Maszerowali w ciszy. Łapy rytmicznie zanurzały się w podmokłej ziemi, pozostawiając na futrach kotów błotnisty ślad. Pigwowa Łapa od czasu do czasu zerkał ukradkiem na towarzyszące mu koty. Deszczowa Gwiazda zatopiony we własnych myślach kład pewnie łapy przed siebie. Błoto i lekka mżawka zdawały się mu nie zawadzać. W przeciwieństwie do niego Muszy Bzyk nie krępowała się z okazywaniem swojego niezadowolenia tą wycieczką. Co rusz sapała i zdychała, czasem mamrotała coś o Gruszkowej Łapie czekającym na nią w obozie. Arlekin pomimo że starał się wlepić spojrzenie we własne łapy i tak zaciekawione ślipia zerkały w stronę pointki, gdy ta wymawiała imię ucznia Pstrągowego Pyska. Na końcu ich patrolu na swych pulchnych łapkach kroczyła Owcze Futerko z wymalowanym uśmiechem na pysku. Zdawała się nie przejmować całą tą sytuacją jak pozostali. Choć w sumie patrząc na jej zaokrąglone boczki nie miała czym się martwić. Wraz z podnoszącym się poziomem rzeki oraz silniejszymi w niej prądami zarządzono więcej patroli łowieckiej. Niekończące się deszcze nie zapowiadały niczego dobrego, więc klan zamierzał skorzystać z terenów poza wyspy póki jeszcze mieli jak się do nich dostać. A ze względu na wilkopodobnego futrzaka, który czasem pojawiał się ze swoim Dwunożnym na ich terytorium ustalono, że patrole muszą się składać dla bezpieczeństwa co najmniej z trzech kotów.
— Rozdzielmy się już — syknęła Muszy Bzyk zniecierpliwiona. — Przez głośny tupot tego tłuściocha nic nie upolujemy — warknęła w stronę Owczego Futerka, która tylko na obelgę młodszej się uśmiechnęła.
Deszczowa Gwiazda machnął ogonem zirytowany zachowaniem świeżej wojowniczki. Podczas ich niezbyt długiego patrolu pointka zdążyła obrazić dawną pieszczoszkę kilkanaście razy.
— Jak na razie jesteśmy na otwartej przestrzeni, rozdzielenie się nic nie da — wyjaśnił po raz kolejny Muszemu Bzykowi. — Co byś zrobiła, gdybyś tutaj spotkała tego psa? Gdzie byś uciekła?
Pointka wywróciła oczami i przyspieszyła, pokazując liderowi jak bardzo przejmuje się jego ględzeniem. Pigwowa Łapa czasem zastanawiał się jak to być takim buntownikiem mającym gdzieś zdanie innych oraz hierarchie. Czy pointka w ogóle przejmowała się skutkiem swoich działań?
— Nad czym się tak głowisz, Kwiatuszku? — Owcze Futerko z łagodnym uśmiechem podeszła do niego.
Pigwa wykrzywił pysk w coś co miał nadzieję uśmiech przypomina. Od wypadku z psem i odkryciu u siebie dziwnych pociągów zaczął starać się zachowywać się normalnie. Czasem przysiadywał się do rozmawiających kotów, słuchając ich pogawędek, odezwał się raz czy dwa z własnej woli do kogoś, starał się chodzić na patrole z innymi kotami. Pomimo że czuł się wtedy jak podczas najgorszej kary dzielnie znosił te katorgi. Musiał mieć jakąkolwiek reputację w klanie.
— N-nad pogodą — skłamał, zerkając w niebo. — Ciągle pada — dodał.
Kropla złośliwie uderzyła o jego nos. Puszysta wojowniczka zaśmiała się cicho i zwolniła tempa, by zrównać z nim krok. Pigwowa Łapa miał nadzieję, że Deszczowa Gwiazda ją przywoła lub Muszy Bzyk zacznie znów ją wyzywać, byle nie musiał kroczyć u jej boku w tej niezręcznej ciszy. Jednakże tak się nie stało i dopiero wejście do lasu uratowało go z towarzystwa grubej kotki.
Deszczowa Gwiazda machnął ogonem zirytowany zachowaniem świeżej wojowniczki. Podczas ich niezbyt długiego patrolu pointka zdążyła obrazić dawną pieszczoszkę kilkanaście razy.
— Jak na razie jesteśmy na otwartej przestrzeni, rozdzielenie się nic nie da — wyjaśnił po raz kolejny Muszemu Bzykowi. — Co byś zrobiła, gdybyś tutaj spotkała tego psa? Gdzie byś uciekła?
Pointka wywróciła oczami i przyspieszyła, pokazując liderowi jak bardzo przejmuje się jego ględzeniem. Pigwowa Łapa czasem zastanawiał się jak to być takim buntownikiem mającym gdzieś zdanie innych oraz hierarchie. Czy pointka w ogóle przejmowała się skutkiem swoich działań?
— Nad czym się tak głowisz, Kwiatuszku? — Owcze Futerko z łagodnym uśmiechem podeszła do niego.
Pigwa wykrzywił pysk w coś co miał nadzieję uśmiech przypomina. Od wypadku z psem i odkryciu u siebie dziwnych pociągów zaczął starać się zachowywać się normalnie. Czasem przysiadywał się do rozmawiających kotów, słuchając ich pogawędek, odezwał się raz czy dwa z własnej woli do kogoś, starał się chodzić na patrole z innymi kotami. Pomimo że czuł się wtedy jak podczas najgorszej kary dzielnie znosił te katorgi. Musiał mieć jakąkolwiek reputację w klanie.
— N-nad pogodą — skłamał, zerkając w niebo. — Ciągle pada — dodał.
Kropla złośliwie uderzyła o jego nos. Puszysta wojowniczka zaśmiała się cicho i zwolniła tempa, by zrównać z nim krok. Pigwowa Łapa miał nadzieję, że Deszczowa Gwiazda ją przywoła lub Muszy Bzyk zacznie znów ją wyzywać, byle nie musiał kroczyć u jej boku w tej niezręcznej ciszy. Jednakże tak się nie stało i dopiero wejście do lasu uratowało go z towarzystwa grubej kotki.
* * *
Wraz z zaciśnięciem się potężnych szczęk kolejny głuchy jęk wydobył się z pyska srebrnego kota. Pigwa obserwował z gałęzi jak z jego niebieskich ślip po raz kolejny ulatnia się życie. Jak boki przestają się unosił, a przez ciało przechodzi dreszcz. Pomimo starań psa spektakl nadal trwał. Deszczowa Gwiazda zmartwychwstawał po czym ponownie umierał. Nie miał szans na ucieczkę. Pies pilnie go obserwował, gdy tylko boki kocura znów zaczynały się unosić, wgryzał się w szyję kota. Powoli zatapiał w niej zęby nie pozwalając swojej ofierze umrzeć przedwcześnie. W końcu wtedy straciłby całą zabawę. Choć przez chwilowe poniesienie się zabawie dał liderowi umrzeć już dwa razy. Pigwowa Łapa zastanawiał się ile żyć mu jeszcze zostało oraz czy pies spotka Muszy Bzyk i Owcze Futerko. Za tą pierwszą oprócz rodzeństwa nikt by nie tęsknił. Nagłe niezrozumiałe krzyki wypełniły las. Ciężkie kroki rozległy się po okolicy. Istota poruszyła się niezdarnie. Nadeptywała na każdą gałązkę, płosząc zwierzynę. Dziwny smród upewnił Pigwową Łapę w przekonaniu, że był to Dwunożny. Zapewne właściciel psa. Uczeń Bobrzej Kłody nie mając możliwości ucieczki, skrył się w gałęziach drzewa, licząc, że nie zostanie zauważony. Zdrowym okiem przypominał się rysującej się scenerii. Dwunożny widząc co jego zwierze trzyma w pysku zaczął jeszcze głośniej krzyczeć i płakać. Zarówno pies jak i Pigwa nie rozumieli o co mu chodzi. Ganiał pupila aż nie odzyskał pół martwego ciała lidera. Przyciskając nieprzytomnego kocura do piersi, zawodził. Kocurek przyglądał się mu z zadziwieniu. Nie rozumiał czemu w Dwunożnym było tyle smutku z powodu krzywd lidera skoro nawet go nie znał. Jeszcze dziwniejsze okazały się jego późniejsze czyny. Bezwłosy zaczął kopać w mokrej ziemi dół. Nie pozwalając nawet powąchać psu ciała kota, pogłębiał coraz bardziej dziurę. Następnie ułożył w niej ciało Deszczowej Gwiazdy i zaczął zakopywać go. Pigwa obserwując tą scenę zastanawiał się, czy gdyby lider miał jeszcze jedno życie zdołał się wydostać spod gruntu. Nie minęła chwila a srebrne futro zostało całkowicie zasłonięte przez ziemię. Dwunożny jeszcze uderzenie serca wpatrywał się w swe dzieło po czym wbił w nie kijek. Pigwowa Łapa kompletnie nie zrozumiał tego aspektu. Dopiero gdy Bezwłosy i jego pupil oddalili się wystarczająco daleko od miejsca spoczynku lidera ośmielił się zejść. Jego łapki od razu zawędrowały do pochówku Deszczowej Gwiazdy. Zaczął się zastanawiać, czy powinien wykopać przywódce, a truchło zanieść jego rodzinie, ale czy aby na pewno to była dobra opcja? Nie miał by jak wytłumaczyć licznych śladów ugryzień, połamanych kończyn, czy błota na całym futrze kocura. Może najlepszą opcją było pozostawienie tu lidera. Z tą myślą ruszył w stronę obozu, mając nadzieję, że nie prędko natrafi na Muszy Bzyk i Owcze Futerko. Im dalej od grobu lidera się spotkają tym lepiej dla jego wersji wydarzeń. Przyspieszył, licząc, że wiatr zmyje z niego zapach niedawnych wydarzeń. Dla pewności wyturlał się jeszcze w błotnej kałuży. Pokryty lepką mazią ruszył pędem do obozu. Miał plan i musiał to jak najlepiej zagrać. Musiał być wiarygodny. Wycisnął parę łez dla lepszego efektu. Nie mógł wpaść. Nie mógł zostać zdemaskowany. Wskoczył pośpiesznie na kłodę prowadzącą do obozu o mało co z niej nie spadł. Pazury zaryły o wilgotną i śliską korę. Parę kotów spojrzało na niego. Musiał wyglądać jak trzy nieszczęścia. Cały ubłocony, zapłakany i zmachany. Spojrzał na współklanowiczów. Ich ślipia przyglądały się mu ze zdziwieniem. Wiedział, że teraz albo nigdy.
— D-Deszczowa Gwiazda z-został porwany, że D-dwunożnych! — wydarł się na cały obóz.
<ktoś coś?>
Nikt nic? To klep
OdpowiedzUsuń<3
Usuń