*dawna jesień, pierwszy trening Cynamonki*
Gdy tylko dotarła do płotu, wskoczyła na niego, a gdy tylko znalazła się na nim zeskakując na drugą stronę, dostrzegła obecność Cynamonki. Przyszła… całkiem punktualnie. Wręcz dość wcześnie… w końcu staruszce zdawało się, iż miała jeszcze trochę czasu, gdy tu szła, chyba, że jej pamięć już zawodziła.
- Witaj Cynamonko. Widzę, że nie mogłaś się doczekać lekcji - zauważyła uśmiechając się, na co Cynamonka nieco zawstydzona przytaknęła. - Wyspałaś się?
- Dzień dobry - przywitała się z entuzjazmem żółtooka - O dziwo, tak – to stwierdzenie tym bardziej upewniło samotniczkę w tym, jak bardzo kotkę rozpierała energia i chęć nauki. Ale zaczynała mieć podejrzenia, iż z pewnym aspektem sztuki łowiectwa będą mogły mieć problem - Jestem gotowa na trening! - oznajmiła cynamonowa przybierając pozycję do skradania się.
Bylica zamachnąwszy ogonem w prawą stronę poprosiła młodą kotkę, by ta udała się za nią. Młodsza ruszyła jej śladem. Miała zamiar zacząć od polowania na myszy, ale teraz z pewnymi podejrzeniami postanowiła coś sprawdzić.
Wyszły z terenu ogrodu tamtego drewnianego domu, po czym odeszły gdzieś dalej, gdzie było trochę nie ogrodzonej, nieco pożółkłej trawy.
- Nim przystąpimy do nauki, chciałabym zobaczyć to jak sobie radzisz na chwilę obecną - zaczęła - Policz do stu.
Kotka posłusznie zaczęła liczyć, a Bylica uważnie się jej przyglądała. Stara, doświadczona nauczycielka była w stanie poznać, jak uczennica niecierpliwi się i nie może skupić na liczeniu. Bylica zastanawiała się, czy dojdzie do siedemdziesięciu pięciu, czy nie. Młoda kotka zatrzymała się jednak przy wielokrotności dziesiątki i siódemki.
- Nie rozumiem po co to... - powiedziała zbita z tropu pieszczoszka.
- Policz do stu. Od początku - Bylica usiadła ponownie, wbijając spokojne spojrzenie w Cynamonkę.
- Od początku? - spytała, nie była zadowolona z tego powodu, jednak posłusznie od nowa zaczęła liczyć. I tym razem dokładnie doliczając do stu, z czego staruszka była zadowolona - Możesz mi powiedzieć po co to? Myślałam, że będziemy polować...
- Polowanie wymaga cierpliwości, dużej ilości cierpliwości. I najpierw nad tym popracujemy.
Czuła, że kotka była na tyle podekscytowana, by nie posiadać jej na tyle, aby za wcześnie nie wystartować w stronę zwierzyny i miała rację.
Od teraz postanowiła nieco zmienić plan na to, jak zacznie szkolenie Cynamonki. Uznała, iż najlepiej będzie zacząć nie od samego polowania, a od pomniejszych umiejętności, które odgrywały w nim mimo wszystko znaczącą rolę. Staruszka wstała, podchodząc bliżej.
Następnie wskazała kierunek, w który natychmiast skierowała swe kroki. Za nią podążyła jej uczennica.
- A więc teraz… będziemy szukać… kamieni. – powiedziała, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Kamieni, tak? – powtórzyła Cynamonka, patrząc pod łapy i rozglądając się wokół starając się znaleźć kamień, który mógłby zadowolić nauczycielkę. Swój wzrok skupiła na zwykłym szarym kamyku wielkości jej łapy, do którego zbliżyła się i pyskiem wskazała na niego - O takich?
- Jak najbardziej - odparła, podchodząc bliżej, z uśmiechem na pysku. Kotka miała oko.
- Czy to też ma pomóc mi popracować nad cierpliwością czy jednak będzie miało to inne zastosowanie? - zagadnęła jej uczennica popychając kamyk łapą w stronę staruszki. Ta tak jak wcześniej cynamonka, poturlała kamyczek w stronę swej towarzyszki.
- Nie tylko. Także spostrzegawczość i umiejętność wyszukiwania w terenie tego, co będzie ci w danym momencie potrzebne.
Na pysku pieszczoszki zagościł uśmiech. Z dumą zacisnęła łapę na swojej zdobyczy, gdy ta znalazła się przy niej.
Przytaknęła i bez zbędnych pytań przystąpiła do działania. Co jakiś czas abisynka oddalała się, by już po chwili wrócić z kamykiem w pysku, którego układała obok już wcześniej przyniesionych skałek. Jedne był mniejsze, inne większe. Stosik z każdą chwilą się zwiększał i zwiększał, podczas gdy Bylica siedziała sobie, obserwując uczennicę z uśmiechem. Cynamonka zatrzymała się.
- Spójrz na ten kamień Bylico! - Podbiegła do kocicy zadowolona terminatorka - Różni się od pozostałych. - Podsunęła go tak, by i samotniczka mogła mu się przyjrzeć. Ta zniżyła swój łeb z lekkim uśmiechem, by spojrzeć na odłamek skalny. Rzeczywiście, był nietypowy.
- Zaiste, ten jest inny - wymruczała zaintrygowana, dalej się mu przyglądając. Kamień miał na sobie wzór przypominający muszelkę ślimaka. Coś takiego… ale heca… jeszcze czegoś takiego nie dane jej było zobaczyć.
- Pierwszy raz widzę coś takiego... - podjęła żółtooka zauważając, że nie tylko ją zaintrygowało znalezisko - Jak taka mała słaba istota dała radę odcisnąć swoją skorupę... I to na kamieniu... - miauknęła bardziej sama do siebie niż do błękitnej.
- Niespotykane... – wymruczała srebrna, trącając kamyczek łapą delikatnie i z uwagą.
Nie zwróciła nawet uwagi, gdy Cynamonka spojrzała na stos kamyków, a potem z powrotem na swe ostatnie znalezisko.
- Będę go mogła zabrać do domu po skończeniu lekcji? – padło pytanie z cynamonowego pyszczka.
- Jak najbardziej. Ja sama mam sporą kolekcję kamieni – odpowiedziała dziko pręgowana. Ucieszyła ją myśl, iż może i jej uczennica zacznie je zbierać, skoro i teraz chciała jeden zatrzymać.
- To stąd ten pomysł ze zbieraniem kamieni! - powiedziała pieszczoszka śmiejąc się na zasłyszaną informacje - Czy ta reszta będzie nadawać się do poszerzenia twojej kolekcji?
- Jak najbardziej, będę po nie przychodzić przy naszych treningach, bo na raz ich wszystkich nie dam rady przynieść. Przy okazji będziemy wiedzieć, ile już ich odbyłyśmy. - Uśmiechnęła się ponownie do żółtookiej.
- Oby jak najwięcej - mówiąc to abisynka wzięła w pysk kolejny kamyk, który tak jak wcześniejsze wylądował po chwili na stercie. Bylica skinęła na zgodę głową. Już planowała specjalny schowek na skały od cynamonowej…
Gdy tylko ta odłożyła ostatni odłamek skalny na stertę, Bylica przemówiła:
- Dobrze, nazbierałyśmy już sporo kamieni... W takim razie możemy przystąpić do innej, ważnej umiejętności – po wypowiedzeniu tych słów skierowała się w stronę najbliższego ogrodu, który wyglądał na w miarę duży, odpowiedni do tego, co zamierzała. Następnie podeszła do dziury w płocie, aby po kilku uderzeniach serca szybko się przez nią prześlizgnąć. Idąc za nią w ślady jej uczennica zrobiła to samo, przez co razem znalazły się na zielonym obszarze. Razem stanęły na niedawno skoszonej trawie, która lekko kuła staruszkę w poduszki. Czemu dwunogi to ścinały… Przecież byli wysocy, wszystko widzieli i tak z góry… No chyba, że chodziło im o kleszcze.
Po tych przemyśleniach dawna burzaczka zaczęła z głową nisko przy ziemi szukać czegoś, a gdy znalazła, przywołała Cynamonkę do siebie skinieniem głowy.
- Widzisz te małe ślady pazurków? - spytała, wskazując na wspomniane wgłębienia w glebie łapą - Była tu mysz.
Młodsza zbliżyła się do pozostawionego przez małego gryzonia tropu. Chwilę mu się przypatrywała chcąc sobie wyryć w głowie pokonaną przez mysz drogę, po czym spojrzała na Bylicę.
- Była... Ale zdążyła już gdzieś się skryć w pobliżu - stwierdziła wyczuwając zapach gryzonia na ziemi, wciąż był jeszcze silny, trop był świeży - Wyczułaś ją już zza płotu? - spytała z podziwem.
- Akurat tym razem nie, ale wiedziałam, że w tak dużym ogrodzie powinno się coś znaleźć. Jest tu też dużo krzewów, idealna kryjówka dla takiego małego stworzenia.
Była ciekawa, czy młodsza sama postanowi podążyć za myszą.
<Cynamonko, uczennico moja ty kochana? :D>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz