W żłobku pojawiły się młodsze od niego kocięta! Nareszcie! W końcu znajdzie jakiś innych znajomych i nie zostanie skazany na wieczne bójki z bratem czy monolog narzekań kuzyna.
- Posłuchaj, Ciężki - zwrócił się przepełniony energią do starszego od siebie kocurka.
- Mhm? Co tym razem? - zapytał się, bez większego entuzjazmu. Dlaczego ostatnio wszyscy nie mają w sobie zapału ani energii do robienia czegokolwiek? Point nie rozumiał takiej pasywności wśród kotów.
- Wilcze Serce ma dzieci! Nasi przyszli przyjaciele i partnerzy w treningach. W końcu za pół księżyca opuścimy żłobek. - Na myśl o tym Świt zamruczał. W końcu wydarzy się coś ciekawego. Nareszcie nauczy się lepiej dokopać bratu. - Powinniśmy im pokazać, jak walczą prawdziwe wilki! - Bez ostrzeżenia rzucił się na Ciężkiego i zaczął go gryźć. Walczyli długo, z równymi szansami na wygraną. Świt celował w słabe punkty brata. Bójka dodała mu sił i dodała drobnemu ciałku adrenaliny
- Świt! - doszedł do ich uszu oschły głos Trójki. Automatycznie płowy oplątał szyję brata przednimi łapami, lekko go podduszając
- Koniec na dzisiaj, wrócę do ciebie później, jak skończę niezwykle inspirujące spotkanie z kuzynem. - Point splunął na brata z wymalowanym na pysku łobuzerskim uśmiechem i udał się do Trójki. - Tak?
- Mamy problem. Musimy znaleźć Tkaczowi nowy dom. - miauknął z przerażeniem, w zielone oczy emanowały czystym strachem. Niesamowite, to ten bezduszny naukowiec znał słowo strach? Widocznie nie za bardzo, bo cała nibynóżka drżała jak nigdy dotąd. Cóż sie dziwić, tak to jest, gdy kot woli pająka od towarzystwa innych.
- Czemu? Przecież tu mu dobrze - powiedział szczerze Świt. Codziennie Trójka podawał mu znalezione w odmętach liści martwe owady. Point był świadom, ile wolnej woli potrzebował liliowy do wykonania tej rzeczy. Chwycić bialusimi jak śnieg ząbkami martwe, śmierdzące i na dodatek brudne truchło, a następnie przenieść je do czarnej istotki.
- No nie wiem... Widzę jak się trzęsie, gdy patrzy na Borsuk. - W miauczeniu Trójki brzmiała... Troska. Chwila... Czy pająk może drżeć? Innego razu liliowy poświęcił cały dzień na obserwację ośmionogiej kreatury i doszedł do wniosku, że owady nie mają tak rozwiniętego myślenia i emocji, jak koty. - A słyszałem jak raz opowiadała rodzeństwu, jakie to pająki są dobre. Nie mogę go stracić słyszysz?! Moja praca pójdzie na marne! Wiele kotów straci życie, gdy zabraknie Tkacza! - krzyczał. Jaka praca? Świt nigdy jej nie ujrzał, więc dlaczego ma się tym przejmować?
- Dobrze... uspokój się. - miauknął poważnie, by nie wywołać ataku wściekłości u liliowego kaleki.
- Jestem spokojny! - Trójka skulił ogon, patrząc strapionym wzrokiem na pająka, który, nieświadom niczego, tkał kolejną sieć.
- Jakoś nie widzę... - przewrócił oczami Świt. Często miał wrażenie, że zachowywał się znacznie spokojniej niż starszy o kilka księżyców wnuk lidera.
- A jak go zje? - pisnął strasznie niskim miauknięciem Trójka, przez co uszy pointa niemalże straciły zdolność do słyszenia czegokolwiek.
- Boisz się kociaka? - rzekł z kpina mlodszy.
- Jaki masz pomysł? - usłyszał pytanie. Wow, no proszę, proszę, liliowy nie był w stanie poradzić sobie z owadem?
- Tak, mam bardzo odkrywczy pomysł, który na pewno ci pomoże. Zażyj kocimiętkę, bo drżysz bardziej niż moja mama po porodzie - miauknął.
Trójka zwęził nienawistnie oczy i syknął.
- A miałem wobec ciebie takie nadzieje... Nikłe, ale jednak - wściekł się. W końcu jakaś oznaka dawnego Trójki! A nie piszczącej kotki.
- Oj, wybacz, najdroższy liliowy kuzynku - zaśmiał się Świt. - Już lepiej ci do pyska z tą złością i cynizmem niż strachem. Po prostu miałem dość twojego pisku. Uszy więdną... Zamiast zastanawiać się tylko nad urazami ciała, spróbuj popracować nad uratowaniem zmysłów. Wiesz, wzroku, słuchu i tym podobnych. Rzadkie przypadki, ale zyskałbyś niemałą chwałę - zaproponował Świt.
- Tylko o to ci chodzi? - Trójka przewrócił oczami.
- Nic nie mów. Obserwuj swojego pajączka, a ja znajdę mu jakieś ciekawe miejsce, bo będziemy wiecznie użerać się ze sobą - powiedział point, wychodząc ze żłobka. Nie czekał na odpowiedź Trójki, inteligent pod wpływem swoich emocji tracił zdrowy rozsądek i myślał negatywnie.
Świt wspiął się na niskie drzewo. Ukrył się za gęsto rosnącymi liśćmi, ażeby nikt go nie nakrył. Morskimi oczami rozejrzał się po terenie obozu. Wszędzie widział uradowane grupki kotów, nieświadome podglądania.
- Kochanie, co robisz na drzewie? - usłyszał czyiś głos za sobą. Point drgnął i odwrócił głowę.
Sójcze Gniazdo. Tylko jego tu brakowało.
- Obserwuję klan. Szpieguję, bo.... bo tak - miauknął szybko w odpowiedzi.
- Mogę cię skrytykować za nieodpowiedzialne zachowanie? - Ojciec bacznie przyglądał się synowi. Czy dożył chwili, w której rodzic, taki milusi, powie jakieś negatywne słowa?
- Tak! Oczywiście! Krytykuj, bluzgaj! Pokaż swoją wściekłość! - Świt machnął radośnie ogonem, z ogromnej ciekawości. Normalne kocię od razu zwiałoby z podkulonym ogonem, żeby uniknąć kary, ale nie point. Nie w tej sytuacji.
Zdziwiony Sójcze Gniazdo skrzywił się ze zdziwienia, nie spodziewał się takiej reakcji.
- Synku... - polizał potomka czule po głowie. - Małe kotki nie mogą wspinać się na drzewa, bo mogą spaść i zrobić sobie kuku.
Co.... Co? Co?! Tylko tyle?! To miało być to karcenie?! Pełne gniewu i jadu w miauczeniu?!
- Mam piąty księżyc, wkrótce będę uczony, jak zabijać zwierzęta, a ty mi tylko prawisz nauki jak dla nowonarodzonego? - zapytał się point.
- Mam odpowiedzieć na twoje pytanie? - Sójcze Gniazdo uśmiechnął się serdecznie. Ten przebrzydły uśmiech, który śnił się Świtowi w najgorszych koszmarach.
- Nie. - Rozczarowany rodzicem point zszedł z drzewa. Zapragnął wrócić do żłobka i dokopać bratu, aby się wyżyć za wszytkie czasy. Jednak nie mógł, bo od razu napotkałby rozgoryczonego Trójkę, co jeszcze bardziej wkurzyłoby kocurka. - Gdzie może być jakieś skryte miejsce... - myślał na głos. Legowiska uczniów i wojowników odpadają. Granice obozu tym bardziej, bo jakieś dzikie zwierzę lub powracający z patrolu mogą rozdeptać drobne ciałko owada.
Wpadł w końcu na dobry pomysł. Podkradł się do kącika medyków. Poczekał, aż Sosnowy Zagajnik i Strzyżykowa Łapa opuszczą miejsce swojej pracy. Gdy wyszli, point wkroczył na ich teren. Nie dotykał żadnych ziół, nie chcąc zostawić po sobie jakiegokolwiek zapachu. Musiał działać skrycie, aby nie otrzymać karnego lizania od Trzcinowego Brzegu.
W końcu znalazł. Gęsto rosnący mech, z którego medycy praktycznie nie korzystali, a obok niego ładny krzak.
Wrócił do żłobka. Trójka, mistrz dyplomacji, syczał wściekle na Borsuk.
- Mam dobre wieści, kuzynie - powiedział Świt, podchodząc do liliowego, nabuzowanego jak nigdy. - W kąciku medyków znajduje się gęsta kupa mchu. Tuż obok krzak. Tam możesz zostawić Tkacza. Tym bardziej, że wkrótce będziesz przebywał z Sosnowy Zagajnikem praktycznie cały czas. Tylko teraz go przenieś z dala od dzieci Wilczego.
<Trójko?>
- Posłuchaj, Ciężki - zwrócił się przepełniony energią do starszego od siebie kocurka.
- Mhm? Co tym razem? - zapytał się, bez większego entuzjazmu. Dlaczego ostatnio wszyscy nie mają w sobie zapału ani energii do robienia czegokolwiek? Point nie rozumiał takiej pasywności wśród kotów.
- Wilcze Serce ma dzieci! Nasi przyszli przyjaciele i partnerzy w treningach. W końcu za pół księżyca opuścimy żłobek. - Na myśl o tym Świt zamruczał. W końcu wydarzy się coś ciekawego. Nareszcie nauczy się lepiej dokopać bratu. - Powinniśmy im pokazać, jak walczą prawdziwe wilki! - Bez ostrzeżenia rzucił się na Ciężkiego i zaczął go gryźć. Walczyli długo, z równymi szansami na wygraną. Świt celował w słabe punkty brata. Bójka dodała mu sił i dodała drobnemu ciałku adrenaliny
- Świt! - doszedł do ich uszu oschły głos Trójki. Automatycznie płowy oplątał szyję brata przednimi łapami, lekko go podduszając
- Koniec na dzisiaj, wrócę do ciebie później, jak skończę niezwykle inspirujące spotkanie z kuzynem. - Point splunął na brata z wymalowanym na pysku łobuzerskim uśmiechem i udał się do Trójki. - Tak?
- Mamy problem. Musimy znaleźć Tkaczowi nowy dom. - miauknął z przerażeniem, w zielone oczy emanowały czystym strachem. Niesamowite, to ten bezduszny naukowiec znał słowo strach? Widocznie nie za bardzo, bo cała nibynóżka drżała jak nigdy dotąd. Cóż sie dziwić, tak to jest, gdy kot woli pająka od towarzystwa innych.
- Czemu? Przecież tu mu dobrze - powiedział szczerze Świt. Codziennie Trójka podawał mu znalezione w odmętach liści martwe owady. Point był świadom, ile wolnej woli potrzebował liliowy do wykonania tej rzeczy. Chwycić bialusimi jak śnieg ząbkami martwe, śmierdzące i na dodatek brudne truchło, a następnie przenieść je do czarnej istotki.
- No nie wiem... Widzę jak się trzęsie, gdy patrzy na Borsuk. - W miauczeniu Trójki brzmiała... Troska. Chwila... Czy pająk może drżeć? Innego razu liliowy poświęcił cały dzień na obserwację ośmionogiej kreatury i doszedł do wniosku, że owady nie mają tak rozwiniętego myślenia i emocji, jak koty. - A słyszałem jak raz opowiadała rodzeństwu, jakie to pająki są dobre. Nie mogę go stracić słyszysz?! Moja praca pójdzie na marne! Wiele kotów straci życie, gdy zabraknie Tkacza! - krzyczał. Jaka praca? Świt nigdy jej nie ujrzał, więc dlaczego ma się tym przejmować?
- Dobrze... uspokój się. - miauknął poważnie, by nie wywołać ataku wściekłości u liliowego kaleki.
- Jestem spokojny! - Trójka skulił ogon, patrząc strapionym wzrokiem na pająka, który, nieświadom niczego, tkał kolejną sieć.
- Jakoś nie widzę... - przewrócił oczami Świt. Często miał wrażenie, że zachowywał się znacznie spokojniej niż starszy o kilka księżyców wnuk lidera.
- A jak go zje? - pisnął strasznie niskim miauknięciem Trójka, przez co uszy pointa niemalże straciły zdolność do słyszenia czegokolwiek.
- Boisz się kociaka? - rzekł z kpina mlodszy.
- Jaki masz pomysł? - usłyszał pytanie. Wow, no proszę, proszę, liliowy nie był w stanie poradzić sobie z owadem?
- Tak, mam bardzo odkrywczy pomysł, który na pewno ci pomoże. Zażyj kocimiętkę, bo drżysz bardziej niż moja mama po porodzie - miauknął.
Trójka zwęził nienawistnie oczy i syknął.
- A miałem wobec ciebie takie nadzieje... Nikłe, ale jednak - wściekł się. W końcu jakaś oznaka dawnego Trójki! A nie piszczącej kotki.
- Oj, wybacz, najdroższy liliowy kuzynku - zaśmiał się Świt. - Już lepiej ci do pyska z tą złością i cynizmem niż strachem. Po prostu miałem dość twojego pisku. Uszy więdną... Zamiast zastanawiać się tylko nad urazami ciała, spróbuj popracować nad uratowaniem zmysłów. Wiesz, wzroku, słuchu i tym podobnych. Rzadkie przypadki, ale zyskałbyś niemałą chwałę - zaproponował Świt.
- Tylko o to ci chodzi? - Trójka przewrócił oczami.
- Nic nie mów. Obserwuj swojego pajączka, a ja znajdę mu jakieś ciekawe miejsce, bo będziemy wiecznie użerać się ze sobą - powiedział point, wychodząc ze żłobka. Nie czekał na odpowiedź Trójki, inteligent pod wpływem swoich emocji tracił zdrowy rozsądek i myślał negatywnie.
Świt wspiął się na niskie drzewo. Ukrył się za gęsto rosnącymi liśćmi, ażeby nikt go nie nakrył. Morskimi oczami rozejrzał się po terenie obozu. Wszędzie widział uradowane grupki kotów, nieświadome podglądania.
- Kochanie, co robisz na drzewie? - usłyszał czyiś głos za sobą. Point drgnął i odwrócił głowę.
Sójcze Gniazdo. Tylko jego tu brakowało.
- Obserwuję klan. Szpieguję, bo.... bo tak - miauknął szybko w odpowiedzi.
- Mogę cię skrytykować za nieodpowiedzialne zachowanie? - Ojciec bacznie przyglądał się synowi. Czy dożył chwili, w której rodzic, taki milusi, powie jakieś negatywne słowa?
- Tak! Oczywiście! Krytykuj, bluzgaj! Pokaż swoją wściekłość! - Świt machnął radośnie ogonem, z ogromnej ciekawości. Normalne kocię od razu zwiałoby z podkulonym ogonem, żeby uniknąć kary, ale nie point. Nie w tej sytuacji.
Zdziwiony Sójcze Gniazdo skrzywił się ze zdziwienia, nie spodziewał się takiej reakcji.
- Synku... - polizał potomka czule po głowie. - Małe kotki nie mogą wspinać się na drzewa, bo mogą spaść i zrobić sobie kuku.
Co.... Co? Co?! Tylko tyle?! To miało być to karcenie?! Pełne gniewu i jadu w miauczeniu?!
- Mam piąty księżyc, wkrótce będę uczony, jak zabijać zwierzęta, a ty mi tylko prawisz nauki jak dla nowonarodzonego? - zapytał się point.
- Mam odpowiedzieć na twoje pytanie? - Sójcze Gniazdo uśmiechnął się serdecznie. Ten przebrzydły uśmiech, który śnił się Świtowi w najgorszych koszmarach.
- Nie. - Rozczarowany rodzicem point zszedł z drzewa. Zapragnął wrócić do żłobka i dokopać bratu, aby się wyżyć za wszytkie czasy. Jednak nie mógł, bo od razu napotkałby rozgoryczonego Trójkę, co jeszcze bardziej wkurzyłoby kocurka. - Gdzie może być jakieś skryte miejsce... - myślał na głos. Legowiska uczniów i wojowników odpadają. Granice obozu tym bardziej, bo jakieś dzikie zwierzę lub powracający z patrolu mogą rozdeptać drobne ciałko owada.
Wpadł w końcu na dobry pomysł. Podkradł się do kącika medyków. Poczekał, aż Sosnowy Zagajnik i Strzyżykowa Łapa opuszczą miejsce swojej pracy. Gdy wyszli, point wkroczył na ich teren. Nie dotykał żadnych ziół, nie chcąc zostawić po sobie jakiegokolwiek zapachu. Musiał działać skrycie, aby nie otrzymać karnego lizania od Trzcinowego Brzegu.
W końcu znalazł. Gęsto rosnący mech, z którego medycy praktycznie nie korzystali, a obok niego ładny krzak.
Wrócił do żłobka. Trójka, mistrz dyplomacji, syczał wściekle na Borsuk.
- Mam dobre wieści, kuzynie - powiedział Świt, podchodząc do liliowego, nabuzowanego jak nigdy. - W kąciku medyków znajduje się gęsta kupa mchu. Tuż obok krzak. Tam możesz zostawić Tkacza. Tym bardziej, że wkrótce będziesz przebywał z Sosnowy Zagajnikem praktycznie cały czas. Tylko teraz go przenieś z dala od dzieci Wilczego.
<Trójko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz