*ostatnia wiosna*
Tego dnia poszła na trening wraz z Sumową Łapą. Z Kawczym Sercem umówiły się, że one same zrobią swój trening po południu. Tymczasem Wir miała zamiar sprawdzić, czy to co Sumik mówił o Przyczajonym Drozdoniu było prawdą.Niebieski powiedział jej bowiem, że kocica jest co najmniej dziwna – nie pozwala mu na treningach polować na gryzonie, wyłączenie na ptaki i ryby. Do tego podobno kotka miała dziwny styl wypowiedzi i często zadawała jakieś filozoficzne pytania. A na dodatek wściekała się, gdy jej terminator nie umiał stwierdzić, czy dany gryzoń to nornik czy nornica. Słysząc te wszystkie relacje swego przyjaciela, Wir aż trudno było w nie wszystkie uwierzyć. Postanowiła więc sama się o tym przekonać.
Podeszła z gracją do złotej kocicy i Sumika. Starsza od razu obróciła się w stronę wyjścia do obozu i ruszyła przed siebie. Dwójka uczniów podążyła za nią. Wir była gotowa się przekonać, jaka czekoladowa jest na własne oczy.
Szli tak razem przez dłuższy czas w ciszy, póki Wir w końcu jej nie przerwała.
— Dzisiaj będziemy polować, tak?
— Tak — mruknęła Drozdoń.
— Idziemy na łowiska w pobliżu Klanu Burzy, tak?
— Tak.
Czyli pierwsza z rzeczy, które powiedział syn Sarniego Tupotu okazała się prawdą. Kocur rzucił jej tryumfalne spojrzenie. Ale nie tak prędko. Jeszcze nie wiedziała, czy reszta również nią była.
Sumowa Łapa postanowił odezwać się po dłuższej chwili.
— Na co dzisiaj polujemy?
Drozdoń zatrzymała się, po czym odwróciła się w stronę uczniów.
— Na sierpówki. Jedzą nasiona i różnorakie rośliny. Wiem gdzie najbardziej lubią siedzieć. Kochają jagody berberysu, czerwone, eliptyczne — opisała owoce kocica.
Gdy tylko dotarli, rozpoczęli szukanie ptaków. Rozdzielili się – Przyczajony Drozdoń poszła sama w prawo, a Wir i Sumik w lewo.
Zaczęli skanować teren w poszukiwaniu potencjalnej zdobyczy, jednocześnie wąchając powietrze i próbując wyczuć zapach zwierzyny, który wskazałby im położenie. Po jakimś czasie Wir dostrzegła leżące pod jednym z krzewów jasne pióro. Zatrzymała się, trącając Sumika końcówką ogona, a następnie wskazując na nie nosem. Gdy popatrzyli w górę dostrzegli owoce odpowiadające opisowi Drozdonia. Większość krzewu była jednak ogołocona, co wskazywało na niedawne żerowanie.
— Powinniśmy zaczekać, aż wróci na kolejny posiłek.
— Nie sądzę, by tu wróciła — stwierdziła Wir.
— Dlaczego? — spytał zaskoczony niebieski.
— Bo zostało tego niewiele. Bardziej jej się opłaca pójść na kolejny krzak. Poszukajmy takiego z większą ilością owoców — zasugerowała, po czym nie czekając na opinię Sumika ruszyła przed siebie. Odwróciła się jednak, czując, że kocur nie podąża za nią. Dostrzegła, że ten przypadł do pozycji łowieckiej. Po chwili wypatrzyła sierpówkę po przeciwnej stronie krzewu. Sumik zaczął powoli okrążać roślinę, by po chwili znaleźć się w takim położeniu, że był zasłonięty przez gałęzie, ale na tyle blisko, by szybko móc wyskoczyć zza kryjówki i dopaść sierpówkę. Przyczaił się, a gdy ptak zaczął odskubywać owoc, mając głowę ustawioną do niego tyłem, wyskoczył.
Ptak jednak błyskawicznie poderwał się do lotu i już po chwili zniknął im z oczu.
— Mówiłem, że wróci tu dokończyć!
— To dlatego, że po drugiej stronie zostały jeszcze owoce, czego wcześniej nie miałam jak dostrzec — rzekła z powagą Wir, przewracając oczyma. Sumowa Łapa ruszył w jej stronę, ale po chwili zatrzymał się i wskazał za na jej ucho.
— Masz tam pióro.
— Ah, tak. To prezent od Kawczego Serca. Dostałam na zgromadzeniu.
— Oh. No to — kocurek przerwał, by chwycić pióro sierpówki, które wcześniej znaleźli, a następnie położyć je pod łapami Wiru — Włożysz mi za ucho? Będziemy oboje mieli pióra.
Wir zgodziła się skinieniem głowy, po czym włożyła kocurowi za ucho jasne pióro.
— Jak wyglądam? — spytał Sumik.
— Dobrze — odparła Wir.
Oboje lekko uśmiechnęli się, następnie ruszając na dalsze poszukiwanie zwierzyny.
[581 słów]
[Przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz