*Gdzieś w połowie pierwszego księżyca*
Z ulgą odłożyła mysz na wskazane przez Sadzawkę miejsce, oglądając się na nią, czy na pewno to tutaj. Kiwnęła głową, ponaglając ją ruchem ucha, szybko więc wypuściła ofiarę z pyska i z uniesionym ogonem potruchtała z powrotem do burej koleżanki, unosząc w górę głowę, by móc spojrzeć na jej pysk i znowu się upewnić, że wszystko dobrze.
— Dobrze szło ci tropienie. — kremowa rozpromieniła się, dusząc w sobie nieskromne "dzięki, wiem" i tylko dziękując. W końcu tym się szczyciła i to pozwoliło jej przetrwać; jeśli nie liczyć jej urody — Wspomnę o tym Komarowi przy zdawaniu raportu.
Skinęła jej, wdzięczna i odprowadziła spojrzeniem, gdy po pożegnaniu przewodniczka po życiu ruszyła w stronę czarno-białego kota, którego rozpoznała jako jej brata. Kiedyś o tym rozmawiali. Lubiła ich poznawać. Borsuk był milutki, chociaż zadawał trochę za dużo pytań i część musiała sprytnie omijać.
Teraz gdy została sama, rozglądnęła się, zastanawiając co robić w nadchodzącej gorącej temperaturze. Może odwiedzi starszyznę i sprawdzi, czy kocury tam mają wodę i nowe posłania. Brzmi jak coś, co mogła zrobić jako uczennica.
Syknęła, gdy ktoś nacisnął jej na ogon, przybijając go do ziemi. Ten sam osobnik musiał się poślizgnąć, gdy wyrwała się spod jego łap, bo stracił równowagę i łapał ją przez dwa kroki do przodu. Obrócili się do siebie, kocur z uniesionym futrem, a ona ze swoim ogonem przylgniętym do boku.
— Nie stój jak ciele na środku! — fuknął, a ona nie wiedziała, co zrobić. Mierzyła swoje opcje. Nie było co się kłócić, że przecież siedziała na uboczu. Wysoki kocur bez ucha był tutejszy, najwyraźniej narwany. Na ulicy po prostu rzuciłaby się do ucieczki. Tutaj ta opcja nie wchodziła w grę, więc zastygła, by po chwili przymilnie się uśmiechnąć.
— Jasne. Przepraszam. — odsunęła się w tył, obserwując jego ruchy, patrząc wprost przed siebie, unikając podnoszenia głowy, by nie spojrzeć mu w oczy i przypadkiem nie sprowokować. Nie potrzebowała wrogów w potencjalnym domu. Musiała szybko uporać się z tą sytuacją, nim zaczną trząść się jej łapy.
<Lukrec?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz