Nie spodziewał się, że po ataku nastąpi kontratak, więc kiedy uderzył psykiem o ziemię, był naprawdę zdziwiony. Jednak to uczucie, szybko przerodziło się w niezadowolenie. Jak ona mogła z nim wygrać? Może i była duża, jednak jego walka miała na celu, zniechęcenie kotki do dociskania jego ogona do ziemi! A ta jeszcze, ośmieliła się mu oddać!
Słyszał jak mama staje w jego obronie i zaczyna krzyczeć na tą przebrzydłą kocicę. Chyba pierwszy raz, widział ją w tak bojowym nastroju. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie potrzebował obrońcy. Poradziłby sobie sam! Otrzepał się z ziemi, ukazując swoje niezadowolenie z przegranej. Nie chciał być słabeuszem! To bardzo godziło w jego godność.
Zerknął ukradkiem na sprawczynie całego incydentu. Może i była silna, ale on jej jeszcze pokaże! Nie zmieniało to faktu, że czuł podziw. Pokonała go jednym ruchem! Również chciałby tak umieć! Wtedy pokazałby Szkarłatowi i reszcie swoją siłę!
Muszelka w końcu skupiła się na kociaku i zaczęła wylizywać z brudu. Prychnął na nią wściekły. Niech nie traktuje go jak dziecko! Nie potrzebuje jej śliny! Sam może się wyczyścić!
-O co te krzyki, nic mu nie jest.
No właśnie! Nic mu nie było, więc zabieraj ten jęzor parszywa gadzino!
-Nie rozumiesz, bo nie masz kociąt — wyjaśniła Muszelka. — Może kiedyś będzie ci to dane.
W końcu mama odeszła, zostawiając ich samych. Jaka ulga. Mimo wszystko, nie pozwoli tej obcej kotce na chwilę triumfu. O nie. Nadal był na nią zły, więc skupił się na ścianie żłobka. Była bardzo interesująca. Chociaż tak naprawdę to nie. Musiał jednak pokazać, że ma ją gdzieś. A nic innego nie wpadło mu do głowy, jak zlewanie jej osoby.
- Ej ty - Poczuł szturchnięcie.
Zacisnął zęby. Nie da się jej sprowokować. Znów ten ruch. Zaraz odgryzie jej tą parszywą łapę! Nienawidził jak ktoś narusza jego przestrzeń osobistą. Na dodatek to był jego teren, a ona była intruzem. Musiał coś zrobić, ale co? Wojowniczka była silniejsza od niego! Na pewno pokonałaby go w walce.
-Coś ty nagle tak ucichł lisi bobku?
Rzucił jej wściekłe spojrzenie.
- Jak mnie nazwałaś stara ropucho? - syknął w jej stronę zapominając, że przecież miał ją olewać.
Ale jak można tak długo pozostać biernym, na tak jawne szyderstwa? Może Szkarłat miałby to gdzieś, ale nie on! Miał za bardzo burzliwą naturę, aby to zignorować!
- O! Czyli wrócił ci język.
Zasyczał na nią, strosząc sierść. Co za wredna jędza! Musiał dać jej nauczkę.
- Masz trzy uderzenia serca, aby się stąd wynieść. To mój teren!
Kocica prychnęła tylko, wcale nie biorąc sobie jego słów do serca. Ale on nie żartował! Żłobek był jego miejscem bytowania, więc naruszała jego teren. A skoro była obcą z zewnątrz, na dodatek matka jej nie lubiła, to musiała się stąd wynieść.
- Bo co mi zrobisz? Znów wbijesz tymi małymi kiełkami w łapę? - zadrwiła.
Na chwilę go zatkało. Owszem, zamierzał to zrobić. A ta nawet się nie przestraszyła, tylko wręcz wyśmiała jego genialny plan! Wpatrywał się w nią chwilę zamyślony. Może to jest to! Kotka w końcu nie traktowała go jak mama czy tata, nie tuliła, nie rzucała ciągle troską na prawo i lewo i nie pouczała! Była dorosłym, takim prawdziwym, który mógł być na jego poziomie! Zaimponowała mu i to bardzo!
- Jak się nazywasz?
- Nostalgia, a co lisi bobku? Porzuciłeś już swój plan zaatakowania mnie?
Uśmiechnął się szatańsko, wiedząc już jak może się jej odpłacić.
- Lisi bobek... - powtórzył patrząc na kotkę. - Lisi bobek. LISI BOBEK!
- Czermień! Co to za słownictwo?! - Muszelka oczywiście usłyszała.
- Ciocia Nostalgia mnie nauczyła! Ciągle tak do mnie mówi!
- Nostalgio! - Zła kocica znów stanęła przed siostrą, krytykując jej zachowanie.
Czermień oddalił się, aby przypadkiem nie oberwać, gdyby doszło do potyczki. Zawiódł się jednak, ponieważ Nostalgia została tylko wyproszona ze żłobka. Mama to jednak słabeusz... Spojrzał raz jeszcze na ciocię, posyłając jej uroczy uśmieszek.
Teraz jesteśmy kwita, lisi bobku.
<Nostalgio?>
Idealny psychopata ^o^
OdpowiedzUsuń