Rozciągnęła swoje giętkie ciało, wysuwając przednie łapy jak najdalej przed siebie, a tył unosząc do góry. Kiedy przejeżdżała szorstkim językiem po i tak już lśniącej sierści, pomyślała, że może dobrym pomysłem będzie odwiedzenie Trójki w tej właśnie chwili. Jak pomyślała tak też zrobiła i wstała żwawo ze swojego posłania. Przywitała się wesoło z kocurkiem, kiedy była już na miejscu.
Gdy ten powiedział, że musi jej kogoś przedstawić, w życiu nie pomyślałaby, że chodzi o... Pająka. Jednak rzeczywiście, działo się to naprawdę. Pajęczak, nazwany przez Trójkę Tkacz, siedział sobie spokojnie, uczepiony swojej własnej, wytworzonej przez siebie pajęczyny.
- Jest doprawdy niczego sobie - miauknęła - i nie przyszłoby mi do głowy, żeby trzymać w legowisku własnego producenta pajęczyn, a to przecież bardzo mądry pomysł - skwitowała.
Chociaż na dłuższą metę, jeśli pacjentów byłoby za dużo, jak na przykład po wojnie, jeden pająk mógłby nie wystarczyć. A jeśli zbierałoby się jego pajęczynę codziennie, biedak pewnie byłby przepracowany. A raczej nikt nie chciałby mieć legowiska pełnego pająków, aby zapasy były wystarczające.
- No wiem! Sam to wymyśliłem! - kocurek nie wspomniał, że to jego kuzyn, Świt, znalazł robaka a on go tylko zatrzymał.
Kotka uśmiechnęła się lekko.
Płowa pointka od kiedy tylko usłyszała, jak jej partner mianuje swojego wnuczka na oficjalnego ucznia medyka, jak najszybciej chciała pogratulować Trójce. Potrójnej Łapie, to znaczy. Nareszcie jego cierpliwość została wynagrodzona, doczekał się. Wojowniczka odczekała dłuższą chwilę, aż wszyscy inni gratulujący się rozejdą. Złapała go, najprawdopodobniej w drodze do legowiska medyczek.
- Trójko! - zawołała, ale zaraz zorientowała się, że liliowy już się tak nie nazywa - Potrójna Łapo! - poprawiła się.
Cętkowany kocurek odwrócił łeb w jej stronę. Widocznie ucieszył się na jej widok. Obrócił resztę ciała i podszedł bliżej.
- Potrójna Łapo, chciałam szczerze ci pogratulować twojego nowego stanowiska! Cieszę się razem z tobą - miauknęła lekko.
Przez nastałą chwilę ciszy zamyśliła się. To zabawne, że znowu legowisko medyków będzie przepełnione tym charakterystycznym, nierównym krokiem, który tak bardzo przypominał jej ten należący do Turkawiego Skrzydła. Spuściła wzrok na różnokolorowe łapy.
Po jej policzkach spływały łzy, ale nawet ich nie wycierała. Miała tylko nadzieję, że Trójka się tym nie przejmie.
Gdy ten powiedział, że musi jej kogoś przedstawić, w życiu nie pomyślałaby, że chodzi o... Pająka. Jednak rzeczywiście, działo się to naprawdę. Pajęczak, nazwany przez Trójkę Tkacz, siedział sobie spokojnie, uczepiony swojej własnej, wytworzonej przez siebie pajęczyny.
- Jest doprawdy niczego sobie - miauknęła - i nie przyszłoby mi do głowy, żeby trzymać w legowisku własnego producenta pajęczyn, a to przecież bardzo mądry pomysł - skwitowała.
Chociaż na dłuższą metę, jeśli pacjentów byłoby za dużo, jak na przykład po wojnie, jeden pająk mógłby nie wystarczyć. A jeśli zbierałoby się jego pajęczynę codziennie, biedak pewnie byłby przepracowany. A raczej nikt nie chciałby mieć legowiska pełnego pająków, aby zapasy były wystarczające.
- No wiem! Sam to wymyśliłem! - kocurek nie wspomniał, że to jego kuzyn, Świt, znalazł robaka a on go tylko zatrzymał.
Kotka uśmiechnęła się lekko.
*zaraz po mianowaniu Trójki*
Płowa pointka od kiedy tylko usłyszała, jak jej partner mianuje swojego wnuczka na oficjalnego ucznia medyka, jak najszybciej chciała pogratulować Trójce. Potrójnej Łapie, to znaczy. Nareszcie jego cierpliwość została wynagrodzona, doczekał się. Wojowniczka odczekała dłuższą chwilę, aż wszyscy inni gratulujący się rozejdą. Złapała go, najprawdopodobniej w drodze do legowiska medyczek.
- Trójko! - zawołała, ale zaraz zorientowała się, że liliowy już się tak nie nazywa - Potrójna Łapo! - poprawiła się.
Cętkowany kocurek odwrócił łeb w jej stronę. Widocznie ucieszył się na jej widok. Obrócił resztę ciała i podszedł bliżej.
- Potrójna Łapo, chciałam szczerze ci pogratulować twojego nowego stanowiska! Cieszę się razem z tobą - miauknęła lekko.
Przez nastałą chwilę ciszy zamyśliła się. To zabawne, że znowu legowisko medyków będzie przepełnione tym charakterystycznym, nierównym krokiem, który tak bardzo przypominał jej ten należący do Turkawiego Skrzydła. Spuściła wzrok na różnokolorowe łapy.
Po jej policzkach spływały łzy, ale nawet ich nie wycierała. Miała tylko nadzieję, że Trójka się tym nie przejmie.
<Trójeczko? Rany, wybacz, że tyle to trwało>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz