Rozejrzała się wokół w poszukiwaniu rudej kity. Dalej czuła w nozdrzach świeży zapach lisa, ale za nic nie potrafiła go znaleźć. Miała nadzieję, że nie będą w niebezpieczeństwie, jednak stanowczo się przeliczyła. Gdy ich mentorzy próbowali jakoś opanować sprawę i wymyśleć jak wywinąć się z terytorium zwierzęcia, to właśnie zwierzę rzuciło się w stronę szylkretowej uczennicy, która trochę się od nich oddaliła. Szybko odwróciła się do tyłu, słysząc jak Płonąca Łapa walczy z lisem. Nigdy nie była świadkiem prawdziwej walki, dlatego poczuła lekki strach. Przełknęła ślinę, ale bez zbytniego zawahania rzuciła się na agresora.
Szylkretka może i była dość dobrze wyszkolona, ale nikt nie potrafił sobie dobrze poradzić w pojedynkę z takim stworzeniem. Ugryzła rudego w łapę i skuliła uszy, słysząc jego skrzek. Na pomoc rzucili się również jej mentorzy, dla których ważne było bezpieczeństwo ich uczniów. Dalej trzymała się łapy zwierzęcia, przy okazji wbijając w nie pazury. Lis wydawał się być już pogubiony w liczbie kotów, które się na niego rzuciły. Wydawał te swoje dziwne dźwięki i skomlał z bólu. Dopiero po jakimś czasie przestała go atakować, kiedy wydawał się być chętny do ucieczki. Znacznie poraniony przez Wilczaków, uciekł w jakieś krzaki, a ona westchnęła z ulgą, że nie oberwała zbyt mocno. Jedynie się potłukła. Dobrze, że byli tu w czwórkę. Może jednak towarzystwo Sarniego Kroku z uczennicą było ratunkiem? Gdyby była tu tylko z Mysikrólikiem, mogło być o wiele gorzej.
Szylkretka może i była dość dobrze wyszkolona, ale nikt nie potrafił sobie dobrze poradzić w pojedynkę z takim stworzeniem. Ugryzła rudego w łapę i skuliła uszy, słysząc jego skrzek. Na pomoc rzucili się również jej mentorzy, dla których ważne było bezpieczeństwo ich uczniów. Dalej trzymała się łapy zwierzęcia, przy okazji wbijając w nie pazury. Lis wydawał się być już pogubiony w liczbie kotów, które się na niego rzuciły. Wydawał te swoje dziwne dźwięki i skomlał z bólu. Dopiero po jakimś czasie przestała go atakować, kiedy wydawał się być chętny do ucieczki. Znacznie poraniony przez Wilczaków, uciekł w jakieś krzaki, a ona westchnęła z ulgą, że nie oberwała zbyt mocno. Jedynie się potłukła. Dobrze, że byli tu w czwórkę. Może jednak towarzystwo Sarniego Kroku z uczennicą było ratunkiem? Gdyby była tu tylko z Mysikrólikiem, mogło być o wiele gorzej.
C.D.N.
[przyznano 25%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz