— Co masz na myśli poprzez... inny styl walki?
Złoty, pręgowany ogon poruszył się z gracją, gdy po dłuższym milczeniu ciszę wypełnił spokojny głos, zachęcający nieco do rozmowy. Może była czasami za ostra; tak się jej wydawało, kiedy to obserwowała niezadowolony wzrok Płonącej Duszy. A może po prostu oni, czyli łagodniejsi wojownicy, zostali zbyt oślepieni, by przyzwyczaić się do nowych reguł panujących w Klanie Wilka.
— Ja... — Wzięła głęboki oddech. — Obrałam własną taktykę. Zadaję rany, biegnąc do ofiary, wyjmując szybko pazury i uciekając na bok. Można by powiedzieć, że tańczę i wojuję zarazem, jednakże... Gęsi Wrzask uznał to za bawienie się w Burzaka; za coś, co nie może się sprawdzić po dłuższym zastosowaniu.
Szakala Gwiazda podniosła jedną brew, słuchając wyznań czarnej uczennicy. Ciekawy wybór, lecz ewidentnie wadliwy - z jej punktu widzenia jako byłej mistrzyni. Ona po tylu księżycach wiedziała, co jest lepsze, a co gorsze, i niestety metoda ukaranej należała do drugiej kategorii, która nie mogła się sprawdzić w praktyce. Jednakże mimo postawionego faktu dokonanego zamruczała ze swoistą aprobatą, ażeby potem uśmiechnąć się lekko i przyjaźnie. Będąc przedstawicielem kotów ze ścisłym umysłem doceniała główkowanie młodego pokolenia; nawet tego z niższej warstwy religijnej.
— Twój mentor ma rację. — Zmrużyła oczy. — Załóżmy, że rzeczywiście wprowadzisz swój sposób walki w prawdziwą wojnę. I co wtedy? Skacząc tak i fikając bez najmniejszej przerwy padniesz po pierwszych dziesięciu minutach z rozerwanym gardłem, bo zabraknie ci sił na bezcelowe uniki. Oprócz sprytu ważne jest też zachowanie energii. Wyczerpana będziesz nikim dla przeciwnika.
Jasno umaszczona liderka przeciągła się powoli w norze, by rozprostować zdrętwiałe mięśnie nieprzyzwyczajone do lenistwa. Ledwo co zaczęła omawiać sprawę z tą niewinną pokraką, a miała wszystkiego dosyć jakby sama obecność kotki gryzła z pięciu susów lisa. W końcu rzuciła pytaniem prosto z mostu, ponieważ obie nie pertraktowały razem, by siedzieć przy pysznej herbatce i gawędzić o pierdołach. Uczennica nadeszła, aby rozwiązać piętrzące się problemy - jej osobiste zmartwienia.
— A więc, nadal pragniesz walczyć o tytuł wojownika?
— Tak.
Ta szybka odpowiedź z deficytem zawahania oraz odwagą w głosie wyprowadziła liderkę z równowagi, która była przekonana o nadchodzącej odmowie. Czyżby ona zamieniła mózg z dupą? Albo zgubiła umiejętność logicznego myślenia w drodze do legowiska? Cokolwiek miało wcześniej miejsce, spowodowało, że przywódczyni wybuchła gromkim śmiechem niosącym się aż do końca obozu; wprost do uszu patrolujących wojowników. Ciekawskie spojrzenia padły w stronę nory przywódczyni, wymagając niemalże natychmiastowych wyjaśnień, ale złotawa zignorowała ogłupione miny i kontynuowała rozmowę, jak gdyby podopiecznych ogarnęły halucynacje słuchowe.
— Ty tak na poważnie? — zapytała bardziej siebie, uspakajając nierówny oddech — Dobra. Jeżeli pragniesz chwały, jutro zawalczysz z Gęsim Wrzaskiem o wschodzie słońca. Lepiej porządnie się przygotuj, bo nawet zakładając, że wygrasz, z pewnością nie otrzymasz normalnego imienia. Minęło za mało czasu, byś w pełni odkupiła wyrządzone krzywdy.
Patrzyła z satysfakcją na pysk Rozwydrzonej Łapy, który z radosnej i bananowej japy tworzy minę zbitego pieska. Na tyle liczyła, myślała, że wygrana jest taka prosta - a tu niespodzianka! To, na co dany kot zasłużył, musiał wypracować ciężkimi ambicjami i pokorą. Nigdy pośpiechem charakterystycznym dla stojącej tu uczennicy.
— A-ale jak to?! — wypiszczała.
— A tak to, złotko. — uśmiechnęła się, pokazując śmiercionośne kły — Uwierz mi, ja nawet nie utrudniam ci życia intencjonalnie, po prostu nie ma kandydatów do sparingu. Moje dzieci - Świtająca Łapa, Brzaskowa Łapa, Jutrzenkowa Łapa, Zmierzchowa Łapa i Poranna Łapa dopiero rozpoczęły trening, Pierzasta Łapa jest za młody, by bez zgody wyganiać go na arenę, a Gwiazdnica już odbyła walkę i nie potrzebuje ponownego trudu. W takich sytuacjach lider zawsze wybierał mentora danego ucznia i nigdy, ale przenigdy nie robił inaczej.
Złotawa kotka nawet specjalnie nie czekała na opinię drugiej strony. Jeszcze wznowiła przekaz, zanim nieznośne obowiązki stanęły przed zielonymi oczami.
— Oczywiście wciąż możesz się wycofać. Za kilka księżyców przydzielę ci kogoś innego, kto jest... mniej agresywny. — wymruczała — Również otrzymasz należny człon, o ile utrzymasz passę pozytywnych uczynków. Wybierz mądrze, dobrze ci radzę.
I poszła, zostawiając Rozwydrzoną Łapę sam na sam; jak cień znikający pod wpływem promieni słońca.
<Nocna? Decyzja należy do ciebie :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz