Właśnie uczony leżał w legowisku medyka, w którym spędził kilka ostatnich dni, przez jego nową ranę. Te dni spędził samotnie, oczywiście nie licząc dwóch medyczek, które większość dnia spędzały w tym miejscu. Nawet Owcza Pierś nie odwiedził go, a tak dobrze wcześniej się dogadywali. Westchnął on cicho. Jeśli tak miało wyglądać jego dalsze życie, to musiał szybko wymyślić dobry plan, aby to zmienić, bo życie w klanie, w którym jesteś uważany za zdrajcę, chociaż nim nie jesteś, to była tortura.
Nagle w zasięgu jego wzroku pojawiła się dwójka znanych mu kotów. Malwowa Łapa i Owcza Pierś prawdopodobnie zmierzający na trening. Jego brat, oczywiście, zadowolony z tego, co go otacza. Umiał wyciągnąć zawsze coś dobrego, niezależnie od sytuacji w jakiej się znajdował, czego niestety Hiacynt nie umiał zrobić. Jak on to robił? To było pytanie, które pojawiło się w jego głowie już kilka razy i na które nie znał jeszcze odpowiedzi.
Teraz zmierzali w stronę wyjścia z obozu. Malwowa Łapa biegł przed siebie, nawet nie patrząc, na to co go otacza, za to jego mentor szedł za nim. Biały wojownik wbił we Hiacyntową Łapę swój wzrok, aby po chwili odwrócić go i pójść dalej za młodym kotem. Kiedyś był przekonany, że jego brat dostał tego gorszego mentora, a on tego lepszego, ale to było tylko złudzenie. To kremowy kocur został uczniem tego lepszego wojownika, o czym mógł przekonać się z czasem rudy kocur. Położył głowę na swych łapach i zamknął oczy. Może brat odwiedzi go po swoim treningu, a może nie. Zobaczy on później.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz