Spacer z Jelenim Puchem był przyjemny. Wyjątkowo przyjemny. Spotkanie nieznajomego, nierudego kota z obcego klanu napawało ją adrenaliną, jaką rzadko miewała okazję czuć. Dopiero gdy powietrze stawało się... jakieś takie gęstsze i duszne, zamiast szydery na jej pysku zalśnił niepokój, jaki starała się usilnie zamaskować. Przestała już czuć jakąkolwiek chęć pomagania koledze w pokazywaniu nierudemu Wilczakowi, gdzie jego miejsce.
Nie był zwykłym wariatem, który ma mózg zasnuty pajęczyną.
— Jeleń... Nie — kotka złapała go za kark, próbując zmusić do biegu. — Przestań, ich jest za dużo. Musimy wiać! Pożałują, zobaczysz, ale nie teraz...
Wciąż pamiętała, jak stres i niepokój opanowały jej ciało.
Gdy serce zaczęło jej szybciej bić, a Wilczaki miały już rzucić się w ich stronę, do jej nozdrzy dotarł słodko-gorzki zapach ziół i dźwięk krzątających się po legowisku kotów.
Otworzyła powoli powieki, widząc zgiełk w legowisku. Wiśniowa Iskra przyjmowała kolejnych pacjentów, a ona leżała nieruchomo na posłaniu, czując jak całe ciało drży jej z zimna.
Głowa ją bolała.
Cały czas rozsierdzał się w niej ból, który z kolei sprawiał, że czuła wściekłość, choć sama nie wiedziała, na co. Wizje sprzed tylu księżyców dalej tkwiły w jej umyśle, nie chcąc wyjść i powracając w natłoku, zbijając ją z łap i sił. Jej powieki same się zamykały, czuła też, że jej ciało zrobiło się lżejsze i niezdrowo cherlawe. Niemal była wstanie dostrzec własne żebra wystające spod warstwy futra.
Na myśl o Jelenim Puchu łzy cisnęły się jej na oczy. To była jej wina. Gdyby nie namawiała go do otwartych szyderstw, nic by się nie stało. Wciąż byłby tutaj, w Klanie Burzy.
Próbowała wstać, ale poczuła przepełniający się w środku niej ból. Wiśniowa Iskra leczyła obrażenia od uderzenia, które otrzymała przez atak Mrocznej Gwiazdy, ale ruda nie czuła się wcale, jakby coś się zmieniło. Nie wiedziała, jakim cudem w ogóle dalej żyła.
— Nie ruszaj się — upomniała ją Wiśniowa Iskra, podsuwając jej pod nos jakieś nieznane wojowniczce zioła. — Musisz coś zjeść.
Jednak na myśl o jedzeniu żółć podchodziła jej do gardła.
— Która jest pora? — wychrypiała.
— Prawie wieczór — odparła szylkretka. — Będziesz musiała zacząć sobie radzić, Płonąca Pożogo. Długo trzymam cię pod opieką. Klan potrzebuje wojowników.
Nie odpowiedziała nic, wpatrując się pusto w kawał jakichś ziół i ich intensywny zapach drażniący jej nozdrza.
— Długo byłaś wtedy nieprzytomna. Jesteś w stanie powiedzieć, co się stało? Klan obiegła wiadomość o zbrodniach Klanu Wilka. Niedługo odzyskamy Jeleni Puch.
— Mroczna Gwiazda... — skrzywiła się, gdy mówiąc czuła ból po prawym boku. Próbowała rozprostować kończyny, ale nie podnosiła się z posłania. — Mroczna Gwiazda wysłał po nas swoje koty. Nie powinniśmy byli z niego szydzić z powodu koloru futra.
Wiśnia spojrzała na bliznę mieniącą się na jej sierści.
— Mówiłam, że to nie prowadzi do niczego dobrego.
— To moja wina.
— Was obu.
— Zabijcie mnie, jeśli chcecie, poniosę każdą konsekwencję, ale nie róbcie nic Jeleniowi. Nie powinnam była go do tego nakłaniać.
— Nikt nie będzie nikogo zabijać. Nie jesteśmy amoralni jak Wilczacy. Powinnaś wziąć z tego lekcję.
Usiadła obok pacjentki, wbijając w nią spojrzenie ognistych oczu.
— Dasz radę wstać?
Płonąca Pożoga zdusiła w sobie chęć odpowiedzenia medyczce, że nie chce tego zrobić.
Nie chciała ustać na łapy i zobaczyć rzeczywistość, na którą nie była przygotowana. Klan Burzy musiał być w ruinie po tylu księżycach panowania Kamiennej Gwiazdy.
Nie miała siły, żeby choć spojrzeć kotce w oczy. Czuła, że zaraz eksploduje - męczyły ją wyrzuty sumienia. Bała się, że Mroczna Gwiazda będzie pamiętać jej pysk, że skrzywdzi ją jeszcze bardziej. A był do tego zdolny. Wiedziała. Wszyscy wiedzieli.
— Czy... Kamienna Gwiazda żyje? — spytała. Tylko tyle i aż tyle.
— Tak — odparła medyczka, schylając się, by pomóc jej wstać.
Ruda miała ochotę wrzasnąć. Tyle męczenia się z tą podłą kreaturą - na nic. Zupełnie na nic.
Skrzywiła się tylko, podnosząc się na łapy. Nadmiar ziół bardziej jej szkodził, niż pomagał. Wiśnia też to wiedziała, ale gdyby się nią nie zajęła, pewnie już dawno byłaby martwa. Pamiętała tylko ból, jaki rozszedł się po jej ciele, gdy z impetem uderzyła w jedno z drzew.
Żadne przyjemne doświadczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz