*Porą Zielonych Liści*
Spijał drogocenny płyn z wdzięcznością. Nie cierpiał Pory Zielonych Liści, odbierała mu zawsze dostęp do wody. Tak jak Porą Nagich Drzew czy Porą Opadających Liści, a nawet Nowych Liści, mógł się nią cieszyć, tak panujący leśny skwar, wysuszył jego źródło na wiór. Czasami przez to kopał i kopał w dole, mając nadzieję dorwać chociaż odrobinkę płynnej cieczy, która zwilży mu gardło. Nic jednak nie znajdował, a wrzaski rozpaczy nie pomagały mu okiełznać pragnienia. Teraz jednak... Ta ulga... To wspaniałe uczucie go zewsząd otoczyło. Zakaszlał, oblizując pysk, wpatrując się z wdzięcznością w swoją wybawczynie. Tupnął kilkakrotnie łapą słysząc, że mógł za to dostać nieco więcej wody i wbił wzrok w złotą boginię.
Kocica widząc to zniknęła mu z oka, po czym rzuciła kolejny mech. Złapał go sprawnie w pysk i wycisnął z niego co się dało, biorąc oddech pełen ulgi. Chcąc okazać swoją wdzięczność, otarł się o ścianę dołu z zadowolonym mruczeniem. Zaraz jednak usiadł, drapiąc się już któryś raz za uchem. Przywykł do tego, że ciało go swędziało z każdą chwilą coraz bardziej, a nieprzyjemne uczucie palące mu skórę rosło. To było coś najzwyklejszego na świecie. Widząc, że wojowniczka mu się przygląda, zwrócił na nią oko, zaprzestając tej czynności. Czy coś jeszcze od niego chciała? Może przyszła tu na polecenie pana? Rozejrzał się niepewnie na boki, by sprawdzić, czy ktoś jej towarzyszył, ale jego słuch ani węch nie zakomunikował mu o innych gościach.
— Sama? — zwrócił się do niej, przekręcając łeb.
— Tak.
Trochę te słowa go zawiodły. Tak strasznie się nudził... Kic-Kic nawet nie potrafił zapewnić mu odpowiedniej rozrywki. Praktycznie robił już wszystko. Chodził, skakał, stawiał kreski w ścianie dołu. No i oczywiście umierał z pragnienia, ale to zostało jak na razie zniwelowane.
— Dać — powiedział do kocicy, która zmarszczyła czoło, próbując zrozumieć co miał przez to na myśli. — Tyk. Tyk, tyk.
— Tyk? — zapytała, a on pokiwał od razu głową. — A co to takiego?
Spojrzał na nią zaskoczony, jak gdyby urwała się z nie wiadomo jakiego świata. Nie wiedziała co to patyk? Zaczął się kręcić w kółko, próbując jakoś jej wyjaśnić co to było. Zatrzymał się przy niej, wskazując na drzewo, którego korony liści wisiały nad nimi.
— Tyk... Pa... tyk... — Machnął łapą w górę.
<Szakal?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz