odwagę, otwierając pyszczek.
— P-potrójny K-kroku... G-dzie Strzyżykowa P-pręga? — szepnął nieśmiało.
< Trójko? Wybacz za gniota ale opka trzeba nabić >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz